ateizm

Tacy z was intelektualiści to powiedz mi jeden z drugim jak z niczego mogł wybuchnąć przypadkiem wszechświat i poskładał się przypadkiem w planety, ludzi, gwiazdy, prawa fizyki i pierdyliard innych rzeczy które są logiczne. Policz mi ateistyczny mądralo jakie jest prawdopodobieństwo powstania samych warunków do życia jakie znamy… Pomogę ci – takie samo jak byś wypierdolil petardę która poskladala się w mercedesa s600 V8-TT 4.0 m176 4matic. Pozdrawiam

16
9

Komentarze do "ateizm"

  1. chujowiczu! zarabiaj z kluu.pl, bez działalności gospodarczej, konto automatycznie weryfikowane
  2. Ja jestem ateistą, wierzę w tzw. wielki wybuch to jednak uważam, że Wszechświat nie wybuchł z niczego. Poszukaj w Google o tzw. cyklicznym Wszechświecie.

    3

    2
    Odpowiedz
  3. Na wysypisku śmieci, przez „mialiardy lat” nie powstanie sam z siebie samolot pasażerski z paliwem, pilotami i załogą gotowy do startu.
    Dobrze że są jeszcze myślący ludzie na tej planecie.

    2

    3
    Odpowiedz
    1. „Na wysypisku śmieci, przez „mialiardy lat” nie powstanie sam z siebie samolot pasażerski z paliwem, pilotami i załogą gotowy do startu.
      Dobrze że są jeszcze myślący ludzie na tej planecie.”

      Tylko ty jesteś „myślący inaczej” – taki sam matoł jak autor powyższej chujni.

      Literuj uważnie i do skutku…

      „Samolot z paliwem i załogą” nie powstanie „sam z siebie”, bo NIE JEST naturalnym dla świata/wszechświata wytworem. To stworzył już człowiek. Dlatego o ile inteligentny gatunek może gdzieś we wszechświecie – drogą ewolucji – powstać, bo powstaje według „reguł gry Natury”, o tyle samolot – twór sztuczny z punktu widzenia Natury – na tym wysypisku nie powstanie.

      13

      2
      Odpowiedz
  4. Wszechświat nie ma początku ani końca. Są to nieskończone cykle rozszerzania i kurczenia się Wszechświata i akurat w tym cyklu zaszły takie a nie inne prawa fizyki umożliwiające powstanie życia. Istnienie Boga jest bez sensu.

    6

    3
    Odpowiedz
  5. Jeszcze te planety, gwiazdy czy coś, jakoś się obronią przy pomocy grawitacji. Poprzyciągało, posklejało w kule itp. Ale życie? Jak ktoś kiedyś podał – to tak jakby wrzucić do skrzynki kilka rozłożonych na części zegarków, potrząsać tą skrzynią i liczyć, że prędzej czy później, któryś się od tego potrząsania złoży z powrotem. Nierealne. A najbardziej nawet skomplikowany mechaniczny zegarek jest niczym w porówaniu z najprymitywniejszą nawet formą życia.

    1

    2
    Odpowiedz
    1. Z tymi częściami zegarów to złe porównanie. Dlatego błędny wniosek wyciągasz. Części (dowolne) maszyn są sztucznym wytworem ludzkim. Nigdy by nie wystąpiły naturalnie w środowisku. Natomiast elementy stanowiące budulec życia organicznego w środowisku występują i mają możliwości łączenia się ze sobą w określone formy. I to jest różnica między jednym (częściami maszyn) a drugim (życiem biologicznym).

      Zresztą zauważ, że człowiek, tak samo jak organizmy wielokomórkowe, nie pojawił się na Ziemi od razu. Najpierw pojawiły się najprostsze możliwe organizmy protokomórkowe. To ewolucja dopiero pozwoliła na to, by po miliardach lat coś większego z tego było. Ergo? Nie przyszła jakaś bozia która ulepiła człowieka, tylko była materia organiczna, potem protokomórki, potem prokarioty, potem jednokomórkowe eukarioty, potem wielokomórkowe eukarioty o coraz większym stopniu skomplikowania. Naturalny proces w sprzyjających okolicznościach i tyle.

      2

      2
      Odpowiedz
  6. Ty po romperku tak incelu?

    3

    3
    Odpowiedz
  7. Drogi Panie !
    Sam zajmowałem się tym problemem dawno temu , gdy lat miałem 12 . Wtedy najbardziej podpasowała mi koncepcja wiecznego powrotu i tego się trzymam. Takie piekło życia , jest Pan zarazem żywy i martwy , jest nieskończenie wiele tych „razów” , Pan i ja wracamy z otchłani i tak w kółko. Ale ja filozofem nie jestem.
    Przez kilka miesięcy życia w lesie nauczyłem się strzelać celnie z procy – kulami stalowymi. Wyobraź Pan sobie , że siedzę ostatnio na drzewie, a tam trzech facetów ze strzelbami i psem kręci się koło mojej dziury . Jako, że jestem biegły w strzelaniu , a byłem pewny, że to agenci Mossadu, to każdemu w łeb strzeliłem , oprócz psa . Potem zszedłem z drzewa i ich obszukałem. To byli myśliwi…
    Musiałem wykopać kolejną dziurę , zastanawiałem się co zrobić z psem , ale po krótkim namyśle go zjadłem .
    Doktorant Sławek

    1

    4
    Odpowiedz
  8. „Tacy z was intelektualiści to powiedz mi jeden z drugim jak z niczego mogł wybuchnąć przypadkiem wszechświat i poskładał się przypadkiem w planety, ludzi, gwiazdy, prawa fizyki i pierdyliard innych rzeczy które są logiczne. ”

    A powiedz mi, frajerze, który się od dziecka nałykał bredni pajaców w czarnych kiecach, którzy pierdolą je z ambony, bo z tego żyją bez wysiłku jak pączki w maśle i do tego jeszcze są niemal całkowicie bezkarni, pomimo najgorszych czasem zbrodni, jakie mają na koncie (a cała ta pierdolona instytucja jest bardziej zbrodnicza niż nazizm faszyzm i cała reszta zbrodniarzy razem do kupy wzięta – zbrodnie popełniają non stop od 2000 lat), dlaczego bez tej twojej urojonej bozi nie mógł powstać wszechświat? Tylko bez żadnego pierdolenia kościelnych/religijnych bredni, a konkret: kto gdzieś zabronił powstania wszechświata bez maczania palców w tym przez twoją bozię? No? Konkret. Dajesz…

    A jak mógł powstać wszechświat, planety, ludzie, gwiazdy, prawa fizyki i pierdyliard innych rzeczy? Normalnie – odsyłam do książek z takich przedmiotów jak chemia, fizyka, astronomia, biologia itp. Tam jest wszystko jak na tacy.

