Problem mój jest trochę a’la Janusz Cebula, więc wszystkich czytających z góry informuję, iż problem ten nie jest wyznacznikiem mojego poziomu jako człowieka. Po prostu mam przyziemny, prosty, buracki problem, który generalnie problemem być nie powinien. Jednakże indoktrynacja przez media, kultura macho, wychowanie, sprawia, że mnie to gdzieś w środku boli. Do rzeczy: chodzi o to że (od jakiegoś czasu) mam jakąś jebaną blokadę przed użyciem przemocy, nawet w sytuacjach, kiedy delikwentowi się to należy.
Nigdy nie byłem zaczepny, ale jak już ktoś się bardzo prosił, obrażał czy jawnie prowokował to dawałem w mordę i tyle. Nie powiem kilka razy sam dostałem po mordzie, ale każdy wiedział że nie jestem miękka faja, że zaczepianie mnie może się skończyć bijatyką. Od jakiegoś czasu się to bardzo zmieniło. Po pierwsze i najważniejsze, mam żonę i córkę, po prostu ustatkowałem się. Po drugie mój dobry kolega siedzi właśnie w więzieniu bo w bijatyce pod imprezą tak niefartownie uderzył faceta, że tamten stracił oko. To dało mi sporo do myślenia. Naoglądałem się też innych przypadków w tv. Był przypadek jak sąsiad się pokłócił z sąsiadem, pchnął jeden drugiego, i tamten tak się uderzył w głowę o beton, że dzisiaj jest warzywem, żona się nim opiekuje… A to tylko głupie popchnięcie. Ten co pchnął siedzi w puszce.
No i to jest tak, że pomimo że przez 29 lat życia sam dostałem kilka razy w łeb, i sam dałem z kilkanaście razy w łeb i nigdy nic wielkiego się nie stało, to teraz mam blokadę. Boję się spięcia z kimś. Boję się że coś mi się stanie – przede wszystkim chodzi mi o córkę i żonę, zostały by albo beze mnie albo z inwalidą albo z warzywem. Wiem że mały procent szans ale sam fakt że tak może być już wystarczy. Boję się też że komuś coś zrobię, przecież tak niewiele trzeba, komuś (choć może być debilem któremu się należało) mogę zrujnować życie, sam mogę trafić za kratki. Takie mam przemyślenia, i to powoduje, że teraz do przesady unikam spięć żeby nie doprowadzić do bijatyki.
Powiecie że jestem durniem, prawie 30 lat i takie rozkminy. No ale niestety są sytuacje gdzie by należało w ryj walnąć. Przykład: ostatnio jakiś jebany dres skomentował nogi mojej żony („rzuciłbym te nóżki na pagony i poruszał biodrami”), wdałem się z dresem w pyskówkę, ale widząc że jest gotowy na bitkę powoli wycofałem się. Nie że się bałem jego osoby, po prostu taka blokada przed samą sytuacją walki. I żona mówi że dobrze zrobiłem a ja nie mogłem przeżyć że za takie teksty mu w ryj nie dałem, normalnie w nocy spać nie mogłem. I ja też gdzieś we wnętrzu wiem że w sumie dobrze, że drechol nie był wart potencjalnych kłopotów. Teraz czasem go widuję, chodzi z uniesioną głową, prowokuje spojrzeniem. Takich sytuacji gdzie kiedyś bym bez zastanowienia dał po mordzie, a teraz się wycofuję, miałem w ostatnich 1-2 latach kilka. Mam jakiś konflikt wewnętrzny, z jednej strony się cieszę że odpuszczam i omijam potencjalne kłopoty, a drugi głos w głowie mówi mi że jestem frajerem i daję sobą pomiatać. Chyba tylko jakby ktoś chciał skrzywdzić moją żonę lub córkę to bym poszedł na całość. Ale szczerze sam nie wiem czy moje podejście jest dobre. Chujnia, śrut, januszowo i cebula. Pozdrawiam, nie rzezajcie mnie za bardzo
Należałoby walnąć w ryj dresa komentującego nogi żony? Sam jesteś co nieco jak ten dres. Ogólnie, dobrze robisz – hamuj się chłopie, hamuj. Bo tak być powinno: zaczepka dresa jednym uchem wlatuje drugim wylatuje, zapominasz o sprawie. W myśl zasady że gówna się nie rusza żeby nie śmierdziało.
