Chujnia na emigracji…

Siedzę tu sobie teraz na moim stanowisku materacowym. Szafa udaje ścianę próbując odgrodzić mnie od reszty pokoju… Próbuje – to właściwe słowo. Od nocnych dźwięków chrapania mojego kolegi z pokoju mnie nie odgrodzi…
Chrapanie to jedna z rzeczy, których po prostu nienawidzę. Nieważne, ciche czy głośne. Działa na mnie jak płachta na byka. Jeśli wsadzę sobie w uszy stopery i ścisnę uszy ramionami to jest szansa, że nie będę tego słyszał i zasnę.
A w ogóle to nie mam tu nic. Żona, córka, skuter, samochód i wszystkie inne moje sprawy zostały w Polsce. Ale nawet gdybym miał tu jakąś „męską zabawkę” to nie sprawiłaby mi ona radości… Nawet siedząc na ukochanym skuterze miałbym świadomość, ze moje ukochane dziewczyny są 1000 km ode mnie. Nawet widoki za oknem, nawet zwiedzanie i poznawanie nowych miejsc nie sprawia mi radości… Osiem osób w jednym mieszkaniu, wieczny bałagan, pretensje i takie tam… Przebywanie z tymi samymi osobami i mieszkanie z szefem 24/7, wizyty w Polsce trzy razy w roku na około dziesięć dni… Nawet konia sobie zwalić po cichutku nie można, bo jeśli tamten nie chrapie (co psuje całą przyjemność) to wiecznie ktoś łazi gapiąc się co robię.
Przyjechałem tu żeby znaleźć nowe miejsce dla siebie i rodziny, żeby żyć godnie i mieć jakieś pieniądze, a nie zdychać z głodu jak w Polsce. Kupę Turasów i Polaczków tu zjechało, zwiększają się wymagania pracodawców i coraz trudniej jest dostać pozwolenie na pobyt. Na razie pracuję dla Polaka jako niby w delegacji, ale przecież nie będę do końca życia nosił gazet i ulotek. Zwłaszcza, że nie mogę w tym momencie sprowadzić rodziny, bo mieszkanie jest firmowe. Ech. Jeśli nauczę się duńskiego to mam szanse na godziwą pracę tylko będę musiał zainwestować niezłą kasę w mieszkanie (3-miesięczna kaucja i to z reguły bezzwrotna). Ale kto nie próbuje ten nic nie ma… A najechało się tyle tałatajstwa, że trzeba stawać na głowie żeby coś wywalczyć. Gdybym wyjechał kilka lat temu…
I jeszcze jedno – tu jest cholerny spokój. Jak na wsi. A mi najlepiej żyje się w mieście typu Warszawa. W brudnym, zatłoczonym… Wiem, to dziwne, bo wszyscy kochają spokój i wieś, a tylko ja jestem inny…
A poza tym jestem cipa, bo nie byłem w wojsku – zdanie moich kolegów, których ulubioną rozrywka jest kopanie kotów i kręcenie gałką głośności w radio. Nie znam się na muzyce, bo nie lubię jebanego Modern Talking. Jestem pojebany, bo wolę radio niż telewizję – tak tu uważają.
Wiem, najprościej spakować te dwie walizki, co stoją obok, ale przecież rozwiązania najprostsze nie zawsze są najlepsze:-P Prawda?

47
64

Komentarze do "Chujnia na emigracji…"

  1. chujowiczu! zarabiaj z kluu.pl, bez działalności gospodarczej, konto automatycznie weryfikowane
  2. Co do walenia konia – współczuje. Do reszty – zapierdalaj, może zarobisz, i twoje życie wróci do ogólnie przyjętej ” normy”.

    1

    0
    Odpowiedz
  3. No niezła chujnia być z daleka od osób, które się kocha. I smutno, że w Polsce bywa ciężko z perspektywami.

    0

    0
    Odpowiedz
  4. Marudzisz. Od 5 lat żyję na emigracji. Na początku wynajmowałem pokój u polskiej rodziny przez 2 miesiące, bo dłużej się nie dało wytrzymać. Obecnie sam wynajmuję mieszkanie, pracuję, odkładam niczego sobie nie odmawiając. Żona codziennie zasypia i budzi się koło mnie. Moja rada – przestań marudzić, rusz się zza tej szafy, zostaw „polactwo” za sobą i zainwestuj w siebie. Ucz się języka, szukaj pracy na własną rękę i jak najdalej od zbiorówek typu mieszkanie w 8 – 10 w polskim domu. Zacznij coś robić teraz bo obudzisz się za 10 lat za tą samą szafą. Pamiętaj – życie w Polsce podczas Twojej nieobecności nie stoi w miejscu. Powodzenia.

