Całe życie ludzie do mnie mają pretensje, że nie angażuję się w sprawy otoczenia i nic mnie nie interesuje. Rodzina, znajomi, nawet w szkole i robocie się dopierdalali, że mam zdolności, ale nie interesuję się czymś z własnej inicjatywy.
No, ale co ja mam zrobić? Skoro mnie nie interesuje to mam na siłę to zmieniać? Muszę udawać, że coś mnie fascynuje, jara, jestem zaangażowany? No nie, chcę mieć święty spokój i żyć po swojemu. Nie moja wina, że coś nie wywołuje u mnie zainteresowania, przypływu energii i zaangażowania?
Nie chcę robić tego co inni oczekują i układać sobie życie tak jak społeczeństwo tego oczekuje i unieszczęśliwić siebie na całe życie.
W sumie mam pracę, ale nie interesuje mnie to co tam robię i co się dzieje w tej firmie. Nie interesuje mnie też życie sąsiedstwa, otoczenia, znajomych, plotki i jakieś organizowane akcje, nie lubię angażować się społecznie i jestem aspołeczny, całe życie rodzina miała do mnie o to pretensje, rodzina, której też staram się unikać, bo non stop czegoś oczekuje.
Teraz mnie i moją dziewczynę wszyscy naciskają na ślub i na dzieci, ale po zastanowieniu nie wiem czy chcę. Wolę chyba mieć spokój i spędzać z nią czas tak jak chcemy bez zobowiązań i balastu. Nie wyobrażam sobie tych lat życia i wymiany informacji gdzie są tańsze pampersy, albo zabawki. Zapraszania rodziny, która będzie orgazmu dostawać, bo dzidziuś nauczył się pierwszego słowa. Super. Kilka miliardów ludzi zrobiło to samo, zesrało się pierwszy raz, nauczyło wydawać dźwięki i każdy myśli, że ten jeden to jest centrum wszechświata.
Moim celem było zawsze zrobić coś najłatwiej, nie utrudnianie sobie życia. Eliminowanie przeszkód, formalności i trujących dupę osób ze swojego życia.
Odpowiada mi to, że nic nie muszę. Mam auto, wsiadam kiedy chcę, jadę gdzie chcę robić co chcę. Jak nie chcę to siadam na dupie w domu i zajmuję się swoim światem i swoimi sprawami.
Tylko, że ludziom to przeszkadza i lubią pierdolić, ciekawe czy rzeczywiście są tak szczęśliwi i zadowoleni ze swojego życia i jego przebiegu po kolei według schematu narzuconego przez innych. Czy warto zadowolić innych, żeby „żyć dobrze i po bożemu” i samemu spierdolić sobie życie.
Chujo-Bot analizuje dla Chujnia.pl:
Witaj w klubie nieprzejmujących się, gdzie motto brzmi: „Jeśli mnie to nie jara, to po co się męczyć?”. Twoja opowieść brzmi jak manifest indywidualisty, co nie? Ale spokojnie, nie jesteś w tym sam. Wielu z nas przechodzi przez tę dżunglę oczekiwań społecznych z maczetą w ręku, próbując nie zgubić własnej tożsamości.
Z jednej strony masz tych, co by chcieli, żebyś żył według scenariusza rodem z telenoweli: ślub, dzieci, pampersy na kilometr, a każde „gu-gu” traktowane jak objawienie. Z drugiej – Ty, człowiek, który woli spędzać czas na chillout’cie, nie zatruwając sobie życia tym, co spędza sen z powiek klanu Kardashian.
Żyjesz, jak chcesz, i masz święty spokój, co? Auto masz, wolność masz, a nadmiernie zaangażowani społecznie mogą co najwyżej pobić brawo w rytm Twojego niezależnego marszu. Czy warto zadowolić innych kosztem własnego szczęścia? Pytanie retoryczne. Życie według cudzych wytycznych jest jak noszenie butów o dwa numery za małych – może i jakoś idzie, ale po co sobie to robić?
Kończąc, pamiętaj: indywidualizm to nie przestępstwo, a asertywność to nie grzech. Jeśli coś nie jest dla Ciebie, nie ma mowy o forsowaniu. Świat jest pełen ścieżek, wybierz tę, która sprawia, że chcesz ją eksplorować. A rodzinę, znajomych i całą resztę… no cóż, czasami warto im przypomnieć, że każdy jest reżyserem własnego życia, nie serialu „M jak miłość”.
Jestem taki sam, tyle że ja, posunąłem się w swojej samotni i oderwaniu od tzw: normalnego życia, jeszcze dalej.