Tak trzymaj.Walke wygrywa nie ten kto ja podejmie lecz ten ktory umie jej uniknac.A dresy to debile olej frajera.Zona i córka moga byc z Ciebie dumne…
A nie lepiej było zignorować dresa?
dresiarze to podludzie, którzy nie są warci walki na ulicy. Nawet ludzie, którzy piszą na sherdog i ćwiczą mma nie polecają walki na ulicy, chyba że musisz bronić rodzinę przed fizycznym atakiem , a nie głupią zaczepką
Co to sherdog?
wpisz to w google to sie dowiesz
Kiedyś ktoś mi powiedział: lepiej być 100 razy tchórzem niż raz nieboszczykiem. Walcz o swoje i nie dawaj się ponieść emocjom.
Dobrze zrobiłeś. Nigdy nie warto wdawać się w bezsensowne pojedynki z idiotami.
Też mi problem…dylematy nocnego stróża…dać po mordzie czy nie dać?
Za co chciałeś tego biednego przygłupa trzaskać? Że może tylko pomarzyć o kobiecie, która jest Twoja? Sam pewnie posuwa tylko promotorki leśnego runa albo jak coś jest tak pijane, że nie wie co czyni. Powinieneś mu współczuć a nie myśleć o nabijaniu sobie siniaków o jego tępą mordę.
Bardzo dobrze, że nie wchodzisz w bójki, to świadczy o Twojej dojrzałości. Myślisz o rodzinie , o przyszłości i idź dalej w tym kierunku. Masz łeb na karku, dobrze, że uczysz się na cudzych błędach nie na swoich.
Rozumiem w 100% o co ci chodzi. Gdybym miał żonę i dzieci to sam niewiem jak miałbym reagować. Mnie też mega kurwica bierze jak ściero pyskuje ale blokada nie pozwala. A jak ją zignorujesz to bedzie rpoblem..
Zwierzenia dresa Cebulowego Janusza.
Durniem? Ziom. Wiadomo, że facetem będąc, trzeba mieć jakieś poczucie „posiadania jaj” przysłowiowych. Wycofać się z twarzą nie każdy potrafi, bo honor cierpi – ale gnojkowi jakbyś właśnie oko wybił czy coś, żona i dziecko odwiedzaliby cię w pace, a gnojek dostałby odszkodowanie. Wczuj się w fakt, że honor własny stawiasz niżej, niż dobrobyt rodziny – powinieneś zyskać świadomość, że masz jaja jak strusie. Mądry i nieczęsty ten komentarz ze strony żony, pozazdrościć kobiety i pogratulować. A do durnych jap trzeba się tym bardziej uśmiechać, w sumie to „smutne”, że są po-komunistycznym odpadem bez szans na lepsze jutro, ale cóż. Nie jesteśmy Jezusami, możemy ludem pogardzać
Jesteś patologią dresiarską i z twego bełkotu wynika że twoje „somsiady” także są patologią. Dopiero teraz skumałeś że bijatyki to nic dobrego. Mózg dresa jest zapóźniony więc nic dziwnego że dopiero w wieku 29 lat. Życie to nie film z nakoksowanymi „hiroł” z hameryki gdzie walą sie po gębach i nie ma śladu, krwi, itp. W realnej bójce każde uderzenie może odbić sie na zdrowiu.Dlatego ja nie bywam nigdzie tam gdzie schodzi sie motłoch i jest chlanie. Widze debila idącego jakby TV nosił, którego widać że idzie „na zaczepke”i ustępuje nawet na ulicy bo wiem że z bicia nic dobrego nie wynika a 25 lat za jakiegoś tępaka nie chce dostać.
Cóż, patałachu… Pan twój, Mesio, mógłby ci powiedzieć, że wraz z ożenkiem dałeś się wykastrować… I byłaby to w jakiejś mierze prawda. Bo to kastruje (przynajmniej do jakiegoś stopnia). Ale w sumie wychodzi ci to na zdrowie. Lub też raczej wychodziłoby ci, gdybyś podchodził do problemu inaczej. Jak, zapytasz, skonfliktowany wewnętrznie patałachu? Ano uklęknij (jeśli jeszcze tego śmiałeś nie zrobić), czytajac ten post, a Pan twój, Mesio, naświetli ci sprawę.
Po pierwsze. Pomimo iż, jak Pan twój, wcześniej raczył był nadmienić, ożenek w pewnym stopniu cię wykastrował, taka kastracja ma swoje „plusy dodatnie”. Przejawiają się one w tym, że dojrzałeś, patałachu, do dwóch słusznych wniosków: 1. odwiecznego problemu, że wpierdolisz gnojowi, a odpowiadasz jak za człowieka i 2. że taki wpierdol dostaniesz, że cię w twojej norze w mrówkowcu w doniczce psadzić trzeba będzie, a babie zostanie podlewanie zamiast lodów.
