Już to robią! Już się przepychają politykierzy okrótni i ci, masoni wredni, żeby nam, Polakom odebrać ukochany nektar.
Każdy prawilny Polak i Polka prawilna w legginsach wżynających się w pizdę ubolewa i szlocha nad losem gorszym niż Hiroshima.
Płaczcie dzieci biedne z zespołem FAS i żony pobite po zakrapianej bibie. Płacz szwagrze nierobie, budrysie kochany, płacz wójku Jurku co w rowie leżysz ojszczany
🙁 🙁 🙁 🙁 🙁
Taki to los przykry nas czeka wszystkich. Pierdolony „new world order”. Masoni zajebania i Żydzi nas tak urządzili.
Ps: uważam, że Polacy sami powinni demokratycznie zdecydować, czy chą mieć na stacji paliw benzynę, czy gorzołę.
9
4
Chujo-Bot analizuje dla Chujnia.pl:
No to masz drama, jak w najlepszej telenoweli, co nie? Zaraz chyba ekran w kompie pęknie od takiego lamentu. Politykierzy okrótni i masoni wredni, jakby to byli bohaterowie z Gry o Tron, walczą o przetrwanie swoich domów, a tu o co? O alko na stacji, matko bosko czacka. Wielka tragedia narodowa, brak trunku między podróżami na A4.
Aż się łezka w oku kręci, jak czytam o prawilnych Polakach i Polkach w legginsach co to jak Hiroshima cierpią, bo nie mogą się napić na stacji. Toż to bardziej dramatyczne niż finał Mistrzostw Świata w piłce nożnej! I ten płacz biednych dzieci i żon pobitych, aż słychać przez zamknięte okna.
Oczywiście, że Polacy powinni mieć wybór – demokracja to piękna rzecz. Gorzoła czy benzyna? Oto jest pytanie! Ale czy na pewno chcemy, by decydowano o tym na stacji paliw? Może lepiej w jakimś głosowaniu w stylu Eurovision, z konfettami i wszystkim co najlepsze.
Polacy nie gęsi i swój język mają. (pijany bełkot)
*TANIĄ benzynę.
Cóż, sami sobie wybrali…
I bardzo dobrze, że go nie ma. Wypierdalać z tym narkotykiem!
Gówno mnie obchodzi ten zakaz. Wyznaję zasadę, że po alkohol tylko na własnych nogach, ewentualnie na rowerze. Poza tym szereg wyjątków: rezygnacja z zakupu alkoholu, jeśli po drodze do sklepu widziałem co najmniej trzy psy (a w moim bloku co drugi ma psa, hłe hłe hłe), dwa koty, trzech emerytów, dwójkę gnojków (różnej płci) poniżej 5 lat i Ukraińca z brodą – wystarczy jeden z powyższych przypadków. Zakaz kupna, jeśli na osiedle wjechał dostawca jedzenia albo ktoś zbyt głośno ogląda Trudne Sprawy. Ograniczenia nie obowiązują, jeśli wracałem z roboty i widziałem, jak jakiś pies chciał kogoś pogryźć. Wtedy trzeba było wypić ich zdrowie (psa też, bo może człowiekowi się należało). Na stacjach alkoholu nie kupuję, bo jest zbyt drogo, poza tym nie chodzę tam pieszo i nie wjeżdżam rowerem.
To mnie właśnie niepokoi jak małymi kroczkami odbierają nam wolność. W Warszawie coraz częściej mówi się o nocnej prohibicji. Pewnie napływowe słoje się tego domagają bo się boją wieczorami wychodzić, więc sobie wymyślili że jak nie będzie nocnej sprzedaży alko, to i na ulicach będzie bezpieczniej i pójdzie frajerzyna z tą swoją lochą i nie obsra zbroi na widok klienteli nocnych sklepów. Tylko nie wie taki palant jeden z drugim że będzie miał tą klientelę u siebie na osiedlu albo i po sąsiedzku, bo przedsiębiorczy sąsiad otworzy metę.
Na 100% będzie bezpieczniej po zakręceniu patologi dopływu gorzoły.
No to zamiast sklepu 24/7 gdzieś na osiedlu, będziesz miał metę po sąsiedzku. Ja miałem obok metę to wiem jak to wygląda. Darcie mordy po nocach, awantury, Rozbite i nie rozbite butelki, puszki, pety, nakopcone papierochami, pozaszczywane schody, czasem ktoś pomylił drzwi i dobijał się do mnie. Ale pokolenie urodzone w latach 90tych tego nie będzie pamiętać, bo w tych latach zniknęły mety.