Zawód dla masochistów. Myślałem o medycynie lub prawie ale łatwość wchłaniania matematyki i fizyki zwyciężyła. No i … wybrałem politechnika. Mówili że łatwo jest się dostać, najciężej utrzymać na 1 roku. Nikt nie wspomniał że 1 rok to spacerek przy 2 roku. Na drugim niestety moja ekipa wybrała inną specjalność. Więc na trzecim roku na specjalizacji „konstrukcje inżynierskie i budowlane” zostałem sam. Dwa poprzednie lata to pierdnięcie w porównaniu do trzeciego. No i przyszedł czwarty rok jeszcze więcej ale chyba wtedy się przyzwyczaiłem do rzeźni bo pomimo że było ciężej to jakoś czwartego tak źle nie wspominam. A piąty to z górki bo jak wcześniej nie odpadłeś to widocznie ewolucyjnie nadawałeś się na inżyniera.
NO ALE Dlaczego było trudno?
Na zwykłych studiach masz parę miesięcy nauki i sesję egzaminacyjną gdzie zdajesz egzaminy. Na budownictwie prócz powyższego masz jeszcze tzw zajęcia projektowe z mnóstwa przedmiotów: geotechnika, mechanika budowli, stereomechanika, kilka do kilkunastu rodzajów konstrukcji żelbetowych, stalowych, są oczywiście jeszcze konstrukcje murowe, wiszące, powłoki, sprężone, droga, dwa z sanitarki, jeden do dwóch z technologi itd… W czasie semestru musisz na bieżąco robić projekt bo w czasie sesji oddajesz projekt z jego obroną i między czasie zdajesz jebutne egzaminy z czego niektóre to kosmosy jak tensorowe wyprowadzenia wzorów gdzie musiałem ze 3 tyg wkuwać od rana do nocy i to też miałem fuksa bo miałem dobra notatki. Projekt ma kilkanaście do 150 stron(hala żelbetowa ze stopą słupem ze wspornikiem, belką podsuwnicową i dźwigarem). Więc w sesji masz kilka kilkanaście ciężkich przepraw z projektami plus multum obliczeniowego materiału do oddania, zaliczenia i zdania. Nie wspomnę o takich banałach jak sprawdziany i kolokwia czy zalki z laborek. Czy po tej masakrze przyszedł czas na super pracę marzeń.
Rozdział nr 2 – Uprawnienia
Pomimo powyższej rzeźni wciąż zgodnie z przepisami polskiego praw mogłem na budowie niewiele więcej niż zwykły mietek podnietek spod budki z piwem. Aby nadzorować prace budowlane albo projektować potrzeba mieć tzw „uprawnienia”. Czyli papier który otrzymać możesz tylko z izby. Warunki do otrzymania takiego papiera to udokumentowana przez aktualnego członka izby praktyka przy budowie(nie mylić z wykończeniami, ociepleniami, instalacjami i pierdołami). Plus egzamin pisemno ustny przed komisją. W efekcie przez pierwszych parę lat po studiach szukasz roboty nie tam gdzie płacą najlepiej ale tam gdzie podpiszą ci praktykę. No dobra a co z egzaminem. No test to masakra 50 parę aktów prawnych do wyrycia na pamięć: ustawa prawo budowlane warunki techniczne budynków budowli dróg budowli rolniczych kodeks postępowania administracyjnego prawo wodne kodeks cywilny itd itp. Ustny jeszcze gorzej nawet jeśli nie robiłeś nigdy konstrukcji zespolonych możesz dostać pytanie w stylu co liczymy w stropie zespolonym.
No ale już zdobyłem uprawnienia jestem elitą będę miał kupę kasy itd itp.
OTÓŻ NIE
PRIMO Nie jesteś projektantem. Przez cały tok nauki w tym studiów nikt nie powiedział że inżynier w dzisiejszych czasach jest jedynie dostawką do architekta. To architekt projektuje bryłę, dach, okna, poziomy ba nawet izolacje i materiał przegród budowlanych(nie wiem po uj mnie przeczołgali z tych przedmiotów na politbudzie). A co za tym idzie najwięcej kasy bierze architekt według rozporządzenia minimum 50% konstruktor(inżynier) 20%. Inżynier ma zaprojektować konstrukcję do tej bryły architekta. Pół biedy jak architekt ma jakąś wiedzę z konstrukcji wtedy jest łatwo ale najczęściej potrzeba sie kłócić a parę razy zrezygnowałem bo fizycznie nie było możliwe aby konstrukcja była stabilna do wytworu architekta. I żeby była jasność inżynier nie może zaprojektować nawet domu jednorodzinnego nie wspominając o garażu czy adaptacji kupionego gotowego projektu od innego architekta.
DWA To konstruktor ma na sobie odpowiedźialność za bezpieczeństwo budynku. TAK TAK a jak się zawali to utrata zdobytych w rzeźni uprawnień plus paka na kilka do klikunastu lat nie wspominając o milionowych odszkodowaniach których często ubezpieczenie OC nie pokrywa.
No dobra ale przecież można kierować budową. No i zostawić rodzinę w poniedziałek o 4 rano wyjechać na drugi koniec Polski i nie uczestniczyć w życiu swojego dziecka nie wspominając o takich niuansach jak wierność żony. No ale może praca chociaż fajna. Praca fajna ale ludzie to skrwesyny. niestety za 100zł jeden drugiego jest gotów sprzedać. każdy walczy z każdym jedni by jak najmniej zrobić inni aby jak najmniej im zapłacić jedno wielkie szambo niegodne cywilizowanego człowieka. Na budowie bez słowa k#rwa to nawet aktualnej godziny się nie dowiesz.
No ale to nie koniec bo architekci cały czas wywalczają sobie coraz większe prawa kosztem inżynierów. I nie chcę umniejszać architektom bo wiem że nie jest łatwo zaprojektować funkcjonalny budynek i połączyć go z ładnym wyglądem i wpasować w ukształtowanie. Ale czuję nawet nie zazdrośc ale smutek. Bo kawał życia zmarnowałem a potrzeba było pouczyć się rysunku architektonicznego trójzbiegowego i mieć normalne życie a nie gwno.
NIE!!! Studia miały się nijak do sytuacji budowy. Przede wszystkim budowa to dżungla bez silnej woli nikt ciebie nie posłuch
Zajebisty popis grafomanii…
Dobre
Hehe dobrze się czytało ; racja na medycynie taki sam zap…. a kasy jak lodu wiem bo mam w rodzinie.
Dobrze ze nie poszedłeś na prawo albo medycynę , bo chyba bym usnął od tego bełkotu …
Potwierdzam powyższe, również jestem inżynierem budownictwa z uprawnieniami nieogr., ale szykuję się do przebranżowienia i przejścia na swoją działalność i zaznaczam z inną opcja oskłaskowania niz ZUS, ha!
Hehe, spoko. Jak budowałem dom. Wiadomo nie ja osobiście tylko moi niewolnicy, to architekt wziął 7k a kierbud 3k. A ten pierwszy z ciepłego okoju nawet nie wyszedł tylko siedział przy kompie z jabłkiem. Kierbud zaś u gumisiach zapierdalał o błocie po pas, a jak coś nie pasiło mi to zajebałem jak psa, hehe
jebnij sie w łeb