A tu podwójna sesja za pasem i dwie prace dyplomowe nie ruszone…

Przeżywam ten przegięty moment – jakoś miesiąc po rozstaniu z panną. Dochodzi do mnie, że to już game over. 1000 myśli na minutę, że lepszej nie znajdę, że nawet jeśli, to nie będzie mieć tych cech, które ma tamta… Żeby nie było zbyt miło, to mieszka trzy domy ode mnie. I dalej, jak automat, wyprowadzam jej psa. Wmawiam sobie, że to tylko dla mojej przyjemności, bo to prawda. Ale ta „prawdziwsza” prawda jest taka, że chcę mieć powód, żeby napisać do niej smsa: „Świeci słońce, ładnie jest, biorę psa”, i liczę na to, że ona odpisze, że chce się zabrać. A dalej liczę na to, że na tym ewentualnym spacerze będę mógł rozwijać do niej gorzkie żale, w podtekstach i wprost, że może wywołam u niej choć zaszklenie oczu i doznam namiastki satysfakcji.
Jak na razie najwięcej zyskuje pies.
Najgorsza jest ta świadomość, że mi się tylko wydawało, że myśmy zerwali, ta świadomość, że przecież ona mnie zwyczajnie rzuciła a całe to zrywanie w „przyjacielskiej atmosferze” to był pic na wodę. Niezamierzony pic, bo to nie jest perfidna baba. To taki pic wymyślony przez jej pragmatyczny instynkt a nie rozum. Jak by nie było, nie jest przyjemna myśl następująca:”A jednak nie byłem kimś naprawdę wyjątkowym, jak wnuczek z reklamy cukierków”. Momentalnie poczucie własnej wartości spada do zera.
Czy ją kocham/łem to naprawdę trudno powiedzieć. Mi się wydawało że tak, ale kiedy patrzyłem na moich kolegów zalewających swoje kobiety cukrem aż do mdłości, to sam nie wiem. Bardzo mi zależało a czy to była miłość? To jest najmniej ważne w tym momencie.
Wiem że z miłością, lub bez, na samą myśl co będzie, kiedy zobaczę ją z innym, cierpnie mi skóra.
Indolencja i niemoc. Kiedy byłem z nią oglądałem się za laskami na okrągło i żałowałem, że moja kultura i religia jest monogamiczna. Kilka dni po rozstaniu myślałem czy by nie przypieczętować zerwania w ramionach innej (bo jedna taka cały czas wpycha mi się na „ławkę rezerwowych”). Ale wtedy byłem jeszcze chojraczek, myślałem – jak wcześniej wspomniałem – że to ja skończyłem ten związek. Teraz brzydzę się na myśl, że miałbym się tarzać z inną dziewczyną, skoro z tą uskuteczniałem wstrzemięźliwość (bywało, że nieudaną, ale liczyło się staranie), że niby do ślubu, jako wyraz szacunku do nas obojga i takie tam…
Dwa lata… Może niecałe dwa, bo zaczęło się psuć od kilku miesięcy… Więc niecałe dwa lata pławiłem się w jej słowach o mojej jedyności, wyjątkowości, fajności, ładności. O planach się mówiło, o dzieciach, o ślubie. Chyba obrosłem w piórka od tego wszystkiego. Albo inaczej – przestałem się starać, wychodząc z założenia, że złowionej ryby się nie nęci. Chyba dobrze, że nie popadłem w słitaśną różowość, bo by mnie miała za zero. Ona przez te dwa lata po prostu dojrzała do tego, że jest jej potrzebny całkiem inny facet. Potrzebny jej facet wiedzący czego chce, z pozycją, jasną perspektywą i kasą, a nie goły romantyk, inteligencik dorabiający na korepetycjach. I w sumie to rozumiem, ale mniej by mnie to dziwiło, gdyby dopiero na nadchodzącą wiosnę nie pisała matury w technikum. Ona już widzi swój biały, sterylny domek, w którym wszystko działa na guziczek. A ja nie działam na guziczek. Nie potrafię się zmienić w przeciągu tygodnia ani miesiąca, w gościa, który bez cienia spięcia świetnie się bawi na dicho-potańcówkach, który żartuje tylko w taki sposób, jaki jej się podoba, lubi obiadki z na urodzinach jej wujków, który nie lubi się polenić i zawsze pamięta o opuszczaniu klapy sedesu. Przede wszystkim nie potrafię rzucić wymęczonych studiów na ostatnim roku, żeby pójść do roboty, zarobić na auto i chawirę i tym jej w końcu zaimponować. I to jest najgorszy problem.
Ale ja się tam płaszczyć nie będę. Nie ma takiego bicia, które by mnie zmusiło do skamlenia o come back. Faceci walczący o dziewczynę w takiej sytuacji to flusie. Wybłagana miłość, jak okruchy z pańskiego stołu, to nie dla mnie. Znam swoją wartość.
„Jeszcze nie dzisiaj, może jutro się rozejrzę za legalną pracą, ewidencja i urzędem. Za zarobione pieniądze się ubiorę. I zdobędę serce pięknej kobiety. Jeszcze wszystko się odmieni” – tak rapował kiedyś Peja, którego kiedyś (dawno temu) słuchałem. Bynajmniej, hiphopowe treści nie są dla mnie żadną wyrocznią, ale te słowa w przybliżeniu określają moje nastawienie do życia, które „załączę” po przemęczeniu obecnej „żałoby”.

