O nie nie, tym razem nie chodzi mi o cofanie licznika, ale o inną wkurwiającą praktykę sprzedawców aut, mianowicie wkurwia mnie, jak ktoś sprowadza auto ze Stanów z przebiegiem np. 100000 mil, a w ogłoszeniu jednostką miary jest kilometr, więc wpisuje 100000 tys. kilometrów. Dopiero później, jak otwieram ogłoszenie, to się okazuje, że to nie 100k kilometrów, tylko 100k mil. Naprawdę tak trudno jest pomnożyć razy 1.609344? Niby mała rzecz, a wkurwia
11
3
Tak samo idiotą jest ten kto w ogóle patrzy na przebieg w tych sprowadzanych do polski samochodach. Przecież każdy jest kręcony, a książeczka z przebiegiem podrobiona, więc chuj ma znaczenie, czy poda 100 tys. mil, czy km. I tak nie dowiesz się prawdy. Normą jest, że wszystkie używane auta, mają 170-190, żeby tylko nie przekroczyć magicznej liczby 200. A jaka jest różnica między 190 a 200? No, żadna. Typowy efekt psychologiczny, na który ta banda baranów, jaką jest ludzki gatunek się nabiera. No, ale nie dziwię się, skoro ludzie są tak durni, żeby się tym sugerować, jakby przebieg miał znaczenie. Wolę auto z przebiegiem 800 z Niemiec, niż 50 tys z Polski.
Dopóki będzie popyt na 20 letnie pasaty z 190tys na liczniku to takie będą dostępne. TDI u niemca ma 200 tys. po maksymalnie 4 latach.
b2.
Tylko dobra guma i solidne gumowanie na komisariacie czynią cuda. Musisz poznać smak gumy na milicji. Lać gumą ile wejdzie i zrobić lewatywę gumową gruszką. Przegumować całą Polskę — od morza do Tatr. Lać zimnym końcem.
Jak chcą niech kupują złomy i parchy po 15000zl z przebiegami po 200tys.