Witam wszystkich skażonych toksynami współczesnego popierdolonego świata, nie wspominając już o naszej chujolandi. Zdaję sobie sprawę że mój problem w porównani z problemem małego murzynka nad którym krąży stado sepów lub biedaka który po wypadku nie jest w stanie ruszyć własnym chujem lub podrapać się po dupie nie jest do końca problemem, choć z drugiej strony niedziałająca należycie psychika może w dużym stopniu spierdolić życie danej jednostce. Mam wszystko czego potrzebuje do życia typowy polski biedak, mam żarcie w lodówce, piękną dziewczynę, trochę grosza na koncie które prawdopodobnie przepierdolę chwilę przed końcem świata aby przeprowadzić się z wynajmowanej kawalerki na swoje. Prace mam za chujową kasę z możliwością dorabiania i uwaga kurwa teraz największy przywilej w zdychającym, gnijącym państwie -> umowa na czas nieokreślony, zajebiście dostanę odprawę w przypadku zwolnień a pazerna świnia która pełni funkcję mojego przełożonego będzie musiał się nakombinować zanim mnie wypierdoli, chuj z nim. Nie jestem szczęśliwy choć powinienem, biorąc pod uwagę cały świat to jestem bogaczem. Moje życie przepełnione jest napięciem, niepewnością i często frustracją, dziewczyną mnie wkurwia, jak zresztą wszyscy ludzie, często mam wrażenie że bucek u góry coś popierdolił i zesłał moją duszyczkę w nieodpowiednie czasy albo i nawet na niewłaściwą planetę. Choć na obecną chwile na nic złego się nie zapowiada, nie ma żadnych znaków zwiastujących przykre wydarzenia, wiem że wszystko się spierdoli, a dokładniej ja wszystko zrujnuję przez brak umiejętności normalnego funkcjonowania w społeczeństwie. Laska mnie zostawi albo co gorsza mi odpierdoli i ją porzucę. Do tego jestem mistrzem udawania, wszyscy widza we mnie uśmiechniętego chłopaka, nikt nawet nie domyśla się co mi siedzi w głowie. Czy ja mam do chuja 16 czy 26 lat, albo zatrzymałem się emocjonalnie na etapie szesnastolatka! Już sięgałem po prozak, nie wiem czy jest na receptę ale mam dojście, chora duma podpowiadała mi ?nie jesteś ciotą, sam sobie poradzisz?, alkoholu nie tykam iż wiem że jak zacznę to już pomnie. I tak sobie funkcjonuję z fałszywą nadzieją że jutro będzie lepiej, zaraz po tym wkurwiam się bo wiem jak będzie wyglądał mój jutrzejszy dzień. Poważnie rozważam wizytę u psychologa, niech mi przypierdoli najlepiej i wyjebie za drzwi skoro przychodzę z czymś takim, może to byłby lek. A wszystko przez kilka związków chemicznych które krążą mi w głowie w niewłaściwych proporcjach, to jest dopiero wkurwiające. Dziękuję.
Psychiczna katorga
2012-01-02 22:3239
62
Mam podobnie:/
Jeżeli myślisz negatywnie to wielce prawdopodobne jest, że tak się właśnie stanie 😉 Odwróć myślenie o 180 stopni i będzie git.
Jesteś idiotą,skoro wierzysz że pojebany psychiatra jest w stanie ci pomóc.Wszystko się spierdoli-to jest normalne i pewne.Więc nie przejmuj się,że coś może się spierdolić.Przyjmij to za pewnik i bądź przygotowany na to w każdej chwili.Poza tym skoro nadal ci źle to znaczy że to życie które masz wcale cię nie cieszy.Ja polecam otworzyć coś własnego i pierdolić etat,bardzo pomaga.
Raczej do psychoterapeuty. Idź, spróbuj (80-120 zl wizyta).Najlepiej jednak jakbyś się zapisał na wolontariat w hospicjum. Minus i minus, dalej wykurwisty plus.
Lepsze to, niż niedostateczny!
Mam podobnie. Jestem dziewczyną, nie ma chłopaka, ale: też mam żarcie w lodówce, mam co założyć na zadek, studiuję dwa moje wymarzone kierunki, mieszkam w mieście w mieszkaniu w bardzo dobrych warunkach. Jednak ja codziennie wmawiam sobie, że jestem do dupy! Nawet świadomie tego nie robię, tylko już mam to jakby zaprogramowane, że co dobrego by sie nie stało ja odbieram to inaczej. Wciąż się dołuję sobą, że a to nie jestem tak fajna żeby mieć dużo znajomych, przyjaciół, znaleźć chłopaka… Też chętnie bym wskoczyła 'na kozetkę’ ale mnie nie stać… Więc jakoś se żyję, przewracam te kartki kalendarza czując że nie wiem po co tu jestem… Ale ostatni miesiąc to była nerwica, brak snu, początki depresji… Rozumiem Cie! Ale, powiem Ci, że rozumiem też to że stresujesz sie różnymi rzeczami, tak dziś bywa, każdy jest w stresie… Może przez to takie masz czarne myśli… Moje wnioski: jakbyś najbardziej nienawidził swojego życia, siebie, DOCEŃ TO CO MASZ!!! Masz kobietę, którą z pewnością kochasz, i która kocha Ciebie, pracę, którą pewnie kiedyś uda się zmienić, przecież nic nie trwa wiecznie. Ostatnio miałam straszny sen że zachorowałam na nowotwór. I to dopiero otworzyło mi oczy na to ile dobrego mnie spotyka w życiu!!! Pomyśl prosze choć sekunde o moich słowach i zastanów sie zdroworozsądkowo – czemu każdy wymaga raju na tej ziemi?… A może samemu trzeba go zacząć budować?
Może to być dystymia spowodowana poprzez zaburzenie osobowości, takie jak:
– osobowość zależna
– osobowość narcystyczna
– osobowość unikająca
– osobowość typu borderline
której przyczyną jest toksyczne wychowanie lub inny czynnik społeczny, czy też genetyczny. Ja tak mam – osobowość unikająca i najprawdopodobniej czynniki genetyczne(samobójcy i nerwice u bliskiej rodziny). Proponuję jakieś dobrane SSRI, jeśli prozac nie działa(musisz brać przez dłuższy okres) to dobierz jakiś inny. Da się żyć, choć nie przeczę, że jest chujowo.
Bierz niacyne, znajdź jakiś suplement w aptece, który jej dużo zawiera. Mi pomogło i to bardzo na taki stan. Prozak przytępia zmysły, ma dużo skutków ubocznych. Niedobory niacyny dają takie objawy jak opisujesz (niacyna to witamina). Odczekaj 3 tygodnie. Jak się nic nie poprawi idź do psychologa.