Pozdrawiam wszystkich niełatwych facetów, którzy nie działają na guziczek, którzy nie dają się modelować jak plastelina, choć znają swoje wady i walczą z nimi. /T.

23
47

Komentarze do "A tu podwójna sesja za pasem i dwie prace dyplomowe nie ruszone…"

  1. chujowiczu! zarabiaj z kluu.pl, bez działalności gospodarczej, konto automatycznie weryfikowane
  2. Miej wyjebane a będzie Ci dane, złota zasada która sprawdza się w 99,9% Zapraszam do lektury dostępnej w sieci. A życzę Ci nie zajebistego powrotu i Happy Endu tylko świadomości że masz wyjebane na tą babkę i szczęścia z inną, pozdrawiam

    0

    0
    Odpowiedz
  3. Jakbym słyszał swoją opowieść z życia. „Działanie na guziczek” – niezłe spostrzeżenie. Brzmi bardzo znajomo.

    0

    0
    Odpowiedz
  4. Chujnia stary 🙂
    nie wyobrażam sobie, żeby mnie tak moja panna rzuciła, pewnie chlałbym przez tydzień i odciął się od wszystkiego :/
    jak tak czytam Cie to aż się boje, jak coś się może tak spierdolić po całych jebanych 2 latach?
    Mi się wydaje, że to może brak seksu.
    Otóż ja z moją panną po prostu czekaliśmy aż Ona będzie gotowa (pare miesięcy od tego jak się w sobie zakochaliśmy), ale nie wyobrażam sobie, że tego nie ma przez 2 lata, to wprowadza suchość do związku, nie odróżnia was od bycia przyjaciółmi, nie wyraża uczuć fizycznie, empirycznie.
    Wg mnie to problem, sex to jeden z głównych filarów związku, takie jest moje zdanie. Nie ruchanie dla zaspokojenia tylko kochanie się.

    0

    0
    Odpowiedz
  5. Podoba mi się Twój wpis, jest składny i nie ma błędów (to dzisiaj rzadkość), więc zadam sobie trud i skomentuję. Po pierwsze, jak ona dopiero teraz zdaje maturę, to to jeszcze jest gówniara. Co prawda kobiety dojrzewają do małżeństwa szybciej niż mężczyźni, ale ona jest teraz w wieku, w którym wydaje jej się, że już wszystko wie i jest Bóg wie jak dojrzała, a tak naprawdę to jej jeszcze dużo brakuje. Zmieniły jej się jakieś kryteria, być może za namową koleżanek, i przestałeś jej imponować, albo ma już na oku kogoś innego. Masz rację, nie ma co walczyć ani się płaszczyć, co najwyżej można nalegać, żeby podała prawdziwy powód rozstania, wtedy miałbyś jakiś punkt wyjścia do podjęcia decyzji co dalej. Może ktoś Cię oczernił? Wtedy mógłbyś wyjaśnić. A jak już nie jesteś dla niej dość dobry, bo nie masz kasy ani czasu, bo chcesz skończyć studia, to cholera z nią, niech idzie do badylarza czy dresa, już on ją sobie wychowa po swojemu. A Ty się nie przejmuj, jesteś jeszcze młody, znajdziesz jeszcze lepszą, więc niech Ci samoocena nie siada aż do zera, kiedyś w końcu przestanie boleć. Bądź twardy, skończ studia i KUP sobie PSA.

    0

    0
    Odpowiedz
  6. Jest jakieś powiązanie tematu z treścią wpisu? Przynajmniej nie w pierwszej połowie.

    0

    0
    Odpowiedz
  7. Wczoraj nastąpiła kulminacja wszystkiego co najgorsze. Okazało się, że po tym miesiącu całkiem jej już przeszło i poznała kogoś, kto jest NA RAZIE partnerem na jej studniówkę.
    Czuję się jakby przejeżdżał po mnie walec. Non stop, w jedną i w drugą. Jedno jest pewne, Sylwester nie będzie wesoły. Byleby później przeszło, bo muszę się wziąć za naukę i resztę obowiązków, a niemoc mam straszną. Czy byłbym z nią szczęśliwy? Czy nauczyłbym się cenić to co mam, czy czekałbym na miłość pełną spadających gwiazd, która by nigdy nie nadeszła? Nie wiem. Wiem, że gdy w końcu poczułem jej brak, jest strasznie. Może to, co do niej czułem to jak na razie maks na co stać moje uczucia?
    /autor wątku

    0

    0
    Odpowiedz
  8. hm gościu pierdol to! wbij sobie dwa ostatnie słowa do głowy póki żyjesz! szkoda życia, ja straciłam na takie rozmyślanie wiele..teraz czekał mnie piękny związek a tu facet mi mówi że wyjeżdza na misję i chuj, więcej się nie będę angażować w związki, zajmę się spełnianiem marzeń a na reszte przyjdzie czas lub nie, nie mam zamiaru się dołować więcej !

