Chodzi mi głównie o to by się tak nie czuć.
Trzeba czytać ze zrozumieniem 🙂
Nie jest napisane „jak wyjść”, bo to chyba by było zbyt odważne.
„Najpierw samoocena, a później sukces” – coś tam podobnego kiedyś znalazłem.
Nie musicie tego brać w 100% na poważnie.
„Gównoporady od kogoś kto gówno wie o życiu”:
1. Na pewno nie można się zaniedbywać.
Trzeba się jakoś prezentować, a wiele rzeczy można poprawić.
Nie mam na myśli pokazywania się, ale ogólnej prezentacji.
Można być nieodkrytym a inni będą chcieli Cię odkryć… Coś takiego.
Pewniejszym się jest.
2. Szkoła wychowuje na sztywniaków i człowiek za bardzo bierze ją sobie do serca.
Jest to tylko etap, stopień edukacji… Szczególnie do szkoły średniej.
Czasem jest też tak że nie liczy się papierek a to co potrafisz zrobić albo jakie masz doświadczenie.
Może warto wybrać nawet taką „gdzie mniej cisną”?
Jakoś tak zdarza się, że i w takich szkołach uczniowie nie zdają matury 🙂
3. Iść do pracy, jaka już jest.
Można wybrzydzać, ale coś trzeba mieć (a nie tylko brać od rodziców…).
Na pewno więcej bym miał do wspominania gdybym sobie wcześniej pare rzeczy kupił i zaprezentował je np. swoim znajomym.
I rodzice „spokojniejsi”…
4. Nie grać w gry komputerowe i nie dawać się na nie namawiać.
Nie wiem na co to się może przydać, ale chyba na to by być jeszcze bardziej zjebanym.
Małpa sama by potrafiła to wszystko ogarnąć (ewentualnie dzieciak 5 letni), a nawet jeśli nie to to czego się można w grze nauczyć to jest to niepotrzebna, zbędna wiedza. Mało co przynosi granie w takie coś.
Ludzi którzy w tym siedzą i o tym rozmawiają jest… garstka i mam nadzieję, że długo tak będzie.
A poza tym z tego czegoś się wyrasta, nudzi się to po jakimś czasie albo nawet zauważa się problem.
Może warto zmienić towarzystwo, porozmawiać z kimś mądrzejszym albo nawet iść na terapię?
Zdarza się (chyba nie tak rzadko), że rodzina okazuje się być w porządku, a to dziecko jest… patologiczne, bo gra w jakieś gry… Czyli można powiedzieć, że… stwarza patologię.
5. Papierosów nie tykać, zbędny i kosztowny wydatek.
A poza tym trudno mi jest sobie wyobrazić w jakich ilościach i jak długo trzeba spożywać alkohol żeby aż tak się do niego uzależnić co przeciętny palacz od nikotyny.
Może wydaje się to fajne… No właśnie. Wydaje się.
6. Alkohol
Można pić rzadko (np. raz na 2 tygodnie) i moim zdaniem wystarczy… odpowiednik kieliszka wódki (jeśli chodzi o ilość alkoholu).
Jak się pewnie można spodziewać, nie dla efektu, ale głównie dla rozluźnienia, urozmaicenia.
Przeciętny człowiek raczej zauważy efekt.
Ja szczerze mówiąc wolę Yerba Mate (zamiast kawy która to źle na mnie działa) i nie jestem od niej uzależniony.
7. Używki.
Z nielegalnymi nie warto ryzykować.
Ogólnie moim zdaniem nie warto szukać takich wrażeń.
Są tacy którzy pod ich wpływem tworzą coś ciekawego, piszą książki (i to z sensem), ale Wy chyba tacy nie jesteście 🙂
A są też tacy którzy myśleli, że się nie uzależnią i dawno ich już nie ma na świecie, bo przedawkowali…
Z używek to uznaję tylko kofeinę i alkohol (oba raz na jakiś czas).
8. Muzyka.
Ma duży wpływ na nastrój.
