Witajcie. Od długiego czasu zżera mnie ból istnienia. Przypadek, jakich wiele, ale nie mam z kim o tym pogadać. Ale od początku.
Mam prawie 30 lat i czuję, że w każdej dziedzinie życia jestem spalony. Zdrowotnie – tragedia. Poza chorobami kilku narządów leczę się od kilkunastu lat u psychiatry (mam swoje „rytuały”) i mimo tak długiej terapii u wielu lekarzy nie ma dobrych rezultatów. Wkur**a mnie, gdy ludzie mówią, że wystarczy, że sam sobie to przetłumaczę i wyzdrowieję – no to tak nie działa, a ja już pogodziłem się, że do końca życia będę się z tym męczył.
Mimo zbliżającej się 30-tki dalej mieszkam z rodzicami. Kochają mnie bardzo i nie przeszkadza im to, ale ja czuję się z tym naprawdę podle. Pomagam im pieniędzmi z mojej renty – nie jest ich dużo, ale zawsze coś.
Zanim dostałem rentę, pracowałem w dwóch miejscach po kilka miesięcy (m.in. magazyn) i tak bardzo znienawidziłem tych zajęć, że wyczekiwałem końca krótkiej umowy jak na zbawienie. Dziś nie widzę się w żadnym zawodzie, wszystko mnie przeraża i od lat podziwiam tych ludzi, którzy chodzą do pracy, której nie lubią, nie przepadają za kolegami z roboty, mają chu**wego szefa itd. Niby zarabiasz (a i zwykle nie jest tego dużo), ale kosztem nadszarpniętej psychiki… ale to tak na marginesie.
Do tego brakuje mi kontaktu z drugim człowiekiem. Moi przyjaciele powyjeżdżali z miasta, pracują tam i uczą się, mają rodziny, a spotykamy się raz lub dwa w miesiącu, gdy np. wracają na weekend.
Często marzę, ale bardzo naiwnie o dziewczynie. Byłem w dwóch krótkich relacjach, które sam zakończyłem, bo szybko się męczyłem przy nich, gdy moment pierwszego zauroczenia mijał. Pierwsza kompletnie przestała mi się podobać, a nie mogłem przetrawić tego, żeby być z kimś, kto nie jest dla mnie atrakcyjny z wyglądu. U drugiej przeważyła kwestia charakteru… O rany… wiem, że to wszystko brzmi mega dziecinnie, ale taki po prostu jestem, niedojrzały i niedorozwinięty…
Wiecie, czego jeszcze się wstydzę? Małego penisa, wymiarów mocno poniżej średniej europejskiej. Słyszałem, że rozmiar się nie liczy itd. ale to powiedzenie funkcjonuje tylko do pewnego stopnia. A ja jestem bardzo mały dosłownie i w przenośni.
Nie wiem, co mam zrobić ze swoim życiem. Swoją przyszłość widzę w czarnych barwach…
Spodziewam się minusów za moją chujnię, ale przynajmniej co nieco z siebie wyrzuciłem. Pozdro dla wszystkich.
Egzystencjalna pustka
2019-09-10 19:2289
27
Wal chuja
Tylko dobra guma i solidne gumowanie na komisariacie czynią cuda. Musisz poznać smak gumy na milicji. Lać gumą ile wejdzie i zrobić lewatywę gumową gruszką. Przegumować całą Polskę — od morza do Tatr. Lać zimnym końcem.
Trzymaj się! Też mam trochę podobnych problemów, ale jedno co zawsze mnie trzyma przy życiu to to, że wszystko może się zmienić w przeciągu kilku dni dosłownie. Pamiętam jak 2 lata temu miałem strasznie przejebany okres. Uwaliłem studia, nie mogłem znaleźć pracy, rzadko spotykałem się ze znajomymi, którzy to poznajdowali laski i nie mieli dla mnie czasu, co jeszcze bardziej mnie bolało bo oczywiście ja dziewczyny nie miałem. Do tego doszły też problemy zdrowotne, koniec końców zacząłem mieć bardzo złe myśli w głowie, chciałem nawet ze sobą skończyć. No ale raz, zamiast tego mocnego przygnębienia i smutku poczułem coś innego, bynajmniej nie szczęście. Poczułem złość, a wręcz wkurwienie cała tą sytuacją. Zacząłem zapierdalać w kierunku wyjścia z tego syfu. Po kilku tygodniach znalazłem nowa prace, która była całkiem przyjemna i związana z moimi zainteresowaniami, poznałem kilku nowych znajomych, nagle starzy znajomi zaczęli do mnie pisać, żeby się spotkać (nie te ciule co im oczy pizdą zarosły). I co najważniejsze byłem po prostu szczęśliwy, a jakoś 1,5 miecha wcześniej byłem o krok od samobójstwa. Później oczywiście znowu się trochę posypało ale wiedziałem, że jak znowu przycisnę to będzie okej i było. Teraz różnie bywa, ale staram się nie poddawać.
Tak więc życzę Ci żebyś się wkurwił, tak naprawdę i spróbował wziąć się za życie, bo dosłownie z dnia na dzień wszystko może się zmienić.
Życie zwykle to sinusoida, nie ma nic stałego. Stałe są jedynie problemy. Amen.
Dużo prawdy w tym komentarzu. Dosłownie, z dnia na dzień wszystko może się odmienić na lepsze jak i na gorsze. I kluczem do sukcesu jest to aby przynajmniej nie zawracać sobie głowy tymi czarnymi scenariuszami. Każdy z osobna ma inną sytuację. Jednak należy założyć po prostu to, że życie samo w sobie jest jakie jest. Jest takie jakie się widzi w danej chwili czy etapie życia. Widzimy to co chcemy widzieć. Nie mamy całkowitego wpływu na całe nasze życie, lecz to od nas zależy co chcemy w nim dostrzec i na co zwrócić uwagę. Z tym „wkurwieniem” się zgadzam w pewnym stopniu ale… Po pierwsze stanowi ono swoiste zniewolenie. Po drugie jest to niedojrzały mechanizm. Jednak owe „wkurwienie” może być mocnym zalążkiem, które docelowo może się przekształcić w CIEKAWOŚĆ. To właśnie ona jest moim motorem do działania. Aby nie zamykać się w swoich, często błędnych schematach myślowych. Pomimo wielu obserwacji oraz złych doświadczeń. Uprzedzam, nie jestem żadnym skrajnym zwolennikiem pozytywnego myślenia czy idealistą. Daleko mi do tego. Też znalazłem się w mroku, bo się zamknąłem w swoich utwardzonych przekonaniach i uprzedzeniach wobec ludzi i ogólnie świata. W psychologii występuje mechanizm obronny zwany rozszczepieniem. Stanowi on często pułapkę dla ludzi pogrążonych w depresji. Trzeba dać sobie szansę oraz innym. Też byłem w ogromnym mroku, który zaoferował mi mój własny umysł. Wierzcie mi. A życie, na które tak narzekamy wcale nie jest takie długie jak nam się wydaje. Pozdrawiam.
znajdź se prostą robotę typu sprzątanie albo ochrona i staraj się mieć wyjebane ogólnie rzecz ujmując, nie próbuj wchodzić w rolę drugiego chrystusa i zbawiać świat, lej na złych ludzi…
Nie zgodzę się z tym. Te prace, które wymieniłeś są dobre tylko na chwilę czyli parę miesięcy. Pomijając już iloraz inteligencji, wykształcenie oraz szacunek do samego siebie. Co wpiszesz w CV ? Będziesz miał taki okres w życiu, że będziesz chciał się rozwijać dla samego siebie (nie innych). Nie mówimy tu o żadnej presji otoczenia. Będzie ci po prostu zależało. Będziesz chciał jednak zawalczyć o siebie. No i np. obudzisz się w wieku 40 lat. Myślisz że, zdarzy się cud ? To nie amerykański film. Spotka cię jedynie rozpacz z powodu błędów z przeszłości. Bo każdy będzie miał w d**** jakiegoś starego ciecia albo typowego fizola. Pod względem zawodowym jak i ogólnie społecznym. Będziesz wykluczony. Twoim jedynym osiągnięciem będzie, mieć na jedzenie i jakiś dach nad głową. A czas będzie sobie płynął, lata będą dodawane… Czyli klasyczna wegetacja, którą uprawia wielu ludzi. Oni bardzo tego żałują, lecz skrupulatnie to ukrywają. Swoje niepowodzenia, niespełnione marzenia i lęki. Jednocześnie projektując je na innych. Stąd często młody człowiek ma podcinane skrzydła. Nie przez wszystkich oczywiście. Ale głównie przez takich zawistnych ludzików, którzy przespali swoje życie i zostało im tylko żyć życiem innych, wyczekując ich potknięcia nogi. By poczuć się lepiej. Tak, taka jest prawda. Smutna ale prawda. Będzie ci wstyd i żal codziennie zakładać ten „cieciowy mundur” Chcesz tego ? Nie ma czegoś takiego jaka praca idealna. Sama w sobie jest przykrym obowiązkiem, ponieważ gdyby nie trzeba było zarabiać, nikt by nie pracował, a jedynie się bawił. Taka jest prawda. Tylko człowiek to zaczął uszlachetniać by radzić sobie z urazą i niezadowoleniem wobec świata. Pisał o tym Nietzsche. Nie jestem ogólnie zwolennikiem filozofii ani tym bardziej religii, jednak z tym akurat się zgadzam. Poza tym interesuje mnie tylko nauka. To tak na marginesie. Jedynie bezrobocie krótkookresowe jest przyjemną ulgą po pracy której nienawidziłeś. Natomiast wiem, do jakiego stanu doprowadza człowieka długotrwałe bezrobocie oraz nużące i frustrujące poszukiwanie pracy bez koneksji w tym kraju. Ta diada zabija cię od środka. Oczywiście, zaczynasz się przyzwyczajać do tego stanu. Co więcej, odkrywasz swoje różne zainteresowania, masz czas na to. Za sprawą mechanizmu zaprzeczenia oraz innych, odkrywasz nawet w tym sens. Jednak jesteś bez pieniądza. Jesteś nikim. Nic nie możesz tak naprawdę. Nawet nie masz ubezpieczenia. Odczuwasz stałe napięcie psychiczne. Kwestia jest taka, czy w porę się obudzisz. Nie jestem zwolennikiem jednak podejścia, byle jaka praca, byle wyjść z domu. Absolutnie. To mentalność niewolnika. Jednak by złagodzić to stałe napięcie związane z brakiem pracy i tym samym pieniędzy oraz wiecznym poszukiwaniem. Trzeba znaleźć taką szanowaną i perspektywiczną pracę, którą będziesz w stanie wykonywać NA DŁUŻEJ, NAJLEPIEJ NA STAŁE. Nie oczekuj kokosów, bo nikt cie nie postawi na piedestale i wręczy 5 tys. na start albo nawet 3 netto. Tylko idź nawet za minimalną do pracy. Jeżeli mieszkasz z rodzicami to możesz sobie na to pozwolić. Tu chodzi o STABILNOŚĆ. Żeby nie dopuścić do wiecznych poszukiwań pracy i przerw. Na zasadzie popracujesz 3 miesiące, zmęczysz się fizycznie i psychicznie, byle co zarobisz, wydasz i następne 6 miesięcy albo ponad rok znowu szukasz. To do niczego nie prowadzi tylko pogłębia problem czyli zniechęcenie i wykańcza psychicznie. Nie odpowiem ci jaka to ma być praca. Sam musisz to odkryć. Jedyne co mogę napisać z własnego doświadczenia to to, że najefektywniejsze poszukiwania są na stronach danych miejsc pracy; firm czy instytucji etc. Olx i te inne portale to bajzel. To wysyłanie CV mało co daje. Wysłać nic nie kosztuje natomiast to popularne portale, co za tym idzie duża konkurencja. Adekwatnie chodzenie bezpośrednio z CV w rękach i pukanie do drzwi, też nic nie daje specjalnie. Zostajesz odesłany z kwitkiem, robisz z siebie desperata i tylko tracisz kasę na dojazdy. Nie te czasy. Najskuteczniej jest, wejść na stronę danej dużej firmy i w zakładkę oferty pracy. I ZADZWONIĆ w celu umówienia spotkania. KONKRETY. Przerabiałem te wszystkie metody. Mam za sobą również kilka miejsc pracy. I piszę to co uważam za najrozsądniejsze. Dodam jeszcze, że nie warto ulegać tej propagandzie. Jak to teraz jest dużo pracy i jakie podwyżki. To zwykła ściema. O stałą i w miarę przyzwoitą pracę po studiach bez koneksji jak było tak jest ciężko w PL. Najłatwiej jest znaleźć pracę bezpośrednio po zawodówce lub szkole średniej. Dlaczego ? Bo taki człowiek jest młody, głupi (niedoświadczony) i naiwny. Do ulepienia przez pracodawcę. Natomiast jak ktoś ma już jakieś doświadczenie i tytuł mgr lub dr to uwierzcie mi. Jest ciężej o pracę nawet typowo fizyczną. Żadnej tu mowy o wyższych posadkach. Tu nie ma większego znaczenia też kierunek. Zarówno studia na kierunkach humanistycznych jak i ścisłych uprawniają do poszczególnych zawodów, miejsc pracy. Najważniejsze są i tak koneksje i trochę szczęścia. To wszystko przeżyłem i piszę z doświadczenia. Troszkę się rozpisałem. Ale i tak pokrótce przelałem swoje myśli, obserwacje i tym samym poglądy, które kształtowałem na przełomie lat. Konkluzja na zakończenie brzmi; Miej perspektywiczną pracę taką, którą jesteś w stanie wykonywać na dłużej, najlepiej na stałe. Pozdrawiam.
dokładnie: https://youtu.be/vzOQ9UyZVes
Aprobowales brac hormony i zostac she-male.Moze to rozwiaze twoj problem.
Tylko dobra guma i solidne gumowanie na komisariacie czynią cuda. Musisz poznać smak gumy na milicji. Lać gumą ile wejdzie i zrobić lewatywę gumową gruszką. Przegumować całą Polskę — od morza do Tatr. Lać zimnym końcem.
W świecie musi być równowaga. Jeden rodzi się zdrowy i atrakcyjny, ludzie są dla niego uprzejmi i wszystko mu wychodzi, a drugi jest taki jak Ty. Bez urazy. Pomyśl tak: za ileś lat i tak Cię już tu nie będzie więc wykorzystaj ten czas najlepiej jak umiesz.
Pierdol się z tą równowagą. Każdy człowiek powinien godnie żyć. A przez twoje skrajnie idiotycznie myślenie tak nie będzie. Radzę Ci się poważnie zastanowić nad kwestią „równowagi” w świecie. Według Ciebie na świecie byłoby gorzej gdyby każdy żył dobrze niż jak jeden żyje dobrze a drugi źle. Do czego ta „równowaga” jest niby potrzebna. Gdyby nagle każdy żył dobrze to by koniec świata nastał? Szczerze radzę ci zakończyć i każdemu innemu też takie myślenie. Bo i cb w życiu zło też może dotknąć.
Zakładam, że prawdą jest wszystko co mówisz, a nie piszesz np. z nudów. Widzę tu jedną wspólną rzecz. Chłoniesz jak gąbka hmm… nazwijmy to „wytyczne co do standardów społecznych” i NIE KWESTIONUJESZ.
Wg wytycznych, które np. określają reklamy TV, powinieneś być brunetem z brodą, mieć śliczną fit żonę, dwójkę dzieci w konfiguracji starsza córcia, młodszy syn (zawsze jest parka),psa,dom,auto, pracować w korpo w młodym i dynamicznym zespole, a praca polegałaby na prezentowaniu prezentacji prezentujących ZYSK, załatwiać wszystko mobilnie, płacić telefonem lub smartwatchem, a po pracy spotykać się na siłowni a potem w barze/klubie, razem z PRZYJACIÓŁMI z pracy w atmosferze pełnej uśmiechu i wyluzowania.
Tak, długie to było zdanie. Teraz krócej. BAJECZKA. I Ty to łykasz ?
Ci którzy śmieją się z ludzi mieszkających z rodzicami często dzielą się na takie grupy:
1. ludzie, którym starzy kupili mieszkanie, za gotówkę lub na kredyt.
2. laski, które po prostu wprowadziły się do swego mena i śmieją się z innych
3. ludzie, którzy sami wzięli kredyt i teraz przez X lat mają nóż na gardle.
4. ludzie, którzy zamienili życie z rodzicami na życie z kilkoma współlokatorami, nadal nie mieszkają sami, ale za to z ludźmi, którym nie można ufać.
5. oczywiście są też ludzie, którzy ciężko pracują i zasłużenie dorobili się tego.
Mieszkając z rodziną możesz oszczędzić pieniądze, zamiast ładować się w kredyty. Dlaczego jest Ci wstyd, przecież nie jesteś darmozjadem, dokładasz się, choćby skromnie.
Teraz o kobietach – ci, którzy są w związkach często z kolei piszą chujnie jak to im źle, że są w nich. Gdybyś miał dziewczynę, to wcale nie musiałoby być lepiej. Popatrz na statystyki ile małżeństw się rozpada. A potem są batalie w sądzie na czym cierpią dzieci. Znam inteligencików, lekarzy, którzy takie piekło zgotowali dzieciom. Albo pracowników korpo, którzy stresy z pracy wyładowują na żonie. Dobrze piszesz, że „zarabiają, ale często odbywa się to jakimś kosztem.” Chcesz się z nimi zamienić na życie ?
A już pisanie o tym, że ma się małego, to naprawdę zindoktrynowanie. Kobietę można rozgrzać i bez zdejmowania z niej ubrań, bez udziału jej i twoich miejsc intymnych. Mierzenie się na fiuty to kolejne gówno, które ładują nam do głowy.
Ty i, jak zapewne się domyślasz, ja mamy nieco inny system wartości – nic za wszelką cenę, czasem lepiej wybrać skromnie, ale spokojnie. Różnica polega na tym, że Ty jeszcze niepotrzebnie w ogóle patrzysz na to jaki wg społeczeństwa masz być. Masz być sobą. Na śmiechy i docinki reaguj – to mój wybór, nie chcę kredytu na mieszkanie, albo żony której nie jestem absolutnie pewien. Nie myśl co powie dziewczyna w łóżku, tylko co jej zrobisz. Nie patrz na innych, może w ogóle przestań śledzić fejsbuki, czy oglądać programy tv marnych stacji.
Jak masz żyć ? Zacznij cenić siebie takiego jaki jesteś, znajdź sobie jakieś pasje, hobby i nie nastawiaj na nie wiadomo co, nie każdy musi być genialnym wynalazcą czy aktorem, z resztą oni też nie są wolni od problemów.
Wiem, że długo napisałem, ale jednym pomaga pisanie chujni, innym odpowiadanie na nie.
Nie jestem autorem, ale piszesz, że można rozgrzać kobietę bez …, ale do tego według mnie trzeba „mieć bajere” , której ja nie mam i do tego gadkę o dupie marynie opanowaną do perfekcji.
Słusznie prawisz, mogę ci nawet zwalić chuja.
http://autonom.pl/?p=26646
to co piszesz to STANDARD 🙂
dalej nie będzie wesoło…
bo kiedyś wejdziesz na lewel hard kwa! zemrze ci matka, może wywalą z chałupy bo z renty nie opłacisz, choć ciesz się że alimentów nie masz, na leki nie starczy też bo przewlekł choroby się tylko rozwijają a nie zaleczają, a że po łbie prawdziwie nie dostałeś nigdy wcześniej więc z braku odporności na zwyczajne życie się z tym zesrasz i trafisz do zakładu zamkniętego.
No albo będzie zupełnie inaczej i spoko bo debilem jakimś od dołowania ludzi nie jestem i monopolu na to też nie mam, ot pisze jak sam +/- mam i wkurwia mnie dziś że kiedyś jak ty narzekałem i kwa „smutny chodziłem” zamiast cieszyć się życiem! całe szczęście choć za dużo psychiatrów sobie nie wymyślałem po drodze.
Ale i tak taki młody statystyczny kretyn tego nie zrozumie…
świetny komentarz
Kurwa, następny z wielkimi życiowymi problemami – do Mesia na taśmę, jak nie masz co ze sobą zrobić!
Może potraktuj to co się dzieje jak sportowy falstart. Usiądź z czystą kartką papieru i zaprojektuj swoje życie na nowo, mając ten bagaż doświadczeń że sobą.
Nie martw się, też mam małego penisa zaledwie 15 cm ale pamiętaj o kalekach, którzy mają jeszcze mniej. Dr Gójdź ma normalnego 21 cm też bym tyle chciał. Głowa do góry!
Co ty chłopie pleciesz?
Idź do specjalisty, żeby Ci dobrał długość i grubość sznura.
Ale mało tzn ile? 10-12? Kutas jednak musi mieć te minimum 15 cm, a optymalnie 17-18. Inaczej locha nic nie poczuje i będziesz musiał palcować łechtaczkę żeby jej było dobrze. Nie ma mowy o orgazmie pochwowym. Kutas musi rozpierać, wypełniać, trzeć, nie ma lepszego uczucia dla kobiety niż to seksualne mrowienie w miednicy i orgazm pochwowy. Kobiety czują go 10 razy silniej niż mężczyźni. Po