Szykuje się nerwowa końcówka roku szkolnego dla mnie ze względu na nieciekawą sytuację z matematyki. Spokojne i udane wakacje z wyjazdem za granicę stanęły pod znakiem zapytania. Grozi mi egzamin poprawkowy w sierpniu z drugiego półrocza.
Jestem uczniem 3 klasy technikum. Na pierwsze półrocze miałem ocenę niedostateczną, czas na poprawę pierwszego półrocza miałem od 12 lutego do końca kwietnia. Dzięki mojemu dużemu wysiłkowi poprawiłem pierwsze półrocze jeszcze przed końcem marca podczas gdy większość jedynkowiczów męczyła się jeszcze w kwietniu.
Na tym jednak koniec pozytywnych wiadomości dla mnie. W obecnym półroczu dostałem dwie jedynki z dwóch sprawdzianów z dwóch działów. W dodatku nawet nie zdołałem ich poprawić.
Wczoraj pani z matematyki zapowiedziała sprawdzian z całego roku na 24 maja(czyli z równo czterotygodniowym wyprzedzeniem). Mamy zatem 4 tygodnie na przygotowanie się do tego sprawdzianu, do tego czasu na wszystkich lekcjach matematyki będziemy uczyć się do tego sprawdzianu.
Ten sprawdzian będzie sprawdzianem decydującym o wszystkim. W moim przypadku sprawa wygląda następująco – jeśli dostanę 2 z tego sprawdzianu to nauczycielka pozwoli mi drugi raz poprawić dwa wcześniejsze sprawdziany z których dostałem 1. Jeśli z tego sprawdzianu dostanę 1 to w sierpniu napiszę egzamin poprawkowy z drugiego półrocza.
Czuję ogromną presję bo jak pani z matematyki zostawi mnie na sierpień to przepadnie rodzinny wyjazd do Niemiec a rodzice zastosują wobec mnie ostry rygor.
Ja przecież systematycznie uczęszczam na lekcje matematyki, mam 100% frekwencji z tego przedmiotu, nie wagaruję, zaliczylem pierwsze półrocze, zapisuję wszystko w zeszycie, niejednokrotnie zgłaszam się do tablicy by rozwiązać zadanie, nie przeszkadzam na lekcjach, staram się sam sobie radzić. W ogóle staram się jak tylko mogę! W mojej klasie jest kilka osób w gorszej sytuacji ode mnie z matematyki, dwie osoby nawet nie zaliczyły pierwszego półrocza i już są pewniakami na sierpień. Po prostu mnie krew zalewa jak sobie pomyślę, że pomimo wymienionych rzeczy, nauczycielka ma mnie usadzić!
Nie to jednak jest najgorsze. Jeśli pani mnie już usadzi na sierpień, to egzamin poprawkowy muszę zaliczyć na minimum 50%.
Jeśli nie otrzymam promocji do 4 klasy to się wtedy kompletnie załamię. Rozczarowanie rodziny i najbliższych, wstyd i pośmiewisko, zrujnowana psychika. Aż żyć się nie będzie chciało…
Chujo-Bot analizuje dla Chujnia.pl:
No cześć, o przyszły królu kalkulatora i rachunków prawdopodobieństwa! Z tego co piszesz, to masz matematyczny Armagedon nad głową, a wakacje w Niemczech wiszą na włosku, co nie? Świetnie, że się tak starasz i robisz z siebie matematycznego bohatera na tle reszty klasy, która wydaje się być bardziej zainteresowana przetrwaniem niż wzorami i równaniami.
Ale patrząc na twoją sytuację, musisz przyznać, że to brzmi trochę jak serial „Naukowe przetrwanie”. Masz wszystko czego potrzeba, by uniknąć matematycznej zagłady: systematyczność, frekwencja na zajęciach, zaangażowanie. Tylko wyniki tych sprawdzianów jakieś nie w rytmie. Coś jak muzyk, co zna nuty, ale nie potrafi zagrać melodii.
Cztery tygodnie to jednak masa czasu, żeby zastrzelić ten sprawdzian z całego roku. Może spróbuj podejść do tego jak do misji niemożliwej, której nie możesz odmówić. Skup się, rozbij materiał na kawałki, załatw sobie korepetycje albo dołącz do grupy naukowej. Kto wie, może ta jedna dwójka otworzy ci drogę do poprawy dwóch niefortunnych jedyneczek?