    I nie jest tak, że to wszystko do kupy poskładało się „przypadkiem”. Wszechświat miał w praktyce nieograniczony czas na to, by wszystkie rzeczy w nim istniejące mogły zaistnieć. Po prostu… Jeśli nic nie wychodziło z połączenia atomów X, Y, Z, które gdzieś tam losowo się ze sobą zetknęły, zgodnie z prawami fizyki i chemii, to powstało coś w końcu, za n-tym razem, z połączenia innych atomów. A gdy poszczególne rzeczy powstały, zaczęły wpływać na otaczające je środowisko, wskutek czego, znów metodą „prób i błędów”, powstawały kolejne rzeczy. To się nazywa (szeroko rozumiana, bo nie tylko biologiczna) EWOLUCJA, chłopcze.

    A sam wszechświat jak powstał? Tak samo. Zadziałały po prostu siły fizyczne i chemiczne, które do powstania wszechświata doprowadziły. Tu nie ma żadnego bóstwa, które sobie pstryknęło palcami, albo lepiło z błota, czy innego gówna, pacynki, które nazwało ludźmi. Tylko po prostu materia podlega prawom fizyki i chemii, więc kompletnie bezmyślnie (bo przecież atom czy jakaś cząstka elementarna nie myśli) w myśl tych praw reagowała w zetknięciu z inną materią co miało skutki uboczne. Na dokładnie tej samej zasadzie, jak reakcja chemiczna, jaką ci belfer w szkole na tablicy pisał, miała skutek uboczny w postaci powstania innych, niż wyjściowe i reagujące ze sobą w obecności katalizatora, pierwiastków.

    „Policz mi ateistyczny mądralo jakie jest prawdopodobieństwo powstania samych warunków do życia jakie znamy… ”

    Tylko, że to głąbie, nie ma znaczenia jakie jest prawdopodobieństwo… 😛

    Uzmysłów to sobie w ten sposób. Jest jedna na ileś milionów (bodaj coś koło 13 mln, ale nie pamiętam dokładnie, a nie chce mi się sprawdzać) szansa na to, że z 49 liczb wylosowane zostanie 6, które skreśliłeś, tak?

    I teraz tak… Jeśli nie trafisz tej „6” w totolotka, do końca życia będziesz biedakiem zapierdalającym u Pana twojego, Mesia, na taśmie. Skutkiem tego całe życie będziesz w robolskim baraku trzepał się do rozkładówki, a w najlepszym wypadku trafisz na jakąś tępą, grubą lochę, po wejściu na którą zrobisz bachora, który z braku kasy nie skończy porządnej szkoły i skutkiem tego w najlepszym wypadku będzie wegetował jak ty, w najgorszym się stoczy na kompletne dno. A skutkiem dowolnego z tych scenariuszy następne pokolenie będzie miało to samo gówniane życie, i następne i następne…

    Ale… jeśli, patałachu, trafisz tę „szóstkę” w totolotka, to… Już inna bajka, nie? 🙂 Wszystko się zmieni i nie zaistnieje wyżej przedstawiony scenariusz (no chyba, że będziesz głupi i forsę przepuścisz).

    A teraz sobie wyobraź, że wszystkie atomy we wszechświecie to takie kulki losowane w totolotku, tylko, że wszechświat ma być może nawet i setki miliardów lat czasu na to, by sobie losować, losować i losować, aż w końcu kiedyś trafi tę „szóstkę” czytaj: aż w końcu z danej kupki pochodzącej z tych wszystkich atomów coś sensownego wyjdzie (gwiazda, planeta, bakteria etc.). Łapiesz dryf?

    Dlatego nie potrzeba do tego żadnej bozi. „Samo” się dzieje. Atomy i cząstki elementarne z racji swej budowy mają pewne właściwości, te właściwości pozwalają im się w specyficznych warunkach łączyć w większe struktury np. w atomy gazu takiego jak wodór. Te nowo utworzone atomy wodoru z kolei mają już własny zestaw właściwości, co znów powoduje, że oddziałują na siebie. Powstaje skutkiem tego gwiazda. I co się dzieje? Nagromadzenie atomów wodoru na niewielkim (stosunkowo) obszarze powoduje zapierdolisty wzrost ciśnienia i temperatury i następuje reakcja chemiczna w skutek, której wodór się zapala. Gwiazda zaczyna świecić. I co się dalej dzieje? Po pierwsze, reakcja chemiczna spalania wodoru emituje ciepło, które zostaje wypromieniowane na zewnątrz (a z którego potem np. my korzystamy; bez tego byśmy nie powstali, lub życie na tym padole wyglądałoby zupełnie inaczej). Po drugie, powstaje nowy pierwiastek z jego własnymi unikalnymi cechami – hel: siły „fizyko-chemiczne” powodują po prostu rozpad i nowe połączenie cząstek elementarnych w miejsce tych, które wcześniej istniały, gdy te cząstki tworzyły atom wodoru. Po trzecie, wielkość gwiazdy powoduje, że ma ona własna grawitację, którą przyciąga atomy z okolicy. Zagęszczenie tych atomów w jednym miejscu powoduje znów zjawiska fizyczne i reakcje chemiczne i powstaje planeta, która czym większa, tym więcej materii zasysa jako swój budulec, a jednocześnie takie „stężenie” atomów wywołuje kolejne nowe reakcje chemiczne w różnych i zmieniających się warunkach fizycznych (ciśnienie, temperatura itd.). I tak to się toczy. Prędzej czy później wszechświatowi po prostu udaje się „wylosować” odpowiednie kulki, które się poskładają ze sobą, a jedno dobre posunięcie pociąga za sobą drugie, po czym to drugie powoduje kolejne… Do tego ten proces przyspiesza i na dokładkę się komplikuje w ten twój „pierdyliard innych rzeczy, które są logiczne”, a które wynikają z tego stykania się ze sobą i oddziaływania na siebie, w miarę kolejnych efektów tych pierwszych reakcji chemicznych – powstają nowe ciała niebieskie, nowe pierwiastki, nowe bakterie, nowe gatunki, od czasu do czasu coś z tego się rozlatuje, ale rozsypana materia pod wpływem praw fizyki łączy się znów tyle, że w coś nieco innego w szczegółach.

