Kurwa. Nie dość, że życie i tak jest ciężkie to jeszcze musieli wypuścić jakiegoś wirusa, który spowodował jakieś neurologiczne powikłania, żeby zrobić z nas zombie i żebyśmy czuli się jeszcze bardziej jak gówno, a potem na deser dać do tego strzykawkę z trucizną i nakłaniać do podrywania się co jakiś czas.
Nie wiem po jaki chuj. Teraz ludzie mają problemy z prostymi sekwencjami i czynnościami, ale najgorsza jest ciągła apatia, zmęczenie ile by się nie spało i brak energii.
Sam znam przypadki starszych osób, jedna z mojej rodziny, że trafiała z covidem do szpitala całkowicie sprawna intelektualnie, a wychodziła z totalną demencją.
Młodsi może troszkę lepiej to zniosą, ale i tak dostali to samo w wersji soft i będą ciągnąć przez życie to piekło, jakby mało było problemów.
Nie wiem czy to od tego, ale ja ciągle nie mam na nic siły i mam obniżoną sprawność intelektualną, a jakoś nastąpiło to w okresie po, a nie przed tym całym syfem, czyli możliwe, że jest to ze sobą jakoś powiązane. Może ludzie z pewnymi predyspozycjami mają takie problemy.
Z mojego otoczenia dużo osób sygnalizuje podobne problemy i to po długim czasie od przechorowania lub zastrzyku, ale ciekawe czy to będzie się poprawiać, zatrzyma się jak jest, czy w najgorszym razie progresować.
Nie było żadnego wirusach. W mediach go wymyślili. A te twoje neurotyczne problemy to konsekwencja tego, że się bałeś tego co nie istnieje jak debil jakiś.
Ty jesteś debilem, Covid istnieje.
No poprawiać to się raczej nie będzie. Mózg to bardzo skomplikowana maszyna.
Deser w postaci „strzykawki z trucizną” był dobrowolny. Jeśli się poczęstowałeś, to Twoja sprawa. Ja nic sobie nie wstrzykiwałam i czuję się wyśmienicie.