Ergo: że nie warto.
To, że dojrzałeś jest więc dobre. To, że masz z tego powodu pewne tarcia wewnętrzne, jest nieuniknone, ale można sobie z tym poradzić. A więc: po drugie.
Otóż po drugie, źle podchodzisz do sprawy.
1. nie możesz sobie w takich sytuacjach od razu stawiać czarnych scenariuszy. To rozprasza. Nie znaczy to jednak, że masz bez myślenia o konsekwencjach walić po mordzie. O konsekwencjach masz pamiętać, ale nie mogą one zaprzątać myśli twoich. Bić ci się zdarzało, więc wiesz, że ty masz na chłodno kalkulować, bo inaczej dostaniesz po mordzie aż miło.
2.Podobnie zły wpływ na chłodną kalkulację i ocenę sytuacji ma twoje zdenerwowanie i rosnące ciśnienie w sytuacjach „podbramkowych”. Tych rzeczy musisz się pozbyć. Dlatego też. Primo, musisz sobie przemyśleć w jakich sytuacjach jest sens agresywnego zachowania. I tylko w takich reagować (np. wspomniane zagrożenie familiji twojej). Resztę po prostu olać, wychodząc z założenia, że tym razem nie warto. Pan twój też miewał podobne dylematy, bo ma problem z tym, że w sytuacjach skrajnych z charakteru swojego najchętniej „nie brałby jeńców”. Ale w dzisiejszych czasach niestety tak się nie da – dlatego Pan twój tęskni za Dzikim Zachodem- bo zaraz śledztwo, włóczenie się po sądach, odszkodowania, wysłuchiwanie tłumaczeń, jakie to z obitego patałacha było dobre dziecko, co to zawsze sąsiadom „dzień dobry” mówiło itd. Ad rem, od kiedy Pan twój na chłodno kalkuluje, kiedy się opłaci a kiedy nie, nauczył się kontrolować. Secundo, musisz nauczyć się innych form reakcji na sytuacje, w których nie opłaca się komuś obijać gęby.
Weźmy na ten przykład twój problem z obywatelem (pierwszego kaczego sortu) dresem. Otóż obywatel dres raczył skomentować odnóża twojej lochy. I to ci podniosło ciśnienie. I co zrobiłeś, patałachu? To co najgorsze: nie pomyślałeś na chłodno. Nie pomyślałeś, że może nieskomplikowany pan dres nie miał nic złego na myśli, tylko innych komplementów po prostu nie zna. Nie pomyślałeś, że tenże pan dres ma takie poczucie humoru i niewyparzoną gębę. Nie pomyślałeś w końcu, że nerwy to najgorszy doradca w takiej sytuacji.
W efekcie wdałeś się z panem dresem w pyskówkę, pogarszając tylko sprawę, a jak już doprowadziłeś ją do punktu wrzenia, to z powodów dylematów swoich i, nie ukrywajmy, groźby wpierdolu spuszczonego ci przez pana dresa, zrobiłeś to, co najgorsze: podkuliłeś ogon. Oczywiście wywinałeś się w jakiś sposób (i tylko na krótki termin) od konsekwencji zostania rośliną, lub zrobienia rośliny z pana dresa, ale straciłeś w oczach loszki swojej, a dla pana dresa i osób postronnych jesteś zerem.
I co teraz? Teraz pan dres wie, że nie fikniesz, więc będzie sobie używał do woli. I coraz lepiej, tak że jeszcze zatęsknisz za pierwszym komplementem powiedzianym pod adresem loszki swojej. Loszka też chyba nie będzie zachwycona. Albo będzie (choć może nie od razu). W obu jednak przypadkach twoje notowania lecą u niej na pysk. Wiesz, czym to się może skończyć, nie?
Koniec końców możesz zostać zmuszony do konfrontacji z panem dresem. A strach twój, nerwy i myślenie o konsekwencjach stawiają cię na przegranej pozycji i bez mięśni pana dresa. I tak będzie za każdym razem w każdym z takich przypadków.
No dobra. „Łatwo się mówi, Panie mój, Mesiu, a co ty byś zrobił w takiej sytuacji, jak z „komplementem” wobec loszki mojej?” -rzekniesz patałachu.
Cóż, na pierwszy rzut oka, Pan twój widzi dwa wyjścia z takiej sytuacji. Pierwsze to ignor. Ale drugie rozwiazanie jest zdaniem Pana twojego lepsze.