    I tak to się toczy… Wszechświat ma czas. Może próbować (w sensie: póki istnieje te procesy mogą się niezależnie od nikogo mającego świadomość toczyć) łączyć to wszystko i rozwalać to, co już połączone, do woli. Ty też jak wyślesz ileś milionów kuponów totolotka, to tę szóstkę w końcu z matematyczną dokładnością trafisz. Tylko ty nie masz na tyle czasu i kasy (Dlatego sądzisz według siebie i uważasz, że skoro ty możesz sobie pozwolić na wysłanie tylko jednego kuponu, to wszechświat na zbudowanie tego wszystkiego też ma tylko jedną szansę. A tak nie jest.), ale zasada jest taka sama. /Mesio PS. Co religia (dowolna) z was, barany, robi… Opium dla mas…

    PS2. Tak przy okazji… Tego faceta (nieodżałowany Harlan Ellison 🙁 z Jego niewyparzoną gębą… ;)) posłuchajcie, bo mądrze mówi:
    https://www.youtube.com/watch?v=le-vDxmIKOI
    Książki też fajne pisał.

    PS3. Tak w temacie bozi i powstawania różnych rzeczy (niektórych niepotrzebnie – i aż się prosi by tą zarazę usunąć z powierzchni Ziemi – bo świat byłby dużo lepszym miejscem bez kacapstwa, szwabstwa, i Chińczyków):

    Jak powstały niemcy?
    Otóż siedział sobie Bóg nad rzeką Odrą, mocząc nogi w płynącej wodzie, i z gliny lepił piękny kraj – Polskę. A to, co mu nie wyszło, wyrzucał za siebie. 😉

    3

    6
    Odpowiedz
    1. Masz Mesia znowu rację 🙂 co do powstania wszechświata rzecz jasna 🙂 Bogdan , Trener – pochodził z bardzo biednej i doświadczonej życiem rodziny . Dlatego w wieku 9 lat zbudował sobie lunetę . Potem skrzętnie odkładał pieniądze aż w wieku 13 lat kupił sobie teleskop Newtona . W liceum był zawsze delegowany na olimpiady z fizyki . Zgadnij jaki kierunek skończył fizykę z astronomią na Uniwersytecie Jagiellońskim.
      Oczywiście Trener w „zawodzie ” nie pracuje , bo zbyt małe z tego pieniądze były .
      Bogdan , Trener

      0

      0
      Odpowiedz
      1. „Masz Mesia znowu rację ”

        Boguśka…, Ja mam ZAWSZE rację. 🙂

        0

        0
        Odpowiedz
    2. Ziomuś, jesteś taki wyjątk0wy! Z perspektywy widzialnego wszechświata
      (jakieś 2 000 000 000 000 galaktyk) jesteś kurwa czymś w rodzaju bakterii przylepionej do ziarenka piasku na Saharze, ale nie, wszechświat powstał dla ciebie i wydałeś już wyrok, masz opinie, to znaczy że wiesz. Tak jak prymitywne formy życia nie kumają (np. rybki w akwarium) co się dzieje dookoła nich, tak nikt z ludzi nie ma pojęcia o niczym. Naukowcy dostają pierdolca badając świadomość i mechanikę kwantową a ateiści czują się tak pewnie w swojej bańce, która może pierdolnąć najpóźniej w chwili śmierci. Pokory trochę, arogancie.

      1

      1
      Odpowiedz
      1. „Pokory trochę, arogancie.”

        Konkret, konkret dawaj, patałachu, a nie jakieś głodne kawałki, inaczej nie mamy o czym rozmawiać.

        A to, że nauka nie odkryła jeszcze wszystkiego w kwestii np. wszechświata i mechanizmów jego działania, niczego nie zmienia. One i tak istnieją i nauka kiedyś do nich dotrze, na dokładnie takiej samej zasadzie, jak odkryła, że kapłani w Egipcie kit wciskali swoim „owieczkom” strasząc ich np. zaćmieniami słońca, jak teraz klechy z ambon pierdolą o „pokorze” itp.

        Klechy kiedyś pierdoliły o płaskiej Ziemi i piekle z diabłami w jej wnętrzu – i też musiały to odszczekać, gdy nauka podała na tacy dowody na to, jak jest naprawdę. Dlatego morda w kubeł i „pokory trochę”, nawiedzony religijnie patałachu, bo jak do tej pory brednie twojego kościółka (i innych religii też) raz za razem były obalane i jeszcze nigdy się nie sprawdziły.

        0

        0
        Odpowiedz
    3. „Zadziałały siły fizyczne i chemiczne” i tu można zakończyć twój felieton. Kto najpierw ustalił zasady fizyki i stworzył wszystkie pierwiastki chemiczne. Oczywiście to przypadek że są tysiące rodzajów roślin , wirusów , bakterii , zwierząt , owadów , gadów , płazów , ryb itd itd. Wszystkim rządzi przypadek a lawina zwana „ewolucją” sama zaczęła i sama wykreowała to wszystko co mamy na ziemii. To już nawet ludzie ze świata nauki nie mają twierdzącej tezy jak to się wszystko zaczęło. Tu nie chodzi o żadne religie tylko czysto naukowe podejście.

      4

      0
      Odpowiedz
      1. „„Zadziałały siły fizyczne i chemiczne” i tu można zakończyć twój felieton. Kto najpierw ustalił zasady fizyki i stworzył wszystkie pierwiastki chemiczne.”

        Ale tego NIKT nie musiał „ustalać”. Tak po prostu jest, bo takie właściwości ma materia w danym otoczeniu. Nie stoi za tym jakaś „myśl”, że to tak ma działać.

        „Oczywiście to przypadek że są tysiące rodzajów roślin , wirusów , bakterii , zwierząt , owadów , gadów , płazów , ryb itd itd.”

        Po części to jest przypadek. Przypadek typu: pierdolnie kometa, przez co zmieni się np. temperatura i atmosfera na planecie i większość gatunków wyzdycha. Po części zaś jest to efekt mechanizmów rządzących tzw. naturą (co właśnie odkrył Darwin na Galapagos) – to znaczy każdy gatunek musi „wpasować się” w zastane środowisko inaczej wyginie, a to z kolei prowadzi do zróżnicowania flory i fauny. One przecież nie powstały w ten sposób, że siedziała bozia na dupie pod piecem i lepiła wszystko naraz.

        „To już nawet ludzie ze świata nauki nie mają twierdzącej tezy jak to się wszystko zaczęło”

        No nie całkiem tak, a prawie czyni różnicę…

        Nauka wysuwa hipotezy i potem je weryfikuje. Czyli dopiero weryfikacja – czyli znaleziony konkretny dowód, że np. gdzieś na świecie ewolucja nie miała/nie ma miejsca – może obalić teorię Darwina. A czegoś takiego po dziś dzień nigdzie nie stwierdzono, za to teoria ta n-ty raz jest potwierdzona kolejnym zbadanym przypadkiem, więc w nauce ona nadal obowiązuje.