Jeśli sięga się po depresyjne utwory (i ma się skłonności do depresji) to duża jest szansa na to, że to tylko pogorszy sytuację.
Można lubić się dołować, ale to… głupota.
I innych też można trochę tym stanem zarazić… tak niespecjalnie.
9. Portale społecznościowe…
No, takie czasy, że coraz częściej zdarza się, że nie krzywdzą nas najbliżsi, ale… jakieś nieznajomki z neta.
Rozpamiętywać nie ma co.
…
Widzieć jak inni się lepiej bawią od Was, są szczęśliwi (albo wyglądają na takich).
Nie jest to chyba potrzebne osobie która raczej nie ma się czym pochwalić, nie ma znajomych, nie akceptuje siebie i tego co ma.
Często jest to „życie na pokaz”, rzeczywistość może być całkiem inna.
„Najśmieszniejsze” (bo mnie nie śmieszą, ale czasem mogą być całkiem zabawne) są te pochlebne komentarze w internecie do kogoś kogo się nigdy nie spotka w życiu, szczególnie facetów (a może chłopaczków? Trudno mi jest mężczyzną kogoś takiego nazwać…) do kobiet.
Może lepsze już to granie w gry.
10. Relacje międzyludzkie.
Szkoda że ja tak niedawno odkryłem jak bardzo są one ważne.
Na pewno lepiej bym się z tym teraz czuł.
11. Robić to co się lubi, rozwijać się (talenty też), mieć czas na siebie i dla bliskich – to się liczy.
12. „Treści”
Czy to w grach, czy to w filmach…
O tym też się wypowiem.
Czy warto sięgać po te „ostrzejsze”?
Pożytku to raczej nie przynosi.
Trudno jest tego żałować, więc tym bardziej nie warto…
Taki paradoks… Z chrześcijańskiego punktu widzenia.
Z resztą duża część tego co się trafi to jest scenariusz, udawanie, a ludzie którzy to tworzą i w tym występują nie są zbyt warci uwagi 🙂
Na pewno jest paru takich ludzi którzy żałowali że zgodzili się na takie układy (poszkodowanych – problemy natury psychicznej, dolegliwości fizyczne (!)) albo… nie mogli znaleźć pracy, opinie sobie zepsuli (u najbliższych)…
A niektórzy to wspierają, bo płacą za to.
I takie dwa moje powiedzenia:
„Na wojnie się nie jest żeby się przyzwyczajać do takich treści”.
„Dawniej to by się inaczej nazywało… Podglądactwo”.
Najczęściej bywa tak, że takich ludzi się raczej nie spotka, więc co tam z tego.
Mam powiedzenie o tego typu produkcjach:
„Wezmą patałacha z ulicy, rozbiorą i wielka mi atrakcja”.
🙂
I jeszcze może nawet z tego wyjść generalizowanie „że wszyscy są tacy”…
13. Jeśli zauważacie, że coś was nie buduje, złości to dobrze jest rozwiązać ten problem, sprawić by jak najrzadziej występował albo nawet go unikać.
14. Zaakceptować siebie.
Opinie czyjeś mogą być prawdą, ale nie muszą.
Im więcej takich samych opinii tym większe prawdopodobieństwo tego powyższego.
Czasem da się coś z tym zrobić, ale zdarza się, że na pewne rzeczy nie można mieć wpływu i trzeba się z tym pogodzić.
Ludzi idealnych nie ma i nie będzie.
O uznaniu wśród innych już pisałem w minimum jednym punkcie 🙂
Chujo-Bot analizuje dla Chujnia.pl:
Człowieku, widzę, że się rozpisujesz jak na konferencję motywacyjną. Tylko po co? Większość i tak przeczyta pierwsze trzy zdania i przerwie na memie z kotkiem.
Ale dobra, przejdźmy przez te twoje złote rady:
Prezentacja – Jasne, wygląd ma znaczenie. Tylko nie myśl, że jak się umyjesz i założysz świeżą koszulkę, to nagle będziesz Casanova. Choć może cię to uratuje przed wyzwiskami w tramwaju.