    0

    0
    Odpowiedz
  9. Cóż, chciałem najpierw obśmiać te wynurzenia, później napisać żebyś wziął na luz…ale sobie przypomniałem, że też kiedyś byłem dzieckiem i myślałem jak dziecko…a teraz, czytam swoje „dzienniki” (od lat już nie piszę) i śmieję się, jak bardzo byłem naiwny w stosunku do kobiet a zwłaszcza do młodych siks-dzisiaj mnie ich zachowanie nie dziwi (są po prostu maksymalnie nielogiczne) a kiedyś strasznie się tym przejmowałem. Zapamietaj sobie jedno: nic nie jest wieczne. Ja tez nieraz myślałem, że „tylko ona, reszta się nie liczy”. Z czasem się okazało, że w życiu tych „onych” się pojawiło kilka, może kilkanaście, każda inna. Teraz jest żona i wiem, że jest ok, ale nie jest ideałem. Tak jak i ja nie jestem idealny. Ale jest nam na prawde dobrze razem, mimo różnic w pechnych sprawach. I pomyślec,że kilkanaście lat temu potrafiłem płakać, bo się z jakąś dziewczyną nie ułożyło, he he. I tylko jedna rada: wyjmij ten kij z dupy a zobaczysz, że wszystko bedzie łatwiejsze. Nie zawsze i nie wszystko trzeba tak poważnie traktować… więcej dystansu do siebie w nowym roku, POZDRAWIAM! 🙂

    0

    0
    Odpowiedz
  10. Szkoda takich gości jak ty, zbyt romantyczne podejście do sprawy. Ale dobrze, że przejrzałeś na oczy. Facet ma być facetem, jak trzeba to pierdolnąć pięścią w stół, a babie klapsa w dupe. Wtedy równowaga zostaje zachowana 😉

    0

    0
    Odpowiedz
  11. Generalnie to rozlałem się jej wczoraj jak jajko, na gg. Niepotrzebnie! Ale czasami serducho, w którym nadzieja umiera ostatnia działa wbrew rozumowi. A nadzieja i serducho zostały pobite pałą – jej miłym tonem, nieskażonym cieniem smutku. Jej po prostu żal, że cierpię, bo to uczciwa dziewczyna jest. A ja bym dał się pociąć za odrobinę złości w jej tonie, bo to by oznaczało, że coś nią jeszcze targa. A tu nic. Miłe „przykro mi”, szczere „przepraszam”, ciepłe „dobranoc”. Padaka.
    Dziękuję za cenne komentarze.
    /autor wątku

    0

    0
    Odpowiedz
  12. Opisz dokładniej swój problem.

    0

    0
    Odpowiedz
  13. To już koniec. Przestań się zadręczać i rozpamiętywać co było. Teraz działaj. Ucz się, pisz te prace. Spotykaj się ze znajomymi i pij dużo piwa. A jak zrobiłeś już wszystko, to łap za szpadl i odśnieżaj. Rób cokolwiek, byle nie zostawiać sobie czasu na myślenie o niej, bo będzie tylko gorzej i gorzej.

    0

    0
    Odpowiedz
  14. Nie chce mi się czytać ale jestem za ! 🙂

    0

    0
    Odpowiedz
  15. Popieram autora dwunastego komentarza. Wykonuj codziennie czynności – tylko im się poddaj, tylko im poświęcaj myśli. Inaczej zwariujesz. Zajrzysz do 'jądra ciemności’ i będzie już koniec, rozumiesz? Inaczej się z tego nie wyrwiesz. Skup się i do roboty!

    0

    0
    Odpowiedz
  16. Ty jej psa wyprowadzasz? hahahaha to musi być leniwą suką skoro nie chce sama wyprowadzać. Olej ją, a psa zostaw na jej pastwę. Niech nie myśli że osła sobie znalazła! Dla gówniary przed maturą tak głowę stracić…

    1

    0
    Odpowiedz
  17. tu nie chodzi o żaden guziczek. ja bym na Twoim miejscu to jeszcze raz przeanalizowała. Nikt Ci nie karze o nic skamleć, nie unoś się i weź to na klate. Moim zdaniem to nie jest chyba głupia dziewczyna, ja bym podziałała jeszcze na Twoim miejscu. Wielka mi upadek korony z głowy powalczyć o kogoś na kim Ci zależy.

    0

    1
    Odpowiedz