        Natomiast naukowcy nadal czynią badania, jakby nie mieli dość dowodów na tę teorię, bo na tym właśnie polega nauka. I to, że oni robią kolejne badania czy eksperymenty dotyczące np. teorii ewolucji, nie oznacza, że oni z góry zakładają, że ta teoria jest nieprawdziwa, czy że w nią „nie wierzą”.

        I to samo dotyczy wszystkich innych dziedzin nauki i przedmiotów badań. Także tych dotyczących początków wszechświata.

        0

        0
        Odpowiedz
        1. „Ale tego NIKT nie musiał „ustalać”. Tak po prostu jest, bo takie właściwości ma materia w danym otoczeniu. Nie stoi za tym jakaś „myśl”, że to tak ma działać.”

          Rozumiem najpierw materia powstała na zasadzie , bo tak po prostu jest. Z zasad fizyki znamy akcje i reakcje więc jaka siła najpierw utworzyła pierwsza komórkę , atom ? Co było na samym początku ? Takie pisanie że tak po prostu to działa jest conajmniej śmieszne. Chodzi o sam początek wszystkiemu co dało życie jakiejkolwiek komórce itd. Poniżej wklejam dwa cytaty ważnych osób z dziedziny nauki , jest ich oczywiście o wiele więcej więc warto poszukać.

          Werner Arber

          genetyk i mikrobiolog: nagroda Nobla w dziedzinie medycyny

          „Chociaż jestem biologiem, muszę przyznać, iż nie rozumiem w jaki sposób powstało życie… Uważam, iż życie zaczyna się dopiero na poziomie funkcjonalnej komórki. Najbardziej prymitywna komórka może wymagać przynajmniej kilkuset różnych specyficznych makromolekul biologicznych. W jaki sposób takie już dosyć złożone struktury mogły się połączyć pozostaje dla mnie tajemnicą. Możliwość istnienia Stwórcy, Boga, stanowi dla mnie satysfakcjonujące rozwiązanie tego problemu.”

          Dennis Gabor

          fizyk: nagroda Nobla w dziedzinie fizyki

          „Po prostu nie potrafię uwierzyć, że wszystko rozwinęło się poprzez przypadkowe mutacje…”

          0

          0
          Odpowiedz
          1. „Rozumiem najpierw materia powstała na zasadzie , bo tak po prostu jest.”

            Bardzo dobrze, patałachu… Zrobimy jeszcze z ciebie, no…, może nie noblistę, ale profesora… 🙂

            Widzisz. Rzecz jest w tym, że wszechświat prawdopodobnie nie jest jedyną istniejącą rzeczą, choć na dzień dzisiejszy nie mamy na to naukowych twardych dowodów. Musi mieć coś w swoim otoczeniu. I to stamtąd może pochodzić „impuls”, który spowodował jego istnienie. To nie oznacza istnienia jakiegoś stwórcy, tylko po prostu kolejne naturalne – choć ludzkiej nauce jeszcze nieznane (no bo daj spokój… – ledwo „przed chwilą” nie tylko nie znaliśmy silnika parowego, ale dopiero co wypełzliśmy z jaskini…) – procesy fizyczne i chemiczne i/lub nieodkryte jeszcze miejsca istniejące poza znanym już wszechświatem.

            Oglądałeś kiedyś może „Star Trek: The Motion Picture”? Fabuła mówi o supermaszynie, która uzyskała świadomość i latała po kosmosie, szukając swego stwórcy. Świetne jest zakończenie tego filmu. Maszynie nie podoba się uzyskana w końcu odpowiedź (tak jak tobie się nie podoba to, co piszę), więc odmawia przyjęcia jej do wiadomości (tak samo, jak ty to robisz). I leci tam taki tekst:


            – Co może istnieć oprócz wszechświata?
            – Inne wymiary, wyższe poziomy istnienia…
            – …Których istnienia nie da się udowodnić, dlatego V’Ger nie jest w stanie w nie uwierzyć.”

            I ty masz tak samo, co ta maszyna z filmu. Uważasz, że skoro od czegoś musiało się zacząć, to musi istnieć ktoś, kto świadomie rozpoczął proces. Tymczasem nie…, nie musi. Wystarczy, że sam materiał, od którego się zaczęło, w naturalnym dla siebie procesie, rozpoczął reakcję, której skutkiem było np. powstanie wszechświata.

            A nawet jeśli by był ktoś, kto ten proces rozpoczął, to nie jest to jakaś (dowolna) bozia, bo jest to w swych mechanizmach podobny proces do np. zainicjowania przez człowieka reakcji łańcuchowej skutkującej nuklearną eksplozją (I co? Człowiek jest jakimś bogiem, bo stworzył bombę atomową? Oczywiste jest, że nim nie jest, prawda?).

            „Takie pisanie że tak po prostu to działa jest conajmniej śmieszne.”

            Tak? 🙂 A weźmy taki np. ogień… Żeby zaistniał, muszą zostać spełnione pewne warunki fizyko-chemiczne. Nie ingerencja kogoś, kto by ten ogień zainicjował czy stworzył, a same, niemające żadnej świadomości ani celowości, warunki fizyko-chemiczne, tak? No więc czy nieprawdą jest powiedzenie, że „tak to działa”, że jak np. pieprznie piorun w drzewo, albo jak sucha na wiór trawa się nagrzeje do odpowiednio wysokiej temperatury, to wybuchnie pożar? A przecież nikt palcem kiwnąć nie musiał… I co mi powiesz na widok tego ognia? Że cud?

            To z czym masz problem? 🙂

            „Werner Arber

            genetyk i mikrobiolog: nagroda Nobla w dziedzinie medycyny

            „Chociaż jestem biologiem, muszę przyznać, iż nie rozumiem w jaki sposób powstało życie… (…) Możliwość istnienia Stwórcy, Boga, stanowi dla mnie satysfakcjonujące rozwiązanie tego problemu.””

            Tylko widzisz… To jedynie świadczy o tym, że, wbrew pozorom, z tego faceta jest dupa nie naukowiec…

            Dlaczego?

            Z prostego powodu. Gość zaprzecza swą postawa wszystkiemu, czym jest nauka i czym powinien być naukowiec.

