Cześć
W sumie nigdy wcześniej nie słyszałem o tej stronie, ale fajnie, że jesteście, bo też chyba muszę się wygadać trochę.
Właśnie przeczytałem jeden wpis z przed 3 lat z tym samym tytułem, co dałem ja. Gość miał problem z życiem towarzyskim przez nieśmiałość, bycie cichym itd.
Ja chciałem się podzielić swoim problemem, który jest lekko inny, wydaje mi się, że nawet cięższy.
Obecnie mam 19 lat i też zawsze byłem raczej spokojny, ale wiedziałem kiedy mogę sobie pozwolić na jakieś delikatne rozrabianie. W podstawówce niby miałem znajomych, wychodziłem gdzieś, nim się wyprowadziłem na wieś z miasteczka. Generalnie raczej nigdy nie byłem i nie jestem z natury introwertykiem. Nazwałbym się ekstrawertykiem skazanym na samotność. Czemu? Ze względu na inne spojrzenie na świat, inne podejście do używek itd. Nie pije alkoholu (choć próbowałem) i mam dość skrajnie podejście na jego temat. Jestem w stanie zaakceptować to że ludzie piją i nawet nie mam nic przeciwko lekkiemu piciu raz na miesiąc np.
Rzecz w tym, że jakoś w moim wieku ludzie tak nie mają. W większości są to imprezy co weekend, chlanie ile wlezie i generalnie grube melanże, kluby, dyskoteki. W teorii również bym mógł na takie rzeczy chodzić i nie pić, natomiast siedzenie wśród najebanców nie sprawia mi żadnej przyjemności.
Następnym moim problemem jest dość duża elastyczność. Emocjonalna? Nie wiem jak to nazwać. W każdym razie chodzi o to, że w zdecydowanej większości klas są grupy. Generalnie w społecznościach są różne grupy, no ale najlepiej widać to właśnie po szkole. Ja mam coś takiego, że jednocześnie nie jestem w żadnej grupie, ale z wiekszsocią z tych grup jestem w stanie pogadać. No i tak krążę zawsze na przerwach od grupy do grupy. A koniec końców jestem kompletnie sam, bo nie mam żadnej „ekipy”, do której bym należał.
Do matki przyjechały przyjaciółki na noc więc sobie siedzą i gadają, ja sam jak palec siedzę w pokoju i udaje że fajnie sam sobie czas organizuje i nie brakuje mi ludzi.
Z drugiej strony wolę być chyba sam jak palec, niż zadawać się na siłę z osobami, z którymi relacja się nie klei, skrajnie różne charaktery itd. nie chodzi przecież o to by obok siebie mieć byle kogo.
Teraz w wakacje straszna chujnia, nie mam prawka, do tego problemy ze wzrokiem, nie mogę nigdzie znaleźć pracy na wakacje. Tyle tylko że korki z matmy pod maturę zacząłem, dwa razy w tygodniu więc jak babka wyśle zadania to zawsze czymś można się innym zająć niż graniem, słuchaniem muzyki, przeglądaniem telefonu i krzątaniem się po domu/pokoju.
Od września ostatnia klasa technikum, w sumie już się nie mogę doczekać rozpoczęcia, bo przynajmniej nie będę siedział w domu. Już się przez całe życie wystarczająco nasiedzialem. No i po szkole uciekam z tego pierdolnika od tej dziwnej rodziny, dziwnych ludzi, do Wrocławia, zacząć nowy rozdział, pracować i zacząć studia zaoczne.. już się nie mogę doczekać.
Nie liczę co prawda na to, że tam moje relacje międzyludzkie się polepsza, ale mam nadzieję, że będzie to mimo wszystko jakiś pozytywny przełom w moim życiu… Najlepiej by było być pracoholikiem, pracować większość czasu żeby nie myśleć o tym jakim się jest zjebanym i innym niż reszta. A potem, najpóźniej w wieku 65 lat gdy przyjdzie czas emerytury, w końcu zdechnąć…
Trzymajcie się tam wszyscy, mam nadzieję że wy macie choć jedną osobę, na której zawsze możecie polegać i z którą jesteście blisko jak z nikim innym
Brak życia towarzyskiego 2
2022-08-30 21:389
0
Nie masz życia towarzyskiego,bo nie zarabiasz 35 tysi miesięcznie, nie masz własnej willi, nie jeździsz Mesiem, nie kradniesz krokodyli,nie pijesz whisky i nie ruchasz, patałachu. Trzy stówy w łapy i składaj CV do Łódźkiego Wydziału Fabrycznego, gdzie Byczywąs da ci stanowisko i będziesz jebał na taśmie od świtu do nocy.
Witaj zjebany nierobie.
Gdybyś był Królem Życia tak jak ja Mesio, zarabiał 30 koła
na miech, miał każdą wypasioną laskę jaką chcesz i jeździł wypasioną bryczką to nie pierdoliłbyś takich farmazonów. Ale Ty urodziłeś się właśnie po to, żeby jebać na taśmie
u takiego bogacza jak ja. Także zapraszam jutro o 5 rano pod drzwi fabryki, będziesz jebał od rana do wieczora za miskę ryżu dla Swojego Pana śmieciu.
Wal konia, pij whisky, kradnij krokodyle, tyraj u Mesia i Byczywąsa na taśmie i wal do głównego zbiornika. Trzy stówy w łapy, CV do teczki i pod bramę Łódzkiego Wydziału Fabrycznego gdzie Prezes Euromebel da ci stanowisko. Kilkanaście lat harówy i uzbierasz na własną willę, najnowszego Mesia bądź Lamborghini Aventador i będziesz w najdroższych restauracjach sączył bourbon z lodem, patałachu. Elo stuleje, ja whisky chleje a potem wchodze w kobite jak już wypite. Co, mi zazdrościta, bo konia walita ? Nie dla psa kiełbasa.