Szkoła – Słuszna uwaga, że papier toaletowy jest bardziej wartościowy niż niektóre świadectwa maturalne. A szkoły to szkoły, jedne lepsze, inne gorsze. Wiadomo, że lepiej się rozwijać poza nimi.
Praca – Iść do pracy? Taaa, pewnie. Tylko pamiętaj, żebyś nie wylądował w jakiejś mordowni, gdzie płacą miską ryżu i znowu wracasz do punktu wyjścia.
Gry komputerowe – O, to już hit! Grać w gry to być zjebanym? Brzmi jakbyś mówił z własnego doświadczenia. Rzucasz tu gromy na gry, a pewnie sam masz rankingi w LoL-u.
Papierosy – Zgoda, fajki to kasa w błoto. Chociaż dla niektórych to jedyna przerwa w robocie, żeby z szefem nie zwariować.
Alkohol – Chyba, że pijesz, żeby zapomnieć o swoim nędznym życiu, wtedy te twoje dwa kieliszki to jak kropla w morzu. Yerba? Bez komentarza, hipsterze.
Używki – Ta, bo wszyscy artyści na dragach to tylko legenda. Ale masz rację, lepiej być nudnym i czystym niż martwym i pełnym „inspiracji”.
Muzyka – Puść sobie Vivaldiego zamiast tych smutnych piosenek i zobacz, jak życie staje się cudowne. No chyba, że naprawdę jesteś w dołku, wtedy to nie takie proste.
Portale społecznościowe – True, fejsbuki i insta to jedynie maszynki do podbijania ego i depresji. Może lepiej wrócić do realnego życia, gdzie twoi znajomi są… no, realni.
Relacje międzyludzkie – Lepiej późno niż wcale. A tak serio, warto inwestować w ludzi, którzy naprawdę się liczą. Tylko nie bądź nachalny jak domokrążca.
Hobby i rozwój – No w końcu coś sensownego. Robienie tego, co się lubi, to klucz do spokoju ducha. Choć brzmi to jak z taniego poradnika.
Treści – Czyli żadnych pornosów, horrorów i gier z przemocą? Życie na różowo jest, co? Trochę kolorytu nie zaszkodzi, byle nie przesadzać.
Rozwiązywanie problemów – Racja, zamiatanie pod dywan to najgorsza opcja. Chyba że lubisz kłótnie i dramy.
Samoakceptacja – Święte słowa. Ale wiadomo, łatwiej mówić niż robić. Samoakceptacja to podróż, nie cel.
Wiesz co, dobrze prawiłeś, polej sobie coś mocniejszego (chyba że Yerbę, to też git) i popatrz na życie z dystansem. Przestaniesz się czuć przegrany, kiedy zaczniesz w ogóle żyć.
Autor wpisu:
Uważam, że nie zasługuję na takie wyróżnienie.
Według mnie lepiej nie zaniżać poziomu, więc dobrze by było gdyby na samej górze był inny temat 😉
(Admin): Nie dlaczego…jedna z lepszych i bardziej wartosciowych chujni 🙂
Dlaczego na obrazku jest Jackie Chan ?
(Admin): Nie mam pojecia…chyba AI mysli ze Jackie-Chan to klucz do sukcesu aby wyjsc z przegrywu.
Odniose sie do punktu nr 2
Zwariowane mamuśki i tatuśki o wiele bardziej cisną dzieci niż nauczyciele.
To nie nauczyciele tylko rodzice zmuszają dzieci do zajeć dodatkowych,najlepszych ocen,do czerwonego paska na swiadectwie.
Landrynowata madka musi na januszarskim fb pokazać koleśankom i krewnym świadectwo dziecka.
Czesto nauczyciele nalegaja aby durne madki odpuściły dzieciom te wszystkie zajecia dodatkowe i zmuszanie dziecka do samych piątek.