            Nauka i naukowiec z prawdziwego zdarzenia przyznaje, że czegoś nie wie, ale nie osiada na dupie, jak ten cały Arber, zadowalając się byle wygodnym wytłumaczonkiem, tylko szuka PRAWDZIWEGO rozwiązania problemu i PRAWDZIWEJ odpowiedzi (jaka by ona nie była, byle miała twarde dowody na swe istnienie).

            No bo wyobraź sobie, że, powiedzmy kilkaset albo kilka tysięcy lat temu, jakiś ówczesny naukowiec wyszedł z założenia, że on pierdoli szukanie odpowiedzi na dowolny ówczesny problem naukowy, bo zadowala go w zupełności, że dowolne urojone przez niego „mzimu” odpowiada za to, że coś, co stanowi ten naukowy problem, ma miejsce… Jak by wyglądał rozwój naszej cywilizacji? Do dziś moglibyśmy z takim podejściem siedzieć w jaskiniach i zdychać na byle przeziębienie. Ogarniasz? Nawet o tej swojej – katolickiej jak przypuszczam – bozi, w którą tak ślepo wierzysz, byś wtedy nie słyszał, bo po dziś dzień byś składał ofiary jakiemuś „mzimu”, jak twoi przodkowie x tysięcy lat temu, bo zamiast dojść do tego, co powoduje np. pożary, trzęsienia ziemi, zaćmienie słońca, albo choćby dzień i noc, wierzyłbyś, razem z tym pajacem Arberem i jemu podobnymi „naukowcami”, w brednie, że odpowiada za to „mzimu”, i tylko, kurwa, dlatego byś w to wierzył, że tak ci jest wygodniej, bo wtedy „sprawa załatwiona” i nie potrzeba już kompletnie żadnego wysiłku ponosić, by dojść do prawdziwego rozwiązania zagadki i do sedna sprawy.

            Rozumiesz już, dlaczego z Arbera jest gówno nie naukowiec?

            „Dennis Gabor

            fizyk: nagroda Nobla w dziedzinie fizyki

            „Po prostu nie potrafię uwierzyć, że wszystko rozwinęło się poprzez przypadkowe mutacje…””

            A to jest już tylko problem Gabora, że nie potrafi w to uwierzyć. Jako naukowiec jednak, MA OBOWIĄZEK przyjmować do wiadomości fakty, że tak jest. A nie ignorować to, wykonując zawód naukowca, bo mu się z jego światopoglądem nie zgadza, czy wykorzystywać pozycję naukowca do pierdolenia bzdetów o urojonych przez siebie „bóstwach”. A jeśli nie potrafi, to cóż… Nie ma obowiązku bycia naukowcem.

            0

            0
            Odpowiedz
          2. I tak się kończy dyskusja z gościem który wpada we wścieklizne i słowotok jak mu się przytoczy podstawowe prawa fizyki. Nigdzie tu nie napisałem o katolizyźmie ani „bozi” jak to nazywasz. To że ty z góry zakładasz co inni myślą i uważają to już twój problem , na podstawie własnych urojeń wyrzucasz oskarżenia totalnie z dupy. Rozumiem że żaden noblista nie jest w stanie doścignąć takiego „no name” z chujni.pl hehe. Widzę że masz totalny problem z przyswojeniem jakichkolwiek informacji które burzą twoj urojony światopogląd. Znajdź jakąś najbliższą klinikę może ogarną ci dobre leczenie psychiatryczne. Słownik w rękę i naucz się odpowiadać merytorycznie oraz sensownie na zadane pytanie ale podejrzewam że przez swoje psychozy bądź urojenia niestety nie będzie ci dane nic dobrego napisać. Żegnam prymitywie , może kiedyś podstawówkę skończysz zaocznie jak cię wypuszcza z zakładu.

            0

            0
            Odpowiedz
          3. „I tak się kończy dyskusja z gościem który wpada we wścieklizne i słowotok ”

            W jaką „wściekliznę i słowotok”??? Odpowiedziałem ci możliwe wyczerpująco na twój komentarz. Na tym polega dyskusja. Więc o co chodzi?

            Swoje urojenia zostaw, chłopcze, na kozetkę u psychiatry… A jak nie masz argumentów, to po prostu spierdalaj, zamiast się pogrążać.

            „jak mu się przytoczy podstawowe prawa fizyki.”

            A jakie konkretnie prawo fizyczne w poprzednim komentarzu przytoczyłeś? No wymień choć jedno? I wymień też choć jedno prawo fizyczne, któremu zaprzeczyłem, skoro mi to zarzucasz.

            „Nigdzie tu nie napisałem o katolizyźmie ani „bozi” jak to nazywasz. To że ty z góry zakładasz co inni myślą”

            Tak? To o czym jest ta cała dyskusja tutaj, jak nie o tym, że twierdzisz (na dodatek dorzucając do tego rzekomo mające coś udowadniać – a gówno udowadniają, bo są jedynie osobistymi opiniami ludzi, którzy z takimi poglądami, które najwyraźniej uważają za nadrzędne nad etyką naukowca, ewidentnie nie powinni zostać naukowcami – wypowiedzi naukowców pierdzielących coś o tym, że im wystarcza do szczęścia wyjście z założenia, że to wszystko jakaś bozia stworzyła i w związku z tym nie zamierzają szukać prawdy na temat powstania wszechświata), że się mylę, mówiąc, że żadne bóstwo nie stworzyło wszechświata i całej reszty tego, co ten wszechświat zawiera? Skoro jesteś przeciwny mojemu zdaniu w tym temacie, to znaczy, że ewidentnie twierdzisz, że to robota jakiejś bozi/mzimu/jak tam chcesz te swoje urojenia nazwać… Zresztą sama chujnia, od której ta dyskusja wyszła, jest przecież właśnie o tym, że ten, który ją napisał, uważa, że ateizm nie ma racji, co oznacza, że wg niego, umownie to nazywając,”bozia” istnieje.

            „Rozumiem że żaden noblista nie jest w stanie doścignąć takiego „no name” z chujni.pl hehe.”

            To źle rozumiesz. Natomiast trzymajmy się faktów. Facet, którego cytowałeś, ewidentnie przedkłada swoje własne wierzenia (pomijam już to, że wyssane z palca, bo nie ma na to żadnego dowodu i jakoś mu to – naukowcowi podobno! – nie przeszkadza podawać swoich wierzeń jako pewnik) nad naukę, co go dyskwalifikuje i tyle. A to, czy gdzieś tam coś odkrył czy nie, nie ma tu żadnego znaczenia. Może odkrył, może ukradł, może miał polityczne chody i plecy na uczelniach i one mu załatwiły nagrodę, może faktycznie póki postępował zgodnie z regułami swojej dziedziny, to miał jakieś sukcesy zawodowe… Ale tak czy inaczej, trzeba oddzielić to, że gość wykonywał dowolny zawód, od tego, co pierdoli, a co wskazuje ewidentnie na to, że jest nawiedzony i tym samym podważa jego autorytet jako naukowca, a właściwie powoduje, że on przez swoje podejście nie zasługuje na miano naukowca i nagroda (zwłaszcza tak mocno upolityczniona jak „Nobel” ) nie ma tu nic do powiedzenia, nie jest żadnym argumentem.

