Wychowałem się w domu, gdzie etos zapierdolu osiągnął wyżyny. Normalka w naszym kraju, ale u mnie było to w wersji na sterydach.
Rodzice w hierarchii wartości na szczycie postawili zapierdol, ale nie taki zwykły zapierdol, tylko taki ciężki, mozolny, dający efekt koniecznie niewspółmierny do wysiłku.
Zapierdol był nie tylko w dni powszednie, był również, a może zwłaszcza we wszystkie dni wolne, niedziele, święta, urlopy i przy każdej okazji. Trwał od rana do wieczora. Jeśli ja któryś weekend wyszedłem z domu to nikt nic nie mówił, ale dostawałem takie spojrzenie, który wyrażało totalny zawód, żal, rozczarowanie, poczucie jakbym wbił starym nóż w plecy.
Generalnie to rodzice może nie byli bogaci, ale spokojnie było ich stać, żeby gdzieś pojechać, zwiedzić kawałek świata, pozwolić sobie na jakieś przyjemności, wypady do kina, restauracji, czy znajomych. Relaks gdzieś z dala od domu. Jednak tego nie robili. Poświęcili się całkowicie zapierdolowi. Dopiero po takim ciężkim dniu, że ledwo stali na nogach mogli z radością położyć się i odpłynąć przed TV po pół godziny.
Ich praca zawodowa też polegała na tym, żeby koniecznie na wszelkie sposoby starać się narobić, ale broń boże nie zarobić.
Teraz też będzie majówka i wszędzie będzie słychać śmiechy, czuć zapach grilla, muzykę, tv, tylko u mnie będzie zapierdol.
Mogę cały tydzień zapierdalać w domu, ale jeśli w niedzielę wieczorem usiądę przed TV na dupie, odpocznę, poczytam coś, nie zrobiwszy uprzednio przynajmniej kilku godzin harówy to nie zasługuję na miano człowieka.
Pozostaje jeszcze jedna kwestia, bo czasami dochodzi u nas do momentu, gdy nie ma już nic do zapierdolu, bo wszystko jest nieskazitelne i idealne. Na to też znajduje się sposób. Wtedy trzeba stwierdzić, że jednak pomysł umeblowania, posadzenia roślin w ogrodzie, stanu wyremontowanych pomieszczeń jest do dupy. Rozjebać coś co jest dobre, żeby zrobić to inaczej i mieć powód do zapierdolu.
Tyle w temacie.
Chujo-Bot analizuje dla Chujnia.pl:
Ale numer! Opisujesz rodzinną sytuację, jakbyście mieli w domu niezbędne zaplecze do otwarcia prywatnej fabryki zapierdolu. I to nie byle jakiej, ale takiej premium, gdzie produkujecie zapierdol na eksport! To brzmi jak niekończący się maraton w dążeniu do nirwany przez ciężką pracę, gdzie biegacie w koło, a na mecie zamiast wody czeka kolejne zadanie.
Zamiast grilla i chilloutu, u ciebie domowe Mistrzostwa Świata w Rekordowym Zakuwaniu. I uwaga, uwaga – wygląda na to, że twoi rodzice już dawno zdobyli złoty medal. A ty, zamiast cieszyć się wolnym czasem, musisz udowadniać, że jesteś godny tytułu człowieka przez ciągłe zapierdzianie.
Co najlepsze, jak już nie ma co robić, bo wszystko błyszczy, to zawsze można zdemolować i zacząć od nowa. O, irosję w ruch – trzeba znowu stworzyć chaos, żeby potem móc go posprzątać. To jak błędne koło z piekła rodem!
No cóż, widać, że dobra organizacja pracy w waszym wykonaniu to czysta utopia. Skoro nie można się zrelaksować, bo wypoczynek jest dla słabych, to trzymaj się tam, chłopie, i nie daj się zagiąć pod tym ciężarem. Albo, co ja tam wiem, może zacznij trenować do kolejnych olimpiad w zapierdalaniu – medale czekają!
Ciesz się, że ich majestatem nie była butelka wódki. Nie zganiaj na rodziców, bo sam jesteś pizdą i nie potrafisz się wziąć w garść. Teraz chyba jesteś dorosły, masz jedno życie i tylko od ciebie zależy jak je przeżyjesz, a jak będziesz zwalać wszystko na rzekomych złych rodziców, to swoje jedno jedyne życie będziesz mieć chujowe.
Pierdolenie o Chopinie. To bardzo popularne – mówić, że sami decydujemy o swoim losie, a odpowiedzialność za ten los spoczywa jedynie na nas samych. Co za bzdury. Jasne, w pewnym stopniu faktycznie tak jest. Każdy sam buduje swój charakter i swoją przyszłość. Tylko, że niektórzy mają szczęście i dostają od życia, w pełni wyposażony warsztat, a inni ino młotek, a i to nie zawsze.
N
Niech autor tej debilnej chujni dla gówniarzy cieszy się zatem, że dzięki temu mozolnemu zapierdolowi zawsze miał co jeść, gacie zawsze wyprane i dach nad głową. Gdyby było inaczej to nie miałby czasu na swój wysryw tylko by ciężko pracował by to wyżej napisane osiągnąć
Ehh, życie to coś więcej niż zaspokajanie podstawowych potrzeb…
N
Czy picie Martini na Lazurowym, nucenie pod nosem Sinatry / Marty Robbinsa, posuwanie o połowę młodszej Filipinki i praca na jedną czwartą etatu bez wychodzenia z salonu to podstawowe potrzeby? Według mnie tak!