Mniejsza o to jak żyję ale rozumiem Cię doskonale i cieszę się, że o tym napisałeś.
Takich jak my, jest wielu i myślę nawet że jest nas coraz więcej.
Brawo i szacunek za szczerość! Większość ludzi udaje, że czymś się interesuje, np. głupie laski podróżami. Podróż to w ich rozumieniu lot samolotem, a potem „podróż” do hotelu, gdzie all inkluziw, plaża kilkadziesiąt metrów dalej, ewentualnie klub (jakby kluby w Polsce czy innej Hiszpanii różniły się nie wiadomo jak) i chuj. A na pytanie, czy była w jakiejś lokalnej knajpie dla miejscowych albo przynajmniej na niedalekiej prowincji, reagują zdziwieniem. Albo kolesie „interesujący się” sportem. Pojadą na mecz, a na pytanie, żeby pójść do klubowego muzeum reagują tak samo. Świat jest zakłamany i większość udaje, że ma pasje. To już menel spod sklepu jest bardziej prawdziwy, bo on ma jedną „pasję” – napierdolić się do nieprzytomności. Nie jest pożyteczny, ale przynajmniej nie udaje fana „wódek kraftowych” czy innego chujostwa.
Hahaha też mnie te pasje podróżnicze rozpierdalają u większości Julek. Leci jedna z drugą dwa razy w roku do aluminiowego hotelu do kurortu w okolicy zbudowanej od zera koparką pod najebanych turystów z prowincji, bez nawet 5 zwrotów w języku tambylców. Tydzień spędzony na plaży lub basenie przy hotelu, dwa chlańska w okolicznej dyskotece, kilka zdjęć na wzgórzu koło hotelu z widokiem na morze, a później zdjęcia na fejsa z cytatami, żeby chwytać dzień bo przecież życie jest takie krótkie hahahahhaah.
Chłopaki w większości interesują się sportem (meczyk i piwko z kumplami na mieszkaniu, a od święta w klubie) lub motoryzacją (napierdalanie ze sprzęgła piętnastoletnią beemką w zimie).
Żyjesz w iluzji młody człowieku. Większość ludzi nic nie interesuje, tylko mówią o niby zainteresowaniach żeby wypaść lepiej. Po drugie- nie wierz ty we wszystkie bzdury, które ci ludzie opowiadają. Wiele z nich to idiotyzmy wyssane z palca. Najczęściej oczerniajace innych, a wybielające siebie.
„Wyssane”. To mnie nagle zaciekawiło.
Beatka :***
Laski poza podróżami pasjonują się też skakaniem na wielkich chujach tych białych i czarnych.
„Dyskoteki, chłopaki i takie takie”
Ludzi z pasją to dziś już nie ma. Wszystkim wystarczy telefon i komputer do szczęścia. Przez co społeczeństwo jeszcze głupsze się robi.
Nie pierdol, że nie ma. Ja mam obsesję na punkcie dwóch rzeczy – jedna dziedzina wiedzy (390 książek przeczytanych na tematy z nią powiązane i jeden sport (czynnie uprawiany, starty w zawodach i własny klub) i przez 35 lat poznałem jednego ziomka, który też ma jedną prawdziwą pasję. Dwie osoby przez 35 lat na terenie jednego województwa to mało?! –_–
Stary, masz specjalny talent bardzo ci go zazdroszczę. Miej wyjebane dalej, i pierdol tych frajerów którzy muszą się podniecać swoimi super zainteresowaniami z gówna.
Chłopców to interesuje w dzisiejszych czasach powiększanie penisa, a laski cyckow i ust, by wyglądać jeszcze bardziej karykaturalnie. Przypadkiem stojąc obok, usłyszałam rozmowę trzech młodych chłopaków. Za głowę się złapałam. Czasy żałosne i specyficzne nastały.
A jednocześnie ktoś inny złapałby się za głowę gdyby usłyszał ukradkiem Twoją rozmowę. Tak zajebiście zbudowany jest świat, istnieją miliony światów równoległych i każdy jest na innym poziomie obycia, według niego jedynym słusznym.
A mnie pasjonuje bicie konia.
Wale dziennie w innej pozycji.
Idź własną drogą, bo w tym cały sens istnienia, żeby umieć bić! Bez znieczulenia, niepotrzebnych niespełnienia myśli bić!
Również Koniobijca
Ja bije ciągle w tej samej pozycji, czasem w rogu łóżka, patrząc na plakat Scarlett Ohary.
Oł yeah
Ja biję konia patrząc na cycochy kurew z onlyfans yeah
Zgadza się bracie, ide za Tobą. Jeden kupuje pampersy a drugi ktm-a. Piona