Witam. Historia wygląda tak: mam to jebane nieszczęście, że jestem typem osoby, która łatwo wpada w stany złe. Matura za mną, studia na kierunku ścisłym na dobrej uczelni czekają, 'niby’ wszystko się ułożyło, jest ok, zdrowie jest, kasa w miarę. Norma we wszstkim. A jednak, mam ochotę zakopać się w ziemi i nie odczuwać tego pokurwionego, nieuzasadnionego prygnębienia. Miałam za sobą dosyć burzliwe okresy, wzloty i upadki, zawsze uzasadnione. Martwię się, że to będzie mi towarzyszyło przez całe życie. Mam iść do psychologa, brać prochy do końca życia na tak zwaną 'depresję’ i całkowicie zatracić siebie? Chujnia!
42
45
jakbym czytała swoje życie, tylko nie dostałam się na studia.
Cytuję” Miałam za sobą dosyć burzliwe okresy, wzloty i upadki”, widzisz droga koleżanko, właśnie tak wygląda życie. Problemy dla człowieka się skończą jedynie wtedy gdy pójdzie do piachu. Taka prawda.
Moje całe życie to wielki smutek przygnębienie upadek ja żyje z dnia na dzień z godziny na godzinę z minuty na minutę z sekundy na sekundę i nie martwię się co ze mną się stanie niech się robi co chce.
Znam ten ból, tylko że ja nawet nie mam tych wzlotów a tylko same upadki.Coraz bardziej boję się życia a śmierci coraz mniej i mniej. Czuję, że to się kiedyś źle skończy.
Zacznij biegać. To pomaga na wszystko.
Na deprechę najlepsza kaszanka… – obywatelu, nie pieprz bez sensu albo wystaw dupę, niech ktoś zasadzi ci potężnego kopa…pozdrawiam
Masz depresję albo nerwice. Ja mam to drugie, często odczuwam jakiś dziwny niepokój właściwie nie wiem dlaczego, nie da rady tego uczucia się pozbyć. Przepierdolone. A ktoś by patrzył z boku to by powiedział, że mam zajebiste życie.
Nie ma nic złego w antydepresantach. Takie czasy. Jeśli jest tabletka, która pomaga mi się uporać z całą wszechobecną chujnią tego świata to ją łykam i tyle. Dziś antydepresanty to nie te mózgojeby co 20 lat temu. Przemęczyłem się tak 4 lata, zanim zdecydowałem się iść do lekarza. Byłem wrakiem człowieka, dziś znów normalnie żyję i mam wyjebane na wszystko 😉
Jeżeli śpisz normalnie i masz ochotę iść na studia to pewnie nie jest depresja. Pewnie samotność albo coś w tym stylu.