Mój problem polega na tym, że straciłam sens życia i nie umiem go odzyskać. Sporo się ostatnio w moim życiu działo, dużo problemów zwaliło mi się na głowę i nie mogę sobie już sama z tym wszystkim poradzić. Nie cieszą mnie już nawet te spokojne, w miarę radosne dni. Wszystkie ewentualne, dobre rzeczy, które mi się przytrafią, mam głęboko w dupie. Nie mają dla mnie żadnego sensu. Z resztą nic go już nie ma… Nie wiem co robić, to zabrnęło już tak daleko, że sobie z tym nie radze… A każde kolejne przeszkody, problemy, dobijają mnie jeszcze gorzej. Czuje, że sięgnęłam dna i już się od niego nie odbije. „Lepiej spłonąć, niż się wypalić”, a ja właśnie czuje, że się wypalam. Chciałabym to skończyć, ale z drugiej strony brak mi odwagi. Więc kurwa będę musiała użerać się z tym wszystkim do usranej śmierci, tej naturalnej.
Chujnia i tyle
2011-07-08 23:4321
43
Głęboko współczuje. Polecam pójście do psychologa i środki antydepresyjne.
zwróć się gdzieś o pomoc, pierwszy krok już za Tobą.
Mam to samo…cóż życie jest już takie że ono sensu chyba w sobie zbytnio nie ma…
Chcesz to napisz na gg 25077626
hmmm momentami wydaje mi się że strona powinna nazywać się żalnia.pl eh jaki sens? życie nie ma sensu, nie ma się co go doszukiwać, trzeba tylko czerpać z niego radość, robić co się lubi, przebywać z ludźmi których się lubi, pić co się lubi, jeść co się lubi i żyć pełnią życia, a nie siedzieć i użalać się, marazm nic nie zmieni !!
Witaj w klubie 🙂 od paru lat czuje to samo, co chwile mam depresje, co z niej wyjde to od nowa, praca dom, samotnosc, to wszystko dobija.. rutyna, beznadzieja.. poczucie bezradnosci i zagubienia
Nie łam się, ja przechodziłęm przez to samo i powiem Ci, że to tylko trwa przez okres dojrzewania emocjonalnego. Potem to mija, przestajesz o tym myśleć i wyznaczasz sobie inne cele w życiu niż szukanie jego sensu. Bo tak naprawdę to się go bardzo nie doszukasz. Życie polega na tym aby urodzić się, dojrzeć, narobić dzieci tyle ile się da i umrzeć. Oczywiście umilając sobie to życie od czasu do czasu jakimiś przyjemnościami żeby nie popadać w apatię tak jak to właśnie jest to z Tobą. Jeśli coś kochasz w życiu to niech to będzie dla Ciebie laską/podporą życiową. Bo wbrew pozorom każdy takiej laski potrzebuje. Jeden odnajduje ją w religi, drugi w miłości do czegoś (patriotyzm, zamiłowanie do jakiejś dziedziny życia czy anwet w nienawiści do czegoś). Twoją siłą jest umysł a ty ją niszczysz wmawiając sobie że nie dasz rady, nie ma po co żyć, że chcesz umrzeć mimo, że nawet nie masz odwagi żeby się zabić. Ale czy na pewno nie masz odwagi żeby to zrobić? Jeśli naprawdę byś tego chciała to bez skrupułów byś to w desperacji zrobiła. Też tak sobie wmawiałem że się boję a prawdziwym powodem była nikła nadzieja na poprawę mojego zywotu i chęć zobaczenia tego co chciałem jeszcze ujrzeć i to zawsze owocowało chwilą zawachania nad dwukrotną chęcia skończenia ze sobą (a po usłyszeniu realcji dziewczyny która otruła się lekami i przez wielokrotne godziny mędzyła się walcząc o zycie czy też o jego utratę, zrozumieałem jak cenne jest życie. Czytałem potem także jak ten incydent odminił jej światopogląd i ogólne myślenie). Życie mi się waliło i wali dalej, wczoraj ojciec prosto w oczy powiedział mi co o mnie myśli i tak to mnie zabolało jak wszystko razem wzięte co do tej pory przeżyłem. Mimo to jednak jestem tu dziś z oczami pełnymi łez, pełny smutku i żalu ale wiem że jeśli się złamie to pokaże tylko że nie byłem warty tego życia. A śmierć wcale nie rozwiązuje problemów. Ona zostawia je niedokończone i powoduje ich jeszcze więcej dla twoich bliskich. To nie jest żadna ucieczka. Pracuj nad umysłem a będziesz mogła być szczęśliwa jak nikt na świecie. Wszystko zależy od tego jak bardzo chcesz odrzucić ten ból w sercu jaki budzi Ciebie codziennie rano. Weź się w garść i poczytaj o afirmacjach, jak być szczęśliwym na internecie a nie dołujesz się jeszcze bardziej wyżalając się. I jeszcze dobra rada, nie płacz bo to osłabia Ciebie. Niby przynośi ulgę, ale odbiera też energię. Pozdrawiam i życzę powrotu do normalnego żcyia.
Sprzedaj wszystko i jedź gdzieś wpizdu 🙂 Zamiast kończyć życie spójrz na to z tej strony – możesz zrobić z nim COKOLWIEK 🙂 Ja np marze o tym, żeby pewnego dnia po prostu pojechać sobie daleko daleko do Finlandii 🙂
Jak nie potrafisz się cieszyć zwykłymi banałami to marny Twój los:)
Pocieszyłbym Cię z wielką chęcią.
Dokładnie tak samo kiedyś miałam. Ale to już za mną. Ktoś trafnie napisał że to trwa tylko w okresie dojrzewania emocjonalnego. To prawda, jak przekroczy się ten próg pojawiają się inne cele i pragnienia, tak jakby pojawia się światełko w tunelu i człowiek jest w stanie zrobić wszystko żeby tam dotrzeć. Dla mnie takim światełkiem okazała się miłość i dążenie do stworzenia czegoś nowego dzięki tej miłości. Oczywiście problemy i niepowodzenia nadal zdarzają się ale mam w sobie taką cholernie ogromną siłę żeby to pokonać bo przecież mam jakiś cel. Dorosłe życie jest w chuj ciężkie ale nie ma co się zrażać bo to tylko od nas zależy jak je przeżyjemy. I nie ma co się spinać zbytnio bo jak ktoś ładnie napisał ” życie nie ma sensu, nie ma się co go doszukiwać, trzeba tylko czerpać z niego radość, robić co się lubi, przebywać z ludźmi których się lubi, pić co się lubi, jeść co się lubi i żyć pełnią życia, a nie siedzieć i użalać się”. Proste jak chuj!
Weź się do roboty to Ci przejdzie.
Też tak miewam.U mnie takie poczucie całkowitego bezsensu przychodzi mniej więcej raz na kilka miesięcy.Nie wiem skąd to się bierze, ale wtedy nie chce mi się żyć, też nic mnie nie cieszy, leżę całymi dniami na kanapie wpatrując się w sufit i myśląc Bóg wie o czym,płaczę.A moja rada.. najlepiej nie siedź sama całymi dniami, bo to najgorsze co może być.Wtedy za dużo czasu jest na myślenie i różne głupoty przychodzą do głowy 😉 Powodzenia.
Idź posłuchać piosenek o samobójstwie, porycz się jak bóbr i powyobrażaj sobie swoje ciało rozpryskane pod oknem bloku i reakcje twoich bliskich na pogrzebie młodej, obiecującej osoby, która głęboko w sobie nosiła pustkę i żal.
Ja tak robię i pomaga. Jak przestanie powtórzyć.