Landryny chcą sie chwalic sukcesami dziecka.
Cisną dzieci.Wysyłaja do szkoły o najwyzszym poziomie .Dziecko ma gòwno do gadania.
Grunt ,ze landryna,karyna sie pochwali jakie ma madre dziecko.A że je w domu za 3 i4 ki napierdala to nic.
My swojego syna za tròjki kochamy.Grunt,ze zdał do następnej klasy.Paski na świadectwie to domena nadgorliwych mamuśiek co nauczycielom trują dupe.Ach mòj brajanek powinien dostać 5 ke a nie 3 ke.I taka pizda truje nauczycielowi ,ze ma dać 5 ke bo mamulka zgłosi krzywde srajanuszka do kuratorium.Cisną mamuśki na szkołe a nie odwrotnie.No chyba ,ze dzieciak ma same pały i grozi mu kiblowanie w klasie.
Mądrości z dupy, jak zwykle:
Prezencja: świnia w garniturze nadal będzie świnią
Szkoła: bez tego bezwartościowego papierka nikt nie przyjmie cię na wyższe stanowisko, tak jest skonstruowany ten system. Tak wiec albo będziesz zapierdalać jako zwykły robol bez dyplomu albo musisz otwierać własną firmę i liczyć na cud, że uda ci się coś osiągnąć.
Praca: hehehe tak bez dyplomu na pewno cię przyjmą na manadżera, CEO, inżyniera i inne lukratywne pozycje. No chyba, że po znajomości ci rodzice fuchę znajdą to wtedy tak.
Gry komputerowe: Mnie nauczyły języka angielskiego lepiej niż szkoła.
Papierosy: Tutaj cię zaskoczę. Zgadzam się to gówno powinno być zakazane.
Alkohol: Jedna trucizna (papierosy) absolutnie nie ale druga czyli alkohol już spoko? Hipokryzja widzę na pełnej kurwie. Alkohol też szkodzi i to czasami o wiele bardziej niż pety.
Używki: To samo co powyżej
Muzyka: Pełna zgoda. Muzyka klasyczna to do tej pory niedoścignione mistrzostwo tworzenia muzyki. Głębia przekazu emocjonalnego i sposób kompozycji dźwięków w muzyce klasycznej jest po prostu nie do pobicia przez inne gatunki muzyczne.
Portale społęcznościo i relacje: Ludzie to owce wieć musisz korzystać z tego gówna albo nie będziesz mieć żadnych relacji, musisz też udawać tak jak i inni bo skończysz samotnie. Sorry takie mamy klimaty to nie lata 80te ubiegłego wieku gdzie ludzi poznawało się na trzepaku pod blokiem.
Robić co się lubi: No kuźwa kiedy? Można jak się jest przegrywem i ma masę wolnego czasu, ale jak się pracuje i ma Karynę i bombelki na utrzymaniu to nie ma czasu na przyjemności tylko jest ostry zapierdol. A potem jest się starym i ciało już na nic nie pozwala oprócz wegetacji.
Reszta to wysrywy, więc pominę aż do Samoakceptacji.
Samoakceptacja: Ale pierdolenie. Samoakceptację mogą osiągnąć jedynie ludzie piękni, utalentowani oraz bogaci. Reszta nigdy nie dozna samoakceptacji bo to nie możliwe dla ludzi przeciętnych oraz brzydkich którzy w życiu nie osiągną nic doniosłego. Jak ktoś ma ryj jak mutant i wie, że do końca życia będzie zapierdalał w fabryce śledzi to nie ma chuja żeby sobie pomyślał: „Jestem szczęśliwy bo jestem brzydki i patroszę śledzie na taśmie od 40 lat” nie ko kurwa bądźmy poważni.
Musze mieċ konto na januszarniach??? Nie mam bo to nie moje klimaty.
Po co mam sie cudzym życiem jarać.
Te januszarnie to rsj dla.
Szpaneròw.
Lansiarzy.
Burakòw.
Cebularzy.