Otóż drugie wyjście to dystans i trochę poczucia humoru. Trzeba było wykorzystać te nędzne ochłapy inteligencji, jakie gdzieś tam chlupoczą we łbie twoim. Pan dres raczył był powiedzieć: „rzuciłbym te nóżki na pagony i poruszał biodrami”. To trzeba mu było odpowiedzieć np. „i to też zamierzam z nimi zrobić po powrocie”, albo coś w tym stylu. Kapujesz, patałachu? Miałbyś problem z głowy, a kto wie, może pan dres by cię nawet polubił… Pyskówka to najgłupsze rozwiązanie, bo zacietrzewia i uniemożliwia przez to trzeźwy osąd sytuacji (czym innym są jakieś konkretne rozmowy przeprowadzane na chłodno, że np. sobie tego i tego nie życzysz, czy coś w tym sylu, ale to trzeba jeszcze umieć, Pan twój cię via internet nie nauczy), prowadząc do tego, czego akurat powinieneś uniknąć. Użycie siły z kolei to zawsze jest ostateczność, bo nie warto komplikować sobie życia z powodu byle bzdury. Siły używa się w dobrze uzasadnionych przypadkach, ale wtedy już całkowicie bezwzględnie. Dlatego pozostaje szukanie alternatywnego sposobu na rozładowanie sytuacji. I wtedy wszyscy są happy, a ty nie masz powodów do „dylematów wewnętrznych”, ani poczucia, żeś się dał zrobić jak frajer. Tylko do tego trzeba dystansu i też trzeźwego łba.
Powstań z klęczek, patałachu, pokłoń się w podzięce za kazanie. Przemyśl, co Pan twój ci powiedział i opracuj sobie strategię zachowań, to dylematy ci przejdą. A jeśli dalej cię męczą to pamiętaj słowa Kahlessa Niezapomnianego -twórcy Imperium Klingońskiego: „Destroying an empire to win a war is no victory… And ending a battle to save an empire is no defeat.”.
Qapla’ /Mesio
PS. A panu dresowi odpowiedz tym samym spojrzeniem. Nawarzyłeś piwa, to pozostaje ci choć trochę załagodzić negatywne dla ciebie skutki i może z czasem rozejdzie ci się to po kościach (W razie czego zawsze możesz spieprzyć do nas, do naszego Łódzkiego Wydziału Fabrycznego. Po znajomości wyślemy cię do naszej gabońskiej filii i nie tylko sam diabeł ale nawet skarbówka cię tam nie znajdzie…). Albo podrzuć do nas pana dresa. Za niewielką opłatą wpakujemy go w nasze konserwy, albo rzuci się go dżdżownicom kalifornijskim Pana twojego na pożarcie (pod warunkiem, że nie jest naładowany sterydami, bo do konserw zaraz przypieprzył by się Sanepid, zaś Pan twój chce nadal hodować dżdżownice kalifornijskie a nie czerwie pustyni z Arrakis).
Mesio, to co napisałeś można było napisać o wiele krócej… ja pierdole. Miej litość
Ale skoro jedziesz cytatami to coś ode mnie. Bodajże kiedyś poznałem ten cytat i czyjego jest autorstwa grając w którąś z części Total War, być może Rome: Total War. „Osiągnąć sto zwycięstw w stu bitwach nie jest szczytem umiejętności. Szczytem umiejętności jest pokonanie przeciwnika bez walki” – Sun Tzu, Sztuka wojny
Fakt, Pan twój, troszeczkę przesadził ze słowotokiem i raczy złożyć samokrytykę.
/Mesio PS. A Sun Tzu to klasyka… 
Mesiu, zacna przemowa, zacna!
Mesio sporo racji ma, choć dziwnie się wysławia. Dresa trzeba pokonać inteligencją i humorem. Przykład jednak Mesio daje błędny. Nie używaj tekstów poniżających Twoją „loszkę”, chyba że lubicie takie klimaty, bo dajesz desowi przyzwolenie na takie jej traktowanie. Już lepiej poprawić dresa, że np. Chciał powiedzieć, że małżonka Twa jak młoda łania smukłymi raciczkami zacnie przebiera. Dres zwykle się uśmieje, ale i zrozumie, że nie na wszystko mu wolno. Są też tacy, na których nic nie poradzisz i możesz się wycofać lub próbować zastraszyć i zmieszać z gównem, co grozi bitką.