    1

    0
    Odpowiedz
  5. No masz lipę kolego, jak lubisz duże miasta to trza było pchać się do Londynu albo Dublina, tudzież innego Manchesteru czy coś w ten deseń a nie do Danii. Szacun dla Ciebie bo robisz to dla rodziny. Niestety najgorzej na emigracji z tłumem wieśniaków z Polski. Znam temat. Nie daj się, i walcz o swoje. Musi się udać.

    0

    0
    Odpowiedz
  6. Nie wiem, czy Cię to pocieszy, ale jest mnóstwo osób, jak Ty? Ja też 9 lat temu wyjechałam na studia do Niemiec. Zeby mieć lepszy „start”. Wiem, jak jest ciężko, odizolowanie, bariera językowa i kulturowa… Po 7 latach wróciłam do Pl ( a brakowało mi pół roku, by dostać obywatelstwo), żeby wspólnie prowadzić odziedziczoną w spadku działalność. Nie wyszło. Teraz szukam pracy. Mam możliwość powrotu, ale nie chcę być więcej traktowana jako Poleczka, tania siła do pracy. Nie żałuję pobytu w Niemczech, bo się dużo nauczyłam, ale nie żałuję też powrotu. Głowa do góry, a kumplami- prostakami się nie przejmuj i rób swoje! Powodzenia!

    1

    0
    Odpowiedz
  7. heh, ja tez bylem na emigracji, i olałem takie życie. wrocilem do polski i jest ok. wszystko sie poukladalo. zapytaj siebie czy warto sie tak męczyć – w imie czego? tych paru funtow, euro, koron wiecej? ja bym czasu ktory moge spedzic z zoną i dzieciakami nie zamienil na nic!! teraz to wiem.

    0

    0
    Odpowiedz
  8. Trzeba było wyemigrować do Japonii

    0

    0
    Odpowiedz
  9. Zajebisty wpis i prawdziwa chujnia. Przerabiałem, znam ból. Pozdrawiam kolegę, będzie lepiej.

    0

    0
    Odpowiedz
  10. Z tym wojskiem to sedno Twojego problemu. Gdybyś miał okazję być w monie, to nie przeszkadzałoby ci choćby 14 chrapiących, pierdzących i walących konia facetów w jednej izbie, bo byś musiał przywyknąć do takich warunków 😀 wiedziałbyś jak odnaleźć się w grupie i jakoś przetrwać, a tak .. jesteś cipą : ) Mimo wszystko powodzenia, Dania to piękne miejsce, pełno blondynek z lekką nadwaga i małymi piersiami : ) Co do twoich kolegów, to oni przedstawiłeś ich tu jako debili.. a oni jakoś dają sobie radę, kopią koty w wolnych chwilach, słuchają muzyki, żeby nie ocipieć i sobie radzą : )

    0

    1
    Odpowiedz
  11. Wracaj do domu. Może będzie ciężej, ale za to z osobami, które kochasz..

    0

    0
    Odpowiedz
  12. Musisz niestety samemu ocenić swoje życie – tylko nie czekaj, aż będzie za późno. Zobacz co tak naprawdę jest dla Ciebie istotne. Może warto zastanowić się nad zmianą środowiska, w którym jesteś bo to chyba nie są ludzie, którzy pchają Cię do przodu. Może warto coś wynająć u jakiejś rodziny czy coś takiego, nie znam Twojej sytuacji więc trudno mi ocenić. Często jest tak na emigracji, że ludzie zaczynają od zera, ale to właśnie tacy ludzie często stają się kimś bardo ważnym na rynku pracy bo są samodzielni, bo nikt im nie pomagał i nie opowiadają dookoła, że mieli sztab ludzi do pomocy i wsparcia.

    Powodzenia, Lenard.

    0

    0
    Odpowiedz
  13. Się zachciało z bydłem jechać to teraz cierp. I na chuj się tu produkujesz lepiej w ciemno jechać nie raz, niż przez pośredników z bydłem polskim.

    1

    0
    Odpowiedz
  14. trzeba bylo sie uczyc, skonczyc studia jakies w miare dobre i bys cos mial

    0

    0
    Odpowiedz
  15. Wracaj do swoich. Tam jesteś nieszczęśliwy, tu nie będziesz taki samotny. I tak żyjesz w biedzie więc chyba lepiej żyć we własnej.

    0

    0
    Odpowiedz
  16. Od autora: Zdecydowałem, że wracam na kilka miesięcy. Na zimę znowu wyjadę, a w międzyczasie będę się uczył angielskiego i duńskiego, bo nawet przy dziecku będą lepsze warunki do nauki. I będę wśród swoich. Zimą wyjadę i może w międzyczasie zmienię robotę na lepszą. Tak żeby przybliżyć szanse na sprowadzenie tu rodziny.P.S.: Dunki bardzo mi się podobają, bo są naturalne. Uwielbiam białe kitusie!

    0

    0
    Odpowiedz