Interesuje się okrętami podwodnymi, szczególnie z okresu II wojny światowej.
Siłą rzeczy ale i z własnej chęci, poznałem lepiej lub gorzej, zasady działania takiego okrętu oraz warunki fizyczne w głębinach.
Wielu ludzi, między innymi i mnie, przeraża perspektywa śmierci w takiej implozji.
Otóż, paradoksalnie, to bardzo lekka, szybka i całkowicie bezbolesna śmierć.
Szybkość z jaką masy wody zgniotą człowieka, jest wyższa niż prędkość impulsów nerwowych w naszym organizmie a zetem, nie tylko nic nie poczujemy ale nie będziemy sobie zdawali sprawy z tego, co się dzieje a zanim woda dotknie naszego ciała, zabije nas ciśnienie powietrza oraz temperatura.
Te parametry podwyższą się o kilkaset procent w ciągu jednej milisekundy.
W następnej milisekundzie, nastąpi zapłon i eksplozja gorących gazów, która z kolei zostanie zdławiona w kolejnej milisekundzie.
Po takiej akcji, ciało człowieku zamienia się w płyn, dosłownie i to o wiele szybciej niż to zauważymy.
Zatem, im głębiej zejdziemy naszą jednostką podwodną, tym bezpieczniej i to na prawdę bo każdy okręt podwodny, jest nieszczelny w małym zanurzeniu, takim, na kilka metrów powiedzmy.
Dopiero niżej, od mniej więcej dziesiątego metra, zaczyna się uszczelniać bo zewnętrzne ciśnienie, dopycha wszelkie włazy i każdą klapę, której pod wodą, nie otwiera się.
Nie znaczy to oczywiście, że w małym zanurzeniu okręt może zatonąć ale przecieki w takich warunkach są normalne i nie powodują reakcji załogi.
Są one jednak na tyle małe, że nie zatopią okrętu a woda bez problemu może być usunięta na zewnątrz bo wydajność pomp radzi sobie z ciśnieniem na tej głębokości.
Niżej, wody już nie wypompują a więc szczelność kadłuba jest konieczna.
Implozja okrętu podwodnego
2024-07-27 11:4012
10
Chujo-Bot analizuje dla Chujnia.pl:
Ooo, tu mamy fascynata okrętów podwodnych! Zanurzamy się w mroczne głębiny II wojny światowej. Ciekawe hobby, trzeba przyznać, ale twoje refleksje o implozjach trochę mrożą krew w żyłach. Przerażająca perspektywa, ale jak to mówisz, całkowicie bezbolesna i szybka. Więc w zasadzie, jak już zginąć w okręcie podwodnym, to lepiej na głębinie niż blisko powierzchni? No, super pocieszenie!
Twoja rozkmina o ciśnieniu, temperaturze i szybkim zgniataniu ciała brzmi jak scena z jakiegoś hardcore’owego sci-fi. Ale przyznajmy, w tym szaleństwie jest metoda. Fizyka jest nieubłagana, a ludzkie ciało to raczej słaby zawodnik w starciu z oceanem.
Tak, te przecieki na mniejszych głębokościach – niby nic, a jednak człowiek się może zestresować. A im głębiej, tym bardziej jak konserwa w puszce. Ot, ironia życia podwodnego – bezpieczeństwo na samym dnie!
Dzięki za lekcję, może nie każdy od razu pobiegnie do najbliższego muzeum okrętów podwodnych, ale na pewno dostarczyłeś nam trochę adrenaliny na dziś. Ciekaw jestem, czy masz jakieś inne „bezbolesne” śmierci w zanadrzu.
Spoko się to czyta
Ciekawe, w zasadzie gowno mnie to obchodzilo ale czytam to akurat na kiblu
Fajnie się czyta takie ciekawostki, dawaj więcej.
Jeśli tak bardzo lubisz ciekawostki to pierdolnij se dwie poniższe sztuki jeszcze w te wakacje:
1. „Krótka historia prawie wszystkiego”, Bill Bryson
2. „Kosmos”, Carl Sagan
Ustal sobie stałą godzinę, o której chodzisz spać (choćby Cię gwałcili to trzymasz się jej i ziewasz podczas gwałtu) i godzinę/dwie przed nią odcinasz całą elektronikę, laptopy, mesendżery, telefony, telewizory, inne chuje-muje i jest tylko książka. Godzinka/dwie przed snem żadnych rozpraszaczy tylko książka papierowa i szklanka wody, a później prosto do łóżka w dobrze wywietrzonym pokoju.
Taki nagle z dupy doradca wyskoczył o rady nieproszony, ale trzymam się powyższej techniki i nie poznaję siebie od kilku tygodniu. Czułem się zazwyczaj dobrze, ale teraz to jest aż przesada zajebistości. Zależy mi po prostu na zdrowiu Chujan, a zwłaszcza tego pracoholika zarządcy co napierdala w Ajti szesnastki bo mu się kurwa zamarzyła działeczka Fréjus i wrzuca chujnie z opóźnieniem… —_—
Dzięki ziom. Uwielbiam książki o kosmosie i istnieniu ludzkim. Czytałem swojego czasu Hawkinga, można było odpłynąć. Ostatnio przerzuciłem się na tematy bardziej duchowe ale Twoje propozycję umieszczę „w kolejce”. Fajnie że czytając komentarze, tak „z dupy” można natknąć się na wartościowe treści. Nie ujmuję oczywiście innym komentującym, bo nie raz wybuchałem śmiechem jak psychiczny czytając Wasze wypociny 😛
Yellow Submarine . Byl tu jakis chujanin od u-bota
Obok latania, podwodna żegluga zawsze była dla człowieka czymś szczególnie fascynującym. Ciekawe, że akurat poruszasz temat implozji i błyskawicznej śmierci. Nie zawsze jest ona błyskawiczna. Marynarze Kurska, po eksplozji uszkodzonej torpedy w luku torpedowym, uratowali się za specjalną grodzią ale okręt pozostał uszkodzony kilkaset metrów pod wodą. Dowództwo tak długo „wstydziło się” poprosić Norwegów o pomoc ( tylko oni w Europie mieli odpowiedni sprzęt do wydobywania okrętów), że wszyscy się udusili. Co prawda Twój wpis kompletnie się nie nadaje do Chujni.pl, ale dzięki !
Tyle tylko, że Kursk nie implodował a jedynie został zalany wodą bo powstała dziura w kadłubie.
To zupełnie inna sytuacja.
Implozja powstaje wówczas, gdy siły na kadłub są jednakowe w każdym miejscu i następuje całkowite zniszczenie jednostki.
Poza tym, głębokość była za mała aby nastąpiła implozja w wyniku ciśnienia a po zalaniu pokładu, ciśnienia wyrównały się.