Jestem wielką szczęściarą. Mam pracę z super perspektywami, zajebiste studia, narzeczonego, który kocha mnie bardziej niż cokolwiek, własne mieszkanie (malutkie, malutkie, ale własne i śliczne), przyjaciół i rodzinę. I tak mogę sobie wkręcać do zesrania, ale jedna myśl mi nie daje spokoju. Jestem tłusta.
Zawsze byłam super szprycha, niezła dżaga pierwszy sort, cytując klasyka. Liczyłam kalorie, uprawiałam sport, no, dbałam o siebie. Na prośbę teraźniejszego narzeczonego zaczęłam jednak brać pigułki i spasłam się 10 kilo. Potem doszła praca, fajna, super, ale stresująca w chuj. I tak oto wracam wieczorami do domu i sobie jem, jak normalny człowiek – kolejne 5 kilo do przodu.
Jestem zjebana wiecznie, mam ambitniejsze plany niż bycie dżagą czy szprychą: chcę być bogata, wykształcona, kreatywna, chcę dać coś od siebie ludzkości, kształtować nowe pokolenia. Ale jestem tłusta. Pół roku się odchudzałam i ćwiczyłam intensywnie, trochę zeszło, ale marnie, i ile mnie to energii kosztuje. Smutki topię w kieliszku, dość często, przez co siada mi powoli każdy organ, a moja wątroba ma ksywę pumeks. Nie chcę mi się uprawiać seksu, bo nie podoba mi się moje ciało, a brakuje mi dobrego rżnięcia. To sadło zatruwa mi umysł. A tyle mam w życiu do zrobienia, tylko, że jestem tłusta! Śrutens, kochani.
Babska jazda po maxie
2012-01-10 14:5963
82
Ja jebie, moja chujnia pokrywa się z Twoją w 100%. Też kiedyś byłam przezajebistą laską, nie miałam problemu ze swoim ciałem, ani grama zbędnego tłuszczu. Swojego czasu grałam w drużynie siatkarskiej i kondycje miałam bardzo dobrą. Ale mi się ruchać zachciało. Zaczęłam brać tabletki i 15 kg w dupę poszło (dosłownie). To był moment i po mojej figurze ani śladu. Niedługo będę większa od swojej drugiej połowy, która mówi że nic się nie stało, ale w jego oczach widać tęsknotę za małą pupką i płaskim brzuchem. Seks też już nie wygląda tak samo. Żenada. Ale wzięłam się w garść i chudnę, zapisałam się na aerobik, biegam, skacze i fruwam. Ty też weź się w garść. Można smęcić na chujni, oczywiście, ale tłuszcz nie śpi i tylko czeka żeby nas w końcu zadusić. Trzymam za Ciebie kciuki moja droga 😀
Więcej ciała do kochania :). Nie martw się, niektórzy wolą jak jest tego więcej :D. Jak twojemu narzeczonemu to będzie przeszkadzać, to prosta odpowiedź: zmień go xD. Musisz się do tego przyzwyczaić, no cóż. Jak ci trudno schudnąć to musisz pokochać swe ciało takim jakim jest, albo polecam dietetyka. Jakieś tabletki są, choć może lepiej to nie. Alboodsysanie tłuszczu. Loles. xDD Powodzenia.
Zero większych tragedii, psychiczny problem perfekcjonistki, niedojrzałej dziewczynki. Nie licz że Cię odchudzimy, często nie można mieć wszystkiego… Zacznij biegać zamiast pić.
Jak „stresująca w chuj” praca może być super? Nie rozumiem tej babskiej logiki…
Odstaw te tabletki dziewczyno. Już dawno powinnaś to zrobić – kiedy zaczełaś tyć…
Ja lubię grubsze:D
Zmień faceta na takiego, z którym będziesz miała ochotę się stukać. Ja na przykład lubię okrągłe laski. A skoro byłaś śliczną babką, to te dodatkowe kilogramy mogą być tylko atutem.
Hah, to czemu uległaś prośbie i zaczęłaś łykać piguły? Ja bym mojej Ukochanej w życiu nie pozwolił się truć. Pomijając już fakt, że ona sama nie chce się truć. 🙂 I dobrze!
Nie pigułki, a twój metabolizm przestawił się z trybu „nastolatek” na „dorosły”. Po prostu potrzebujesz mniej kalorii, dlatego zastosuj dietę ŻP – Żryj Połowę.
Genetyki nie przeskoczysz.
No, dzięki Kochani, że nie z*ebaliście mnie jednogłośnie za ten wpis. Wiadomo, że pisanie na chujni mnie nie odchudzi, ale od tego chujnia jest żeby sobie ponarzekać, tak? Tłuszcz, tłuszczyk, sadełko, sadło, szlag by je trafił.
A swoją drogą wyprowadza mnie z równowagi fakt, że nasz umysł w ogóle jest tak wyprany, że zaprzątamy sobie głowę takimi bzdurami! Faktycznie, z punktu widzenia faceta wygląda to żałośnie – narzekają wieczni, że są grube, schudnijcie więc i nie zawracajcie głowy. Ale prawda jest taka, że bycie piękną, zgrabną i zadbaną najczęściej wiąże się z ogromną ilością energii, którą trzeba temu poświęcić. I tak oto kobieta w dzisiejszych czasach ma dylemat: jeśli chce coś osiągnąć w życiu, rozwijać się jako osoba, musi na ołtarzu tego rozwoju złożyć swoją urodę w dużym stopniu. I rozwijając się, nabiera neurozy na punkcie swojego podupadającego wyglądu. Finalnie staje się grubą, brzydką, sfrustrowaną babą na wysokim stanowisku. Nie można mieć wszystkiego, ale czemu mężczyźni nie stają przed takimi wyborami? Kiedy widzę tych wymuskanych chłopców, z wystylizowaną fryzurą, w najmodniejszych ciuchach myślę: TAK bitches, kultura się zmienia, TERAZ WY będziecie ganiać do fryzjera i na siłownię, za 20 lat mężczyzna który nie poświęca swojemu wyglądowi 30% swojej energii i czasu będzie, tak jak kobiety, wykluczany, nazywany grubasem, sfrustrowanym starym pierdem. Tyle w temacie.
Nie masz tak źle 0 ja nie dość, że jestem tłusta, to nie mam tych wszystkich rzeczy, które wymieniłaś na początku. Także czir ap. Pozdro.
@12. Ostatnio siedziałem w pociągu na przeciw takiego młodego, wymuskanego, modnego, gadżeciarskiego, dizajnerskiego – chłopca. Patrzyłem ukradkiem – jaki piękny skurwysynek. Ale potem patrzyłem już po chamsku: łapy miał jak rolnik, włos za chwilę nikły i się jakoś ociągał wsobnie, jakoś taki był kurwa wycofany… i sobie pomyślałem: „osz ty kurwiu na parentsów kasie chowany! z tym twoim kindlem w chłopskiej łapie. Spójrz mi w oczy – zaklinam cię!”. I spojrzał… no kurwa, chyba czytał co najwyżej coś o Hogwarcie, bo mizerną widziałem w tym wzroku iskrę. Ale wyglądał- jak z katalogu! No wyjebiste ciacho! Tylko- czy to na temat? Nie, nie jestem homo, tak mi się nasunęło… moja żona również walczy z nadwagą. „Brzuszki może?”- zapytuję. „Ok”. W zeszłym roku zrobiła trzy serie po piętnaście…
@14. Haha, poprawiłeś mi humor na te kilka minut ;_)
Nie przejmuuj się, grubsi są sympatyczniejsi!