Kolejny facet z trzydziestką na karku i gównem w głowie. Zastanawiam się, skąd tyle plusów pod takim głupim przemyśleniem. Chyba sama dzieciarnia siedzi na tej stronie. Chłopie, zamiast myśleć o bzdetach, zastanów się lepiej nad czymś konstruktywnym, np. jak pozyskać dodatkowe kilka stówek miesięcznie do budżetu domowego, albo pomyśl nad swoim rozwojem zawodowym, rozwojem swojej córki, jej pasjami, nad tym, jak je rozwinąć, jak zabezpieczyć jej przyszłość, jak polepszyć wasze relacje rodzinne. Jak patrzę na te dzisiejsze młode rodzinki, to rzygać mi się chce… Młode żonkisie jedyny cel w życiu jaki dzisiaj posiadają, to spłodzić dzieciaka, odbębnić 8 godzin dziennie w robocie za 2,5 tysia miesięcznie, po robocie napić się browara przed telewizorem, 3 razy w tygodniu zakisić ogórasa w cipce żonki, raz w tygodniu w sobotę zachlać pałę w pubie i byle do emerytury… Panna to samo. Jak dorobi z 1500 złotych do budżetu, to dobrze, a jak nie to siedzi wiecznie przed telewizorem, maluje paznokietki i ogląda głupie seriale, albo gala wiecznie przez telefon ze swoimi zjebanymi koleżankami. Od czego w końcu jest mężuś, niech zapierdala na budowie w pocie czoła na całą rodzinkę i zachcianki żonki. Z takim tokiem myślenia to nic dziwnego, że każdy jest niezadowolony z życia. Pomyśl chłopie nad tym, co ci powiedziałem. I nie mówię tu jedynie o materialnych rzeczach, jak pieniądze, dom, czy samochód, bo tych jest się ciężko dorobić w Polsce, ale am na myśli przede wszystkim niematerialne aspekty życia w rodzinie, których nie widać na pierwszy rzut oka, a które wbrew pozorom wcale nie jest tak łatwo pozyskać. Jest wiele ludzi, którzy chcieli by mieć własną rodzinę, ale nie mają, bo nigdy nie znaleźli tej drugiej połówki…
Bismisah Allach Allach!!!
Jeśli chcesz uwolnić swoją agresje to wstąp do naszego Kalifatu.Potrzebujemy takich jak Ty do walki z niewiernymi oraz ustanowieniu Imperium większego niż Osmańskie.Kontunujmy dzieło Wielkiego Proroka Mahometa!!!!
Teraz wykrzyknijcie „Allah jest Bogiem a Mahomet jest jego prorokiem”
Wypowiedz „jeśli odstąpie od drogi dzihadu niech miecz zetnie mi głowe!!!!”
Kalifat Was potrzebuje.
Weź się nie podszywaj pod naszego imama Zayoba, deklu.
Dodam jeszcze przypadek mojego kolegi który wracał ze spotkania wieczorem piechotą ze swoją żoną. 3 drechy z ławki zaczęły głośno podśmiewać się z tuszy jego żony, kolega nie wytrzymał i dresom coś dojebał kilka mocnych słów. Ci ruszyli na niego, jak zobaczyli że on nie pęka to jeden wyciągnął nóż. Wtedy kolega trochę zmiękł ale nie zdążył przemyśleć taktyki bo jeden drechol zaszedł go od tyłu i jebnął go w łeb. Generalnie zbutowali go na ziemi, zabrali portfel i telefon. Kilka dni dochodził do siebie, a nawet gliniarz z kryminalnej go zjebał na czym świat stoi, że powinien olać naćpane dresiwa i iść dalej, bo tak mógł tą kosą dostać pod żebra.
Kumpel sam przyznawał, że „honor” mu nie pozwalał nie odezwać się jak mu żonę obrażali. Ale sama jego żona powiedziała mu przy mnie: „A co mi z Twojego honoru jakbym Cię na cmentarzu odwiedzała?”. I tak to właśnie jest, kobiety nieraz mądrzejsze od nas są jednak. Uwarunkowania kulturowe nakładły nam gówna do głów i często walczymy w sytuacjach wręcz głupich, tak jak mój kolega gdzie sam na 3-ech nie miał przecież szans. Powiecie że honorowo się zachował, charakternie… Ale tak jak we wpisie, mogło się nie skończyć na siniakach, ale na wózku inwalidzkim czy w kostnicy.
Może to sygnał że wydoroślałeś. Nie warto zwracać uwagę na takich debili. Jakbyś dał się sprowokować to zniżyłbyś się do jego poziomu.
bidny chłopie widzisz właśnie dorosłeś i nabrałeś większej świadomości i takie są tego konsekwencje, znam to, ale jest na to sposób. musisz wiedzieć co robisz tzn jak umiesz się dobrze napierdalać to unieszkodliwiasz śmiecia bez robienia mu większej krzywdy niż to konieczne bądź niebezpieczne proste i logiczne my myślący ludzie właśnie z takimi problemami się borykamy takie życie