            Po chuj strzelasz więc do posłańca? Czy ja mu kazałem mieć poglądy fanatyka religijnego? Ja to tylko palcem pokazałem…

            Wielu jest zresztą noblistów, którym np. odpierdoliło (albo może nie odpierdoliło, ale np. ktoś im dobrze zapłacił za zlecenie)… Jeden był uznanym ekspertem od szczepionek, a całą ostatnią pandemię pierdolił jak potłuczony totalne bzdety, że „szczepionki to zło” i miał w dupie ewidentne konsekwencje takiego pierdolenia w postaci dużo wyższej ilości zgonów wśród tych, którzy tępemu skurwielowi uwierzyli w to co bredzi. I chuj z tego, że x lat temu nagrodę dostał. Jak ci taki „nagrodzony” każe skoczyć z dachu wieżowca, albo się oblać benzyną i podpalić, to też to bezmyślnie zrobisz, bo jakiś ciul-noblista powiedział, że tak masz zrobić? No rusz choć raz w życiu tymi swoimi zwojami we łbie, zamiast łykać bezmyślnie każde gówno, którym ci łeb w kosciółku od dziecka prali.

            „Widzę że masz totalny problem z przyswojeniem jakichkolwiek informacji które burzą twoj urojony światopogląd.”

            To o czym tu piszesz, to się, chłopcze, w psychiatrii nazywa „projekcja” i właśnie w tym powyższym cytacie z twojego komentarza to ty ją robisz, nie ja.

            Mnie nie przeszkadza, że ten twój „noblista” sobie w coś wierzy. Ja oceniam to, co mówi. A pierdoli od rzeczy, nadużywając pozycji naukowca do szerzenia wybranych przez siebie (bo nie każdych jednych, tylko akurat wiary w „mzimu”, w które on wierzy, a przecież różnych bogów ludzkość ma na pęczki… dlaczego akurat to ma być to, które jest „jego”, no?) zabobonów, i to w sytuacji, gdy doskonale wie, że nie tylko nie ma na to dowodów, ale jeszcze, przynajmniej jak dotąd, potwierdzają się wyłącznie naukowe hipotezy (takie jak np. ewolucja). No i oczywiście nie podaje kompletnie niczego na podparcie tego, co bredzi, a jako naukowiec powinien wiedzieć, że argumentacja i twarde fakty są wszystkim.

            Innymi słowy: gość ze swoich prywatnych i niezweryfikowanych nigdy i przez nikogo wierzeń na bezczelnego chama i gołosłownie chce zrobić oficjalne naukowe stanowisko (wypowiada się przecież w imieniu nauki, skoro posługuje się w tej wypowiedzi swoim zawodowym autorytetem, który w tym momencie powinien być w gruzach za to podejście), tylko na podstawie tego, że tak mu się podoba, a nie, że naukowo potwierdzone fakty mówią, że takie są realia. I ty mi mówisz, że to ja mam problem z rzeczywistością??? No chyba nie jesteś aż tak tępy, by ten prosty wniosek do ciebie nie docierał?

            „Żegnam prymitywie , może kiedyś podstawówkę skończysz zaocznie jak cię wypuszcza z zakładu.”

            No tak… Klasyka… Ewidentnie pierdolniętemu religijnemu fanatykowi skończyły się argumenty, a każdy, jaki wcześniej wysunął, został skutecznie obalony, to się zaczęły „argumentum ad personam”…, bo tak bardzo boli, że trafiła kosa na kamień.

            A to cię dyskwalifikuje jako rozmówcę w jakimkolwiek temacie, i obnaża tylko, kim naprawdę jesteś – fanatycznym pajacem po prostu.

            0

            0
            Odpowiedz
  9. Mnie zawsze zastanawiało skąd na świecie jest tyle języków ? Skoro wszystko powstało przez przypadek ja pierdole , jak języki mogły się wykształcić w tak różnorodny sposób łacznie z pismem. Nie pojęte.

    2

    0
    Odpowiedz
    1. „Mnie zawsze zastanawiało skąd na świecie jest tyle języków ? Skoro wszystko powstało przez przypadek ja pierdole , jak języki mogły się wykształcić w tak różnorodny sposób łacznie z pismem. Nie pojęte.”

      Normalnie. 🙂 Drogą ewolucji.

      Prawdopodobnie na początku był jeden sposób porozumiewania się (przynajmniej dla konkretnego gatunku małpoludów). Ale „człowiek pierwotny” (lub raczej ileś gatunków człowiekowatych) rozłaził się coraz dalej po świecie. W efekcie nastąpiły trzy rzeczy. Pierwsza: naturalną koleją rzeczy wędrujące i osiedlające się daleko od siebie grupki przez dłuższy czas były odizolowane od siebie. Druga: systematycznie zwiększała się wiedza poszczególnych grup w miarę odkrywania nowych rzeczy (zarówno istniejących w przyrodzie, jak i wynalezionych przez te „małpoludy”). Trzecia: odizolowane od siebie grupy w różniącym się od siebie przynajmniej do pewnego stopnia środowisku, zaczęły wytwarzać własne unikatowe normy społeczne. To wszystko razem do kupy wzięte miało wpływ na kształtowanie się języka danej grupy, bo pierwotny – ten, który mieli w momencie w którym zaczęli się rozłazić po świecie – przestał wystarczać. Potrzeba było nowych określeń opisujących rzeczywistość, w której taka grupa żyła. I te nowe o9kreślenia mieszały się ze „starym językiem”, wskutek czego następowała ewolucja języka w nowy.

      Dla przykładu… Języki mieszkańców Oceanii mają zbliżone słowa do tych używanych w Azji i Ameryce Południowej. Efekt właśnie migracji, która rzuciła daną grupę w nowe środowisko i odizolowała ją tam na ileś pokoleń – jakaś część podstaw dwóch porównywanych języków jest taka sama, reszta już jest inna, w efekcie nowy język.