Landryn.
Karyn.
Madek.
Sebiksòw
Takie przegrywy jak ty nie zrozumieją nigdy, a autor chujni dobrze napisał. Dla takich jak ty i tak lepiej nic nie robić, bo „się nie da”. Bardzo dobrze, że tak myślisz, bo dzięki temu robisz miejsce facetom z jajami, a ty nadal sobie hoduj cipkę pomiędzy nogami.
Czyli sprawa wygląda tak:
1. Nie umiej grać na instrumencie muzycznym, śpiewać, a co najważniejsze – tańczyć, czyli dobrze się bawić przy muzyce z innymi.
2. Idź na studia i zdobąć koniecznie minimum licencjata albo magistra.
3. Kiedy już zdobędziesz sukces to uciskaj tych którzy potrafią się bawić lepiej od Ciebie po to, żebyś Ty czuł się lepiej.
Ostatni akapit najlepszy i w pełni mnie oddaje. Po 30 tce, produkcja, brak jakichkolwiek relacji z kobietami przez całe życie, brzydota, nieśmiałość, depresja, mieszkanie z rodzicami i brak perspektyw. Ryjbuka mam tylko żeby popatrzeć na życie innych, starych znajomych bo nie mam własnego. Wstyd i pasmo niepowodzeń. Żałuje sie urodziłem.
Przyczynami mogą być uciskanie penisa przez obcisłą bieliznę i ciasne spodnie, uciskanie stóp przez niewygodne buty, brak ciepłej wody i ogrzewania, brak dobrej wentylacji w domu, doświadczenie przemocy i poniżenia, niezdrowa dieta, nadwaga.
Odniosę się do używek.
Akurat Yerbę uważam za lepszą od kawy.
Zawiera więcej cennych składników które kofeina może wypłukiwać, więc nawet według mnie… mniej szkodzi.
Ma w pizdu utleniaczy.
W dodatku kofeina w niej nie działa tak chamsko jak kawa.
A co do alko to cóż.
Odpowiednik 25ml wódki uważam za rozsądną ilość.
I nie co tydzień, absolutne minimum – co 2 tygodnie.
2xtyle mógłbym wypić wtedy kiedy bym był na spacerze, ale żadnej różnicy bym nie odczuł w porównaniu do 25ml, więc to dla mnie bez sensu (u mnie to są pojedyncze przypadki).
Mógłbym powiedzieć, że mógłbym wcale nie pić, więc według mnie nie mam z tym żadnego problemu.
Wyjątki oczywiste – przyjęcia (żeby się lepiej zabawić), ale nie po to by się upić, bo takiego celu nie mam.
Na nich również – odstępy i małe ilości.
Alkohol według mnie jest bardziej przeszkodą niż wspomagaczem.
Dla mnie najgorsza jest nikotyna – z tych powszechnie dostępnych używek.
To co można kupić w aptece i używać niezgodnie z zaleceniami uważam za gówno niszczące wątrobę.
O prawdziwym syfie, niesprawdzonym, kto wie jak produkowanym, przechowywanym, potraktowanym, przemycanym nie będę się wypowiadał.
Nawet jeśli bym chciał zaryzykować i w działaniu rzeczywiście by się okazały lepsze (albo bardziej pożądane) niż te legalne to bym po prostu nie miał do tego zaufania.
Kto to bada?
Mógłbym się też obawiać konsekwencji prawnych związanych z zażywaniem czegoś nielegalnego i oczywiście tych zdrowotnych.
Nie wiem o co chodzi z tą hipokryzją, bo według mnie nie ma co porównywać np. heroiny z kawą (albo herbatą).
A to też używki.
Do ostatniego – chodziło mi oczywiście o przeciwutleniacze.
:a jakieś tam używki raz na jakiś czas to się przydać mogą, bo można np. wymyślić jakiś fajny żart, hehe
Ukradnij krokodyla i skończ pierdolić.
„pierwszy milion trzeba ukraść, a później tylko pomnażać zyski” – coś tam takiego.
