Witajcie, gdy uczęszczałem do podstawówki do 6 klasy to w toalecie szkolnej przebijałem takie srebrne wężyki, które łączą spłuczkę ze ścianą i po przebiciu tryskała woda.
Wiele takich przebiłem i przez to wybuchła afera i nawet Andrzejek czyli takiej imprezy nie było przeze mnie. Na dodatek dyrektorowi coś odbiło i nawymyślał głupot na kilku chłopaków z mojej klasy, że to oni mnie do tego zmuszali.
To nieprawda, że mnie do tego zmuszano, bo robiłem to w pełni z własnej woli – a jednak dyrektor twierdził, że to te osoby mi kazały to robić. Co mu odbiło?
Oczywiście żałuję przebijania rurek czyli wężyków i mam nadzieję, że te osoby na które dyrektor nawymyślał pierdół uwierzą w to, że dyrektorowi coś odjebało, a nie ja na nich nawymyślałem złych rzeczy.
Bo nie ja nawymyślałem, tylko dyrektor, ale te osoby uważają że ja.
Zamiast przebijać te wężyki trzeba było od najmłodszych lat pić whisky, kraść krokodyle, obsrywać kible, wycierać gluty o lustro w windzie, jeździć bez biletu i wkładać nauczycielom kwity do niszczarek i podpierdalać im papierosy, mleko z lodówki i kawę, napoje…i nie zapominać o cukrze… dziś miałbyś własną willę, najnowszego mesia, sączył whisky i śmiał się ze stulei wpierdalających mielonkę i chlejących litrowe mocne w PET.