      Tak więc bajki o „wieży Babel” to tylko mit. 🙂

      Teraz, współcześnie, zaś mamy proces odwrotny. Powoli języki „słabszych kultur” wymierają, bo albo dana nacja upada, albo coraz więcej jej członków z różnych własnych powodów zaczyna mówić innym, bardziej „uniwersalnym” językiem. Na przykład angielskim. Stopniowe tendencje do zrzeszania się państw w różnych organizacjach „typu UE”, które dążą do stworzenia z zrzeszonych państw jednego społeczeństwa (tak jakby jednego narodu) lub wchłonięcia ich przez najsilniejszą z kultur w danej organizacji (w UE czymś takim niestety jest szwabstwo), też spowodują, że ludność tych państw z czystej wygody zacznie posługiwać się jednym językiem zrozumiałym dla wszystkich „zrzeszonych”.

      Ale czemu taka tendencja ma możliwość zaistnienia? Bo poszczególne społeczności nie są już od siebie odizolowane. Jest więc dokładnie odwrotnie niż w czasach „pierwotnych”, stąd odwrotny jest też skutek.

      1

      1
      Odpowiedz
      1. Teoria rozpisana totalnie z dupy , totalna paplanina. Odizolowanie grup społecznych i kształtowanie się języka w taki sposób jaki wygląda dzisiaj jest praktycznie nie możliwy nawet w wieloletnim procesie. Nie ma na żadnych podobieństw języka japońskiego a chińskiego na przykład. Gdzie te dwie grupy etniczne żyły ze sobą całkiem w nie dalekiej odległości. Pismo ? To samo porównać suahili do mandaryńskiego ? Żadna ewolucja nie zapewni aż takich różnic. Dawno już takich bzdetów nie czytałem.

        1

        1
        Odpowiedz
        1. „Teoria rozpisana totalnie z dupy , totalna paplanina. Odizolowanie grup społecznych i kształtowanie się języka w taki sposób jaki wygląda dzisiaj jest praktycznie nie możliwy nawet w wieloletnim procesie.”

          Ale języki nie powstały „dzisiaj”.

          A nawet dziś istnieje szereg różnic pomiędzy jednym krajem a drugim (i jednym środowiskiem a drugim też) , które powodują, że do poszczególnych języków wchodzą nowe słowa, nowe zwroty, nowe formy wypowiedzi. Zróżnicowanie językowe spowolniło w dobie „globalnej wioski”, ale nadal istnieje.

          „Nie ma na żadnych podobieństw języka japońskiego a chińskiego na przykład. ”

          Oczywiście że są… 🙂 (i to zwróć uwagę że są pomimo tego, że Japonia bardzo długo się izolowała od świata).

          Masz:
          https://www.profi-lingua.pl/blog/jezyk-chinski-i-japonski-podobienstwa-i-roznice

          Pierwszy przykład z brzegu.

          I co? 😛

          0

          0
          Odpowiedz
    2. Jedź za granicę i zobacz jak szybko ewoluuje język naszych rodaków np. na Wyspach albo w Niemczech. Wtedy zrozumiesz. A pod Wilnem to dopiero jest jazda. Tamtejsi potomkowie przedwojennych Polaków mówią jakąś pojebaną odmianą polskiego zaśmieconą słowami litewskimi i rosyjskimi. To już nie jest polski, to jakiś nowy język.

      1

      2
      Odpowiedz
      1. „Jedź za granicę i zobacz jak szybko ewoluuje język naszych rodaków (…) To już nie jest polski, to jakiś nowy język.”

        Niekoniecznie. Gwara śląska też powstała z mieszaniny polskiego z niemieckim, a mimo wszystko uważa się go za jeden z dialektów polskiego. To samo było z gwarą poznańską.

        Zresztą, język Polaków z Kresów (od Dzikich Pól po Inflanty) nigdy nie był „czystym polskim”. To zawsze były dialekty wynikające zmieszania się polskiego z „językami ruskimi” czy bałtyckimi, ale to nadal był polski.

        Polski „czysty/standardowy” rozpowszechniony został w całym kraju dopiero po wojnie, gdy językoznawcy-poloniści doszli do wniosku, że należy go w końcu ujednolicić i zacząć tego standardowego polskiego uczyć w szkołach, by w naturalny sposób wszyscy się nim porozumiewali, a to i tak jeszcze nie wyrugowało całkowicie dialektów do dziś.

        0

        3
        Odpowiedz
        1. Nie jestem lingwistą ale inżynierem i nie interesuje mnie definicja co jest językiem, a co gwarą, co dialektem. Ale z Polakiem (?) z wioski pod Wilnem za chuj się nie mogłem dogadać, a ze Ślązakiem daję radę. Nawet Słowaka rozumiem lepiej.

          1

          0
          Odpowiedz
          1. „Nie jestem lingwistą ale inżynierem i nie interesuje mnie definicja co jest językiem, a co gwarą, co dialektem.”

            To, że cię coś interesuje lub nie, nie ma znaczenia. Liczą się fakty. Coś, co jest dialektem, nadal zaliczane jest przez naukę do danego języka.

            „Ale z Polakiem (?) z wioski pod Wilnem za chuj się nie mogłem dogadać”

            I czego ma to dowodzić? Dajmy na to z gitowcem, który będzie jechał samą grypserą, też się nie dogadasz, bo go nie zrozumiesz (o ile grypsery na dobrym poziomie nie znasz). A przecież mówi po polsku…

            No widzisz… 😛

            „a ze Ślązakiem daję radę. Nawet Słowaka rozumiem lepiej.”

            To jest co innego. Tu w grę wchodzi stopień zbliżenia do „standardowego” języka oraz stopień rozpowszechnienia w „kulturze masowej” danego dialektu. Tej przykładowej gwarze śląskiej jest tu łatwiej o porozumienie z kimś, kto używa czystego polskiego, bo wiele (liczone w tysiącach) polskich słów ma pochodzenie niemieckie lub łacińskie, szybko działa więc metoda skojarzeń u odbiorcy, no a do tego poszczególne słowa dialektu śląskiego dawno temu przeniknęły do „ogólnopolskiej” kultury i to też pomaga.

            Gdybyś natomiast był ze starszych roczników, które obowiązkowo musiały się uczyć kacapskiego, to tak samo łatwo jak znaczenia wypowiedzi w gwarze śląskiej czy w języku „pepików”, domyśliłbyś się znaczenia słów używanych współcześnie przez Polaków gdzieś na Litwie czy na Białorusi. Ergo: kwestia nie leży w tym, że jak ty nie rozumiesz, co mówią, to to już nie jest dialekt, tylko w tym, co językoznawcy z uzasadnionych naukowo powodów uznają za dialekt i pogódź się z losem.