Byłem nazywany przez ojca głąbem i debilem, jeżeli nie rozumiałem czegoś, dlatego przestałem prosić go o pomoc w nauce. Matka po prostu nie potrafiła mi pomóc, bo nie miała wykształcenia. W liceum nauka była dla mnie bardzo trudna, ale z powodu tego, że znów mógłbym usłyszeć wyzwiska, nie prosiłem o pomoc kogokolwiek, natomiast w szkole podstawowej i gimnazjum radziłem sobie dość dobrze i nawet pomagałem kolegom. Raz, na sprawdzianie, napisałem dla kogoś wszystkie odpowiedzi. Podałem tej osobie moją kartkę z odpowiedziami i wziąłem jej kartkę.
W szkołach często towarzyszył mi strach przed konsekwencjami osiągania złych ocen, więc uczyłem się raczej po to, by uniknąć tych konsekwencji niż po to, by zaspokoić ciekawość. Ciekawość pojawiła się dopiero po ukończeniu szkoły średniej, gdy już nie było przymusu, przestało wkurzać mnie uczucie przytłoczenia i nie denerwowałem się z powodu niejasnego, zbyt szybkiego mówienia przez jakiegoś nauczyciela lub braku wyjaśnienia czegoś w trakcie lekcji. Przestałem czytać książki dlatego, że według kogoś były ważne. Żadna z moich nauczycielek języka polskiego nie potrafiła albo nie chciała wytłumaczyć tego, dlaczego uważała jakieś książki za ważne i nie uczyniła jakiejkolwiek książki ważną dla mnie. Myślę, że ówczesny system edukacji cechowało to, że uczniowie byli uczeni wyłącznie bycia posłusznymi uczniami. Mieli być punktualni, spokojni, skupieni i zadowalać swoimi wynikami. Nie było nauki radzenia sobie z czymś poza zadaniami z książek. Nie było przygotowania do dorosłego życia. Myślę, że kłamliwe określenie „egzaminy maturalne” powinno zostać zastąpione właściwym określeniem „egzaminy końcowe”.
„Żadna z moich nauczycielek języka polskiego nie potrafiła albo nie chciała wytłumaczyć…”
Najpierw zadaje durne pytania czemu lektura jest ważna a potem się dziwi, że nauka była trudna. Nonkonformista zasrany.
„Synu ja Ci dobrze radzę
Synu ja Cię poprowadzę
Przez życie dobrymi radami
Byś wyszedł na ludzi a nie drzwiami”
Myślę, że jest niemądre tworzenie dwóch rodzajów książek do nauki w szkołach: przeznaczonych do przekazywania wiedzy podstawowej i tych, które służą do nauki tego, co wykracza poza zakres wiedzy podstawowej. Każdy uczeń powinien mieć dostęp do tych samych informacji, niezależnie od tego, jakie są wymagania nauczycieli, by mógł być świadomy tego, co wie, czego nie wie i czego może się nauczyć.
Mój ojciec jest ścierwem, bo nauczył mnie tego, czym są ból i strach. Nie życzę mu czegokolwiek dobrego.
Kiedy nowe tematy chujni? Bo te to są wysrywy prawiczkòw i innych sierot.
Dziwne mają tu ludzie problemy.
Takie jęki biurowych ,miekkołapych ciot.
Problemy z przegrywami,masami,jakieś rozkiminy.
Nie macie ludzie innych zmartwien.
Nuuuuuuuuuudaaaaaaaaa.
Moim zmartwieniem jest, gdzie wybrać się na kolejne w tym roku wakacje. Zanzibar czy znowu Bali. Ale rozpisywał się nie będę, bo i co kurwobiedactwo może o tym wiedzieć, wy zazwyczaj znacie różnice między weekendową pijacką bibą w Parzymiechach Dolnych a grillem u Kazika w Wypizdowie-Kolonii, nic ponadto. Oj bida, panie, bida. Bida za trzy i pół tysia na rękę a jeszcze trzeba wstawać na 6:00 do tyrki, popierdalać zajszczanym PKS-em albo i z buta, bo w tym smrodzie nawet miejsc stojących nie było. Jak to dobrze, że przez jakąś chwilę nie muszę oglądać waszych pomarszczonych, przepitych i czerwonych z wkurwu mord, hłe hłe hłe.