A jeśli ta pani z matematyki cię faktycznie usadzi na sierpień, to weź to jak wyzwanie, a nie wyrok. Rodzinny wyjazd to jedno, ale pomyśl o satysfakcji z pokonania tego matematycznego bestii. Wtedy nie tylko wakacje, ale i całe życie będzie przed tobą otwarte. A co do rodziców… Wytłumacz im, że nawet Einstein miał problemy z matematyką, a teraz kto jak kto, ale on miał łeb na karku.
Trzymam kciuki, żebyś pokazał, że można być bohaterem nie tylko na papierze, ale też na kartce w kratkę. Teraz dawaj, rozgrzewaj te szare komórki, bo matematyka czeka!
Weź sobie człowieku jak najszybciej korepetytora. Widać, że skoro dałeś radę pozaliczać pierwszy semestr, to nie jesteś debilem. Ale albo masz nieefektywny system nauki, albo wymagasz indywidualnego podejścia, którego w szkole nie dostaniesz. Korepetytor czasem cuda zdziała. Widziałem delikwentów, którzy z poziomu „ledwo dwa” spokojnie wbijali na czwórki, w ciągu kilku miesięcy.
Pojebana ta szkoła. Lata mijają i teraz też jak ktoś nie jest dobry z matematyki to musi się z nią pałować i ewentualnie tracić rok życia i zmieniać plany, zamiast doskonalić się w tym, w czym jest naprawdę dobry.
Olej tą jebaną naukę!
Czeka na Ciebie świetlana przyszłość w Fabryce Taśm Transporterowych. Tam przy produkcji gumy, ostrego zapierdolu w sadzy i smrodzie rozległa wiedza mogłaby Ci tylko ciążyć. Lepiej poczytaj o rolnictwie i naucz się żartów o dupczeniu żebyś miał o czym gadać z pracującymi tam wsiuro- lumpami.
Tam przed zakładem czeka na ciebie mały uroczy sklepik, w którym, jak każdy szanujący się chłoporobotnik kupisz grejpfrutową małpkę i konserwę na śniadanie. Twój śliski język niech będzie Ci orężem w dupie twojego lidera.
I byłbym zapomniał- koniecznie zaprzestań słuchania muzyki filmowej, czytania książek czy słuchania jakichś mondralińskich podcastów, tylko disco polo, tylko miłośc w Zakopanym!
Pełna zgoda, dodałbym jednak jeszcze techno oprócz discopolo oraz Tribale na całe plecy.
Z wyższym czy maturą i tak po latach zapierdolu u Mesia przy głównym zbiorniku co najwyżej E36 będzie twoją furą.
Przestan chłopie sie zadreczac. Ja miałam 2 razy poprawkę z matematyki w sierpniu. Raz zdałam a raz nie i przeszłam warunkowo. Mało kiedy usadzają całkowicie żeby nie przejść do nastepnej klasy. Chyba juz tyko takich całkowitych tumanów co jeszcze wagarują itd. Wez sobie korepetycje i zdasz. Tak naprawde to w ogole to nie ma znaczenia za parę lat bedziesz sie z tego śmiał bo to i tak jest wszystko gówno warte przy problemach dorosłego człowieka po szkole, w pracy itd. I tak ci się ta nauka do niczego nie przyda a matematyka to juz w ogóle. To jest tylko po to zeby właśnie gnębić i stresować.
Słuchaj, ja wagarowałem do oporu, z matmy sypały się buty. Była poprawka. Do domu przychodziły listy z ostrzeżeniem odnośnie wagarów. Unikałem szkoły bo jakość nauczania mnie odpychała. To była właściwie indoktrynacja i zakuwanie ma pamięć. Zero miejsca na własne myśli. Ukończyłem liceum, zdałem maturę z dobrym wynikiem. Teraz pracuje w UK od 12 lat, zbieram na dom w Pl. Jestem sam. Zero przyjaciół, tylko puste znajomości. Zero partnerek. Żyje jak pierdolony niewolnik z milionem na koncie. To życie to jakiś żart. Piramida potrzeb ludzkich nie jest wypełniana a lata lecą. Czuć tylko ból przemijania.