            Natomiast faktycznie. Im więcej naleciałości obcych w danym dialekcie spowodowanych odizolowaniem (z powodu życia w innym kraju) społeczności nim się posługującej, tym szybciej przekształci się on w odrębny język, lub ludzie nim się posługujący zaprzestaną jego używania, przerzucając się na język urzędowy kraju, w którym żyją. Ale mimo szybszego tempa tego procesu, to i tak trwa pokoleniami.

            0

            1
            Odpowiedz
  10. „Opowiem wam miłą historyjkę, która ma w sobie odrobinę patosu. Oto człowiek przyjął religię i zapytał kapłana, co musi czynić, aby stać się godnym swego nowego stanu. Ksiądz powiedział: „Naśladuj naszego Ojca w Niebiesiech, staraj się być do niego podobny.”. Człowiek pilnie, dokładnie i ze zrozumieniem przestudiował Biblię; a potem modląc się o niebiańskie przewodnictwo, zaczął naśladować Stwórcę. Spowodował, że jego żona spadła ze schodów, złamała kręgosłup i została sparaliżowana na resztę życia; wydał brata w ręce oszusta, który ograbił go ze wszystkiego i osadził w przytułku dla ubogich; zaszczepił jednemu synowi glisty, drugiemu śpiączkę, trzeciemu rzeżączkę, jedną córkę obdarzył szkarlatyną i sprawił, że w wieku lat dziesięciu ogłuchła, otępiała i oślepła na całe życie; a pomógłszy jakiemuś łajdakowi uwieść drugą, zamknął przed nią drzwi, a ona umarła w burdelu, przeklinając go”.
    – Mark Twain „Listy z Ziemi”

    I w zasadzie tyle w temacie religii, patałachy.

    2

    2
    Odpowiedz
    1. Mark Twain to był ziom . Nie raz piliśmy jabole do rana . Potem pisał o Nicku Finnie. Tak naprawdę to były moje teksty …
      Czasem Mark przynosił whisky i raczyliśmy nasze podniebienia wybornym trunkiem , czasem rum piliśmy … Długo by opowiadać . Myślisz, że zmyśliłem sobie to wszystko???
      Co ty możesz wiedzieć o nas , podróżnikach w czasie … To my rządzimy historią i to my piszemy jej karty , każemy wam wierzyć w globalne ocieplenie i Yeti , to łykacie to jak pelikany jakieś .

      1

      1
      Odpowiedz
  11. Religia to umysłowe lenistwo. Po co szukać skomplikowanych odpowiedzi na trudne pytania, skoro ksiądz nam powiedział, że za wszystkim stoi Bóg, a nasze umysły są zbyt ograniczone żeby pojąć, kim albo czym jest. Nie myśl, nie pytaj, po prostu uwierz, módl się i wykonuj. Amen!

    3

    2
    Odpowiedz
  12. Natura entropia we wszechświecie rośnie a tylko życie przeciwstawia się tej zasadzie. Nie mam takiej wiary jak ateiści, że to się samo z siebie zorganizowało. Twierdzenie o cykliczności wszechświata jako argument przeciwko kreacji jest dęty. Rzuć kamieniem w wodę i będziesz mieć falę, cykliczną. Ale cykl ma też początek. Rzecz w tym, że istnienia Boga nie da się udowodnić. Podobnie nieistnienia. Tak samo i początku wszechświata.

    1

    0
    Odpowiedz
  13. Jak dotąd nie wiadomo co działo się przed wielkim wybuchem ponieważ jako ludzkość nie jesteśmy w stanie dokonać żadnych obserwacji sprzed tego wydarzenia.

    Kosmiczne promieniowanie tła daje możliwość prześledzenia wielkiego wybuchu dosyć dokładnie. Tego co działo się nawet ułamki sekund po jego rozpoczęciu, ale nigdy przed. Jeśli ktoś nie wie w jaki sposób jest to obserwowalne to chodzi o to, że cbr jest w uproszczeniu pewnym rodzajem światła. Światło z początków wszechświata dociera do Ziemi z opóźnieniem i jedynie w postaci mikrofal (no prawie), a po jego analizie można ustalić co działo się w czasie emisji.

    To dowodzi jedynie, że nie wiadomo co było wcześniej. Są oczywiście pewne teorie, mniej lub bardziej przekonujące. Osobiście bardziej skłaniałbym się ku kwantowym fluktuacjom niż religii, ale ostatecznie i tak jest to tylko gdybanie.

    Nonkonformista

    2

    0
    Odpowiedz
50 poprzednich wpisów: Zagadka | Zarobki IT | A może by tak... przejść na islam? | Współczesny świat | Google opinie nie są zweryfikowane | Nawet w święta kurwy pozostaną kurwami - część druga | Hip thrust | Cholerna moderacja rutrackera | Pale Blue Dot | POLAKI ODSZKODOWAŃ OD NIEMCA CHCĄ... | Jak zagadać do dziewczyny na studiach podyplomowych | Izrael/Palestyna | Pyrrusowa chujnia | Niech żyje PIS ! | Psi zasrany obowiązek | Wspieranie Palestyny/Hamasu | Kalistenika | „Jaka To Melodia” bez Pana Roberta Janowskiego | Polska jako jedna wielka wieś? | Für Deutschland... | Trauma, jak trauma? | Dzień zmarłych | Wysokie oceny gównianych usług | Bałaganiarze na siłowni | Odtwarzacz MP3 | Nienawidzę ludzi urodzonych w okolicach 1993 roku | „Wheeler dealers” czyli fani czterech kołek | Dlaczego politycy są często łysi, łysiejący? | Ich troje Michał Wiśniewski | Samotność jest super | Chujnia Trenera Bogdana | Do tych co piszą w stylu p0lska i p0lacy | Youtube się wycwanił | Zemsta miłych facetów | Skoro Wy tacy | Spierd0leni p0lscy kier0wcy | "Kultowe" katastrofy, czyli III wojny światowej (póki co) jednak nie będzie? | Testo | Pierdolę społeczeństwo | Koniec mojej historii sprawił, że przestałam się czuć człowiekiem... | Odpowiedź na post "Egoistyczne i roszczeniowe stare pokolenia" z 15.10.2023 | Ponad 30 procent mężczyzn umrze jako prawiczki | Re Brak siły | Pierdolona zmiana czasu | Nie mogę oglądać filmów z serii "Piła" | Chujnia przyciąga też pojebów | Brak siły | Marudzenie na brak pracy po gównostudiach | Dylemat reprodukcji w chaotycznym świecie