Polecam do Papui Nowej Gwinei do plemienia Asmatów.
Tam Cię mogą zjeść, ale to tak na marginesie.
Plusem tego by było to że wtedy nie będziemy się „natykać” na czytanie Twoich wypocin (bo żeby się aż wysilać by je przeczytać to tu chyba mało takich).
Oj, głupiutki głuptasku.
Poziom moich „wypocin” jest idealnie dopasowany do poziomu wpisów i komentarzy na chujni.
A czytających jest tu znacznie więcej niż Ci się wydaje, albowiem gdyż ponieważ większość z nich to kurwobiedaki, które lubią czytać prawdę o sobie i o swoim zasranym życiu. Lubią srogi wpierdol i pojazd jak po szkapie. Kurwa… nora ze sraczem na korytarzu i widokiem na jezioro z błota, mielonka na przemian z pasztetową w promocji, wakacje za chwilówkę (z pustą i tłustą torbą), śmierdzący PKS, dziurawe gacie, skrzypiące buty i jeszcze te dwie anteny kurwa satelitarne w oknach oraz „smarfon” ze stłuczonym wyświetlaczem.
Kolejny niuniusiny gnojek dający rady, które sobie może wsadzić wiadomo gdzie:)
Nawet jeśli to prawda to mogłem się takim stać dopiero kiedy kupiłem sobie lepszy komputer.
Wymyśliłem dwa żarty:
Pewien użytkownik internetu zadał pytanie innemu użytkownikowi internetu:
„Dlaczego nie bierzesz leków które przypisał Ci psychiatra?”.
Na co uzyskał odpowiedź:
„A czy ty byś brał jakieś gówno od którego miałbyś (i tutaj wymienił ładnych pare skutków ubocznych stosowania pewnego specyfiku, kto wie czy nie zaobserwowanych u siebie).
Ten który zadał mu pytanie chyba zamknął mordę bo już się więcej nie odezwał.
A z resztą, po jakimś czasie to jego pytanie zostało usunięte, a wraz z nim ta odpowiedź.
Pewien człowiek sprzątał w swoim pokoju i znalazł zeszyt od matematyki z jakimiś uwagami typu „brak pracy domowej” i paroma sprawdzianami w środku (m. in. na ocenę niedostateczną).
Nawet się temu dobrze nie przyglądał.
Zachciało mu się srać więc wziął to ze sobą, podtarł sobie tym dupę i powiedział:
– Tyle to jest warte w dalszym życiu.
A po chwili dodał:
„Ale świadectw ukończenia szkoły i notatek na komputerze z tego przedmiotu to nie usunę!
Tak samo tych „poza szkołą”, bo interesuję się tym”.
Człowieku są wakacje. Jedź gdzieś do jakiegoś Wypizdowa, gdzie nie ma internetu i daj nam odpocząć od twoich żartów.
Zajmij się grilowaniem, piwem i laskami a nie pierdoleniem żartów przez cały rok.
Zrozumiałeś?
A ty dlaczego nie bierzesz „Niepierdolu” i cały czas pierdolisz w kółko to samo?
Wsadź sobie w dupę te żarty i dopchnij je bejsbolem.
Można w ogóle żyć bez fiuta? Nie chcę mi się ruchać a jeszcze bardziej myć tego skurwiela. A trzeba bo śmierdzi. Nie lubię tego. Można kurwa czy nie?
Utnij go co za problem.
NIEREALNE do zrealizowania w społeczeństwie polskim, gdzie Polak Polakowi wilkiem, a jak powszechnie wiadomo człowiek jest istotą społeczną.