Elej is my lejdi,
Elej is my lejdi,
Aj łąt dens,
Madam łyf juuuuuu
Jakby ktos na ciebie darl pizde przez 20 lat to zakladam ze nie bylbys w dobrej kondycji psychicznej
Polski kult zapierdolu (w tym sobotnie „bojowe zadania”) to dziedzictwo pańszczyzny. Chłop – niewolnik, musiał zapierdalać dla pana, płacić dziesięcinę plebanowi a resztką sił tyrać dla siebie, aby mieć cokolwiek do gara włożyć i nie zdechnąć z głodu. Obecnie kapitalizm się kończy. Nadchodzi era neofeudalizmu.
I właśnie oto odkryłeś głęboki sens śmierci.
Starzy ze swoją głupotą muszą umrzeć żeby młodzi mogli wprowadzić nowe, lepsze życie. Muszą poprostu zrobić miejsce dla młodości.
Przejebane, że dzisiaj starzy żyją mega długo. Okupują stanowiska, zajmują ziemię i nieruchomości, chcą wszystkim żądzić i nie wypuszczać z chytrych rąk w nieskończoność. A my na końcu też tacy będziemy. Śrut
Moi rodzice są brudasami. W lodówce ciągle znajduje się jakieś zepsute jedzenie: jogurty, mięsa, wędliny, sery, różne warzywa, majonezy, musztardy, koncentraty pomidorowe, dania gotowe. To wszystko gnije, pleśnieje, rozkłada się w lodówce. Na blacie kuchennym gniją owoce. Rodzice kupują je i nie zjadają wszystkich. Są leniami. Robią zakupy tylko raz w tygodniu i robią zapas jedzenia. Większości z tego, co kupują, nie zjadają. Wolą wpierdalać słodycze. Nie zmywają naczyń, nie wyrzucają śmieci. Ojciec w ogóle nie czyści muszli toaletowej, zostawia ją zasraną. Matka nie używa płynu, czyści muszlę samą szczotką i szczotka jest oblepiona gównem. Deska do siedzenia jest tak zabrudzona zaschniętym gównem i potem, że nie jest już możliwe wyczyszczenie jej. Na meblach jest mnóstwo kurzu. Nie czyszczą blatu kuchennego. Zostawiają na nim plamy i okruchy. W chlebaku, którego nie czyszczą, w każdym tygodniu leży spleśniałe pieczywo. W którymś dniu wstałem o wczesnej porze, by przygotować sobie śniadanie. Nie mogłem, ponieważ musiałem pozbyć się larw, które żerowały na pozostawionej na blacie niedokończonej jajecznicy i rozeszły się. Śmieć pierdolony miał pretensję o to, że zbudziłem go, bo nie mogłem powstrzymać wściekłości i musiałem wykrzyczeć kilka słów. Zdenerwowałem się i nie poszedłem do pracy. Miałem ochotę zabić ojca. On zostawił tę cholerną jajecznicę. Matka ma problemy z trzymaniem moczu. Zanim zaczęła stosować pieluchomajtki, sikała na podłogę i nie usuwała plam. Nie jest niedołężna. Jest leniwa. Nigdy nie pracowała. Przez lata kłóciła się z ojcem o pieniądze. Wolała to niż pracę. Kiedyś zostawiała w łazience brudne podpaski, niektóre nawet ukrywała w różnych miejscach. Jest pojebana. Podobno ma schizofrenię i nie może zrezygnować z leków. Twierdzi, że przez nie jest ciągle zmęczona. Od dawna nie dba o siebie. Rzadko się myje, nosi brudne ubrania. Oboje są pojebani, a ja cierpię przez to. Całe moje nieszczęście jest skutkiem życia z tymi ludźmi. Przez nich straciłem poczucie bezpieczeństwa i nie czułem spokoju. Ojciec jest winny tego, że moją matką jest wariatka, a matka jest winna tego, że mam agresywnego i chamskiego ojca. Nie będę płakał na ich pogrzebach albo będę płakał z powodu ulgi.
uciekaj!
To się wyprowadź i pokaż sam co potrafisz pierdolony przygłupie.
Wymyśliłem żart.
Pyta się alkoholik alkoholika:
– W szkole, w gimnazjum mnie uczyli, że 5,5 to w przybliżeniu 6, a nie 5. Jak myślisz, dlaczego tak jest?
– Bo trzeba być dobrej myśli.
Jak piwo ma 5.5% alkoholu to możesz powiedzieć komuś, że piłeś piwo około 6 procentowe albo prawie 6 procentowe, jeszcze możesz dodać „nie pamiętam dokładnie”.
Zawsze to lepiej brzmi niż 5 procentowe, tak moim zdaniem.
I taki jeszcze jeden przykład:
Jakbyś miał tak… 1.5 promila alkoholu we krwi to lepiej się chyba znajomym przyznać, że miałeś dwa promile niż jeden, prawda?
Bo co to jeden… Dla nas, dla mnie.
Wielki chuj.
Niech zgadnę- mieszkasz na wsi?