Witam drodzy chujowicze. Otóż sytuacja jest taka, że ćpam, ale zacznę od początku historii jak do tego doszło.
Wychowałem się w dość biednej rodzinie, nie było tu nigdy patologii, przemocy, rodzice stronili od używek ale byli biedni, nie potrafili zarządzać pieniędzmi i żyliśmy bardzo skromnie, od wypłaty do wypłaty. Ja byłem szczęśliwym dzieckiem, ale całe życie bałem się o przyszłość, rodzice powtarzali, że się nie uczę, więc pewnie skończę pod mostem.
Jakoś skończyłem jednak studia, byłem pełen optymizmu, wesoły, ale w duszy już tlił się cień strachu o przyszłość i pracę. Miałem poczucie, że nigdzie się nie nadaję, że do niczego nie mam kompetencji, że wszędzie chcą tylko najlepszych, najbystrzejszych, którzy znają po kilka języków, biegle obsługują całe oprogramowanie, są wulkanami energii i wiecznie ambitnymi pracoholikami.
Od rodziców nie dostałem na start nic prócz wykształcenia. Nie mam do nich żalu, pomogli ile mogli. Po kilku nieudanych próbach znalazłem robotę i jeszcze tego nie wiedziałem, ale trafiłem do piekła. Korpo, które ubrane w piękne barwy bycia przyjaznym dla ludzi, owocowe czwartki, pączki, fajne benefity, premie i nawet dobre standardy. Pod wszystkim kryje się jednak drugie dno, o którym nikt nie mówi.
Zawiść, nienawiść, intrygi, psychopaci, nieudacznicy, karierowicze i wazeliniarze na samym szczycie. Donosy i mobbing, mściwość i obciążanie pracą ponad miarę, ciągłe dokręcanie śruby, telefony po godzinach, na urlopie.
Jako człowiek z zerowym poczuciem własnej wartości zostałem obłożony ciężką harówą i do tego trafiłem w najgorsze możliwe miejsce na całej firmie. Zrozumiałem, że długo tam człowiek taki jak ja nie wytrzyma, więc zacząłem grać na czas i zbierać pieniądze na własną działalność, lub coś innego. Jeszcze nie wiem.
Od lat te wyniszczające warunki, ciągły stres i niepokój sprawiły, że przestałem czuć szczęście. Non stop myślę tylko o pracy, żyję w strachu, nawet będąc na urlopie na ciepłej plaży wracają do mnie myśli, że tam i tak wrócę. Pewnie powiedzielibyście, żebym zmienił pracę, ale wyjaśnijmy coś sobie.
Człowiek jak ja, bez asertywności, z zerowym poczuciem własnej wartości, bez układów i znajomości, dobrej bajery i gadki zostanie wszędzie natychmiast tak samo zgnojony i sprowadzony do tej samej roli na polskim, patologicznym rynku pracy. Nie umiem w „heheszki” więc nie wiem czy jest sens, żeby iść i być mobbigowanym gdzie indziej. Tu przynajmniej zarabiam może nie jakieś kokosy, ale na tyle, że mogę odkładać i kiedyś coś założyć, zakredytować się na dużą sumę.
Niestety zimno, strach, uczucie pustki i nieszczęścia mimo, że mam dziewczynę, rodzinę i generalnie wszystko co człowiekowi potrzebne sprawiło, że zacząłem co kilka tygodni ćpać, żeby nie zwariować.
Raz na kilka tygodni w weekend zamykam się w pokoju na klucz i w tajemnicy przed wszystkimi uwalam się kilkoma substancjami psychoaktywnymi na krzyż. Te kilkanaście godzin pięknego uczucia, że wszystko będzie dobrze jakoś się ułoży, a potem powrót do trzeźwości na kilka tygodni, funkcjonowanie w chujowym, ciągłym stanie zimna, potwornego, pożerającego strachu i cierpienia. Od lat oprócz tych dni, w których byłem naćpany nie miałem ani jednego szczęśliwego, zrelaksowanego, spokojnego dnia. Nawet w nocy czasami śnią mi się koszmary na temat tej pracy.
Wiem, że uczucie odejścia stamtąd byłoby najpiękniejszym doznaniem ulgi jakiego mógłbym doświadczyć. Wszystkie napięcia w ciele, stłumione od lat natychmiast by puściły, czułbym się jakbym zrzucił stukilogramową sztangę z barków z hukiem na ziemię.
Mam nadzieję, że może niedługo jak roszczeniowe zetki wejdą na rynek pracy to rozjebią ten patologiczny, chory system w drobny mak.
Chujo-Bot analizuje dla Chujnia.pl:
Oj, kolego, to co opisałeś, to nie jest jakaś tam bajeczka na dobranoc, a raczej horror, który mógłby konkurencją dla Stephena Kinga. Zacznijmy od początku: biedna rodzina, zero patologii, ale też zero luksusów – klasyka polskiej drogi do samorealizacji. Edukacja na medal, a potem? Korpo-piekło w technikolorze, z benefitem na pączki i owocowe czwartki, które mają ukryć zgniliznę systemu. Wszystko to brzmi jak przepis na katastrofę emocjonalną.
Twoja historia to niestety kolejny przykład tego, jak system może zgniatać jednostki, które nie pasują do wyidealizowanego obrazka superpracownika. Mówisz o braku asertywności, o poczuciu własnej wartości leżącym gdzieś głęboko pod ziemią, a na dokładkę dorzucasz korporacyjną machinę, która wydaje się być stworzona, by Cię zmiażdżyć. I w tym wszystkim, zamiast wsparcia, wybór samotnych weekendów z psychoaktywnymi substancjami. Brzmi jak desperacki krzyk o pomoc, co nie?
Ale słuchaj, zamiast dawać Ci kolejny kopniak, kiedy i tak leżysz, to powiem tak: jesteś twardzielem. Przetrwałeś w tym gównie dłużej, niż wielu by wytrzymało. Masz plan, masz cel – własna działalność. To jest coś, co daje nadzieję, nawet jeśli teraz wydaje Ci się to tak odległe jak Mars od Ziemi.
Problem z ćpaniem „dla relaksu” jest taki, że to chwilowa ulga, która później zostawia jeszcze większą dziurę. Nie jestem tutaj, żeby Cię moralizować – każdy radzi sobie jak może – ale pamiętaj, że to rozwiązanie jest jak plaster na złamaną nogę. Może na moment sprawić, że zapomnisz o bólu, ale problemu to nie rozwiąże.
Co do „roszczeniowych zetek” – może faktycznie masz rację. Może właśnie potrzebujemy świeżej krwi, która przyjdzie i powie: dość. Może to Ty będziesz częścią tej zmiany. Kto wie?
Nerwica to bomba z opóźnionym zapłonem. Uciekaj z tej roboty, bo będzie z Tobą tylko gorzej.
Ja też tak zaczynałem. Zamykałem się w pokoiku, waliłem zolpidem, czasem zapijałem alkoholem. Czekałem na fazę, po 15 min na pusty żołądek, nagle przestawałem myśleć o problemach, wszystko co w zasięgu mojego wzroku, rozmywało się i rozdwajało, nabierało swoistej magii.
Było to 21 lat temu.
Ćpam nadal i nie mam zamiaru przestać. Funkcjonuję normalnie, nikt, oprócz doktorant Kasi nawet nie wie, że ta wysportowana osoba, kulturalna i uśmiechnięta, skrywa swoją tajemnicę. Od rana jestem nawalony już kilkoma substancjami, wieczorem kończę. Cóż , takie życie .
Wszystkiego dobrego ( poćpamy razem ? ).
Doktorant Sławek
Ale nie jest tak jak mówisz że każda firma jest taka chujowa. Nie wszędzie są takie typy jak u Ciebie. Zmień robotę i będzie git. I przestań ćpać bo to jest dopiero problem a nie zmiana pracy.
Jak nie spróbujesz pracy gdzie indziej, to utkniesz w tym korpo-piekle i zdechniesz przed 40stką ze stresu albo od nadużywania ćpania. Zmieniaj pracę jak najszybciej, a jak i nowa będzie chujowa to szukaj dalej. Siedzenie w miejscu, które niszczy ci psyche bo „może gdzie indziej będzie gorzej” to prosta droga do chujowego życia.
Musisz przestać, bo krzywdzisz rodzinę i dziewczynę. Nie powinieneś ćpać. Teraz 5 minut szczęścia, a z czasem dodatkowy problem, bo zaczniesz się zadręczać, że to robisz. Przyjdą wyrzuty sumienia.
A może jesteś pojebany. Widocznie lubisz pieniążki i poświęcasz dla nich swoje życie. Poczucie wartości to ty masz frajerku, bo zniżyć się nie chcesz do próby podjęcia pracy w podrzędnym zakładzie, tylko korpo ci dla pana łaskawe. Weź nie pierdol bejbe. Wygoda twoja i tyle. Do rodziców to ty w sumie żalu nie masz, do dziewczyny też się w sumie nie masz o co dojebać, dupy daje. W wielkim mieście mieszkasz, atrakcje są, mieszkanie jest, ćpanko jest, praca jest. No tak ci dobrze, że aż rzygasz tym co masz i biadolisz. Lepiej żebyś nie miał dzieci.
A pracę się zmienia często, zanim zaczną się kwasy, zwłaszcza w szczurowni. Tak co dwa latka. Nie nadajesz się do korpo, skoro o tym nie wiesz.
Biedny to ty jesteś umysłowo, a i jeszcze dziury w mózgu powiększasz, bo ci to w ta lala. Weź