Witam, chcę się podzielić moimi przemyśleniami na temat zawodu lekarza. Będzie to skrajnie subiektywne i podsycone- mówiąc wprost wkurwem. Od razu zastrzegam- wiem, że pośród oceanu gówna, w którym tapla się większość tych białych kitli, zdarzają się rozbitkowie o gołębich sercach i światłych umysłach. Tu jednak napiszę o części, która cechuje się zarozumiałością, nieuzasadnionym poczuciem wyższości, w chuj wysoką samooceną pozbawioną jakiegokolwiek krytycznego osądu- w skrócie dotyczy to gburów z zadartymi nosami i niewielką wiedzą. Mój wkurw wynika z tego, że te oto światłe głowy niemalże nie przeprowadziły bezpodstawnie pankreatodudenektomii u mojej mamy. Uparli się, że mama ma guza głowy trzustki wielkości pomarańczy, zostały jej 2 miesiące życia, jeśli przeżyję ww operację, czyli usunięcie: trzustki, dwunastnicy, części żołądka, pęcherzyka żółciowego wraz z przewodami żółciowymi (wymienione na jednym tchu, tonem pozbawionym emocji, jakby mówił o wyrwaniu ósemki). Operacja kolosalna, ryzyko komplikacji, krwotoku ogromne. W rezonansie brak guza, biopsja ok. Co na to lekarze: te badania nie mogą w 100% wykluczyć, na podstawie objawów zalecali operację. Chuj z badaniami, oni wiedzą lepiej, oni chcą ciąć. Nie zgodziliśmy się na operację, wypis na własną prośbę. Mamy w rodzinie studenta analityki medycznej- na podstawie analizy wyników badań, zaczął iść w kierunku autoimmunologicznego zapalenia wątroby lub pierwotnej marskości. Wynik: autoprzeciwciała podwyższone, mama bez operacji żyje już pół roku, w badaniach obrazowych nadal brak zmian. Nie ma guza, jest choroba przewlekła, która da się leczyć. Mam zatem pytanie- od czego do chuja są te białe fartuchy?!- zamiast pomyśleć, pogrzebać w książkach chcieli ciąć na ślepo, a to że mama mogłaby nie przeżyć samego zabiegu to tam mały chuj. A nawet gdyby przeżyła to jakie to życie bez połowy brzucha?! Dlatego polecam każdemu ograniczone zaufanie do lekarzy, szczególnie tych, którzy mają o sobie zbyt wysokie mniemanie. Konsultujcie się, szczególnie z młodymi, którzy nie nabrali lub nie zdążyli jeszcze nabrać tych chujowych manier, zaślepienia swoją „wspaniałością”. Nie chcę myśleć co by się stało gdybyśmy ich posłuchali i dali pokroić mamę, która ma dopiero 48 lat, całe życie przed sobą
Chujnia na temat zawodu lekarza
2018-10-25 21:4765
5
Ja też naciąłem sie na lekarzach i to na kilku. Zrobiło mi sie zgrubienie pod jezykiem. Poszedlem do 1 laryngologa starszej kobiety i mi powiedzial że to kamyk w śliniance dala jakąs maść i po 2 tyg do kontroli. Masc nie pomogla. Później stwierdziłem żeby iść do innego laryngologa tym razem do młodej siksy lat okolo 30. Ta wyslala mnie na rentgena dala mi jakiś antybiotyk i zdiagnozowala zapalenie wezla. Powiedziala, że jak po skończeniu antybiotyku ta zmiana mi nie zmaleje to odrazu do szpitala i na cięcie. Pomyslalem no fajnie, baba tak szybko decyduje sie na operacje
czy poprostu z racji małego stażu chce na mnie popraktykować. Ostatecznie popatrzyłem w internecie za jakimś dobrym laryngologiem i poszedłem do gościa okolo 45 letniego i ten powiedzial ze absolutnie nic nie bedziemy ciąc póki nie dowiemy sie co to jest. Wyslal mnie na USG. Po obejżeniu stwierdzil ze to zapalenie węzła chłonnego i wystarczy to obserwować i przeleczyć. Po dwóch tygodniach wezeł zmalał inzmiana z ust znikła. I jakie wnioski. Mamy wielu niedouczonych lekarz. Wartopoczytac opinie w necie o lekarzu a pozniej do niego isc.
Ale czego się czepiasz? Druga baba i trzeci gościu mieli dokładnie taka sama diagnozę. Tylko ona ci powiedziała że jak antybiotyk nie pomoże to będzie ciąć a on ze nie będzie ciąć jeśli antybiotyk pomoże.
Dobra chujnia. Nasze konowały „leczą” dla kasy a nie z powołania. Traktują pacjentów i ich bliskich nierzadko „per noga”, zbierają sie do pracy czyli do leczenia jak przysłowiowa „sójka za morze”. O naszej „służbie” zdrowia można by pisać książki i nie były by one przyjemne.
Całe życie przed sobą . Wiek 48 l .
Hahahaha
Nie posraj się z tego śmiechu, zobaczysz jak się spuścisz jak tobie cos takiego się przytrafi… Spierdalaj walić gruchę pod hentai gimbusie…
To jest popierdolone. Jestem teraz w 2 klasie liceum czyli w momencie gdzie trzeba trochę ogarnąć już co chce się robić w przyszłości, i od większości znajomych słyszę że wybieram to i to nie bo to mnie interesuje tylko BO DUŻO SIĘ ZARABIA.
Zasubskrybujcie na youtuba
1. Odmładzanie na surowo
2. Szaman XXI wieku
3. Detox klucz do zdrowia
Polecam gorąco
Wal konia, pij whiskey i ruchaj, kradnij krokodyle, szczaj do zlewu w pracy w pomieszczeniu socjalnym, wkładaj zapałki kolegom z pracy w szafki z ubraniami i podpierdalaj im papierosy, mleko z lodówki i kawę. I nie zapominaj o cukrze. Jak postawią jakieś jogurty czy serki to też bierz. Napoje, cukierki. Ale sam nic nie noś do roboty. Niech cię dokarmiają. Ja tak robię, i stać mnie na wszystko. Mnie stać na wszystko. Ty…, wal konia. Widzę, że tak robita, bo gdzie kobita? Elo stuleje, ja se whiskey chleje, później wchodzę w kobite, jak już jest wypite. Co? Mi zazdrościta, bo konia walita? Nie stać was na whiskey, zbieraj w lesie syski.
Zamknij twarzyczkę