Ostatnio dotarło do mnie, że nic co robię, tak naprawdę nie ma sensu.
Pierwszy rok studiów był w porządku, zaś połowa drugiego wybiła mi z głowy marzenia, a może bardziej złudzenia, że mam jakąś wartość i umiejętności. Pokazano mi, że w ogóle się tam nie liczę – jestem tylko jednym z wielu tysięcy, a z kolei całą szkołę średnią byłem zawsze na szczycie i wszystko wygrywałem bez trudu.
Czuję się cholernie samotny, a nie zacznę żadnego związku, bo studia zabierają mi cały czas i pieniądze.
Nie rzucę tego, bo rodzice tego nie zrozumieją, a dla mnie mimo wszystko to ważny krok do przyszłości, która da mi spełnienie.
A już inną sprawą jest to, że każdy mi mówił „idź na anglistykę, jesteś świetny”. Studia pokazały mi co innego. A ja przez lata utwierdziłem się w przekonaniu, że mam talent i to się liczy. Myliłem się.
A żeby tego było mało, lecą na mnie same pokręcone dziewczyny, które są niezdecydowane i nie wiedzą czego tak naprawdę chcą od życia.
Koniec złudzeń. To boli.
2011-07-08 23:4320
46
Troszkę pokory ci się przyda. „żeby tego było mało, lecą na mnie same pokręcone dziewczyny…” prrrrrrrrrrrrrrrrr
a może jesteś przeciętny, rozpieszczony emo?
Ciesz się że jakieś dziewczyny są u Ciebie nie studiach, na moim kierunku są 3 na 70 chłopa i i to ciężko jest od różnić od facetów bo brały sterydy i mają łapy i bary jak pudzian.
A czy Ty wiesz czego chcesz?
Przyczyna chujni: zbyt późny kontakt z rzeczywistością.
Terapia: Zesraj się, a nie daj się.
Też masz problemy. Po chuj się pchałeś do fabryki bezrobotnych. Jebnij to i w dupie miej zdanie innych. I pociesz się tym, że inni mają gorzej.
W liceum jesteś świetny, na studiach – co najwyżej przeciętny. Znam to, też przez to przechodziłem, a obecnie jestem już zupełnie przyzwyczajony :). Lepiej być przeciętnym na uczelni niż wybitnym, taka jest prawda :). Liczy się towarzystwo, samopoczucie i emocje związane ze studiami :). I chędoż (sensu: miej gdzieś) dziewczyny, gdyż są niewiele warte (e viva l’arte).
Poczekaj aż skończysz trzydziestkę….
Kolejne idealne dziecko rodziców. „bo studia zabierają mi cały czas i pieniądze.” – to znaczy że czas się leczyć, bo jak nie to sie wykończysz. Przerost ambicji. Może dajesz rade ale jesteś zbyt przyzwyczajony do samych piątek z liceum?
Jak ktoś wcześniej napisał – chędoż. Trzeba było odpuścić sobie w liceum, a nie pokazywać jakim się jest „świetnym”. Zresztą – czego oczekiwałeś? Co będziesz robił jako anglista? Gimnazjalistów uczyć?!
Dziękuję za szczere odpowiedzi. W każdej z tych opinii jest sporo prawdy, ale dzięki Wam biorę się w końcu do roboty i więcej już nie będzie płaczu po kątach. Nie ma chuja, nie dam się!
Autor
Kocham pana z komentarza ósmego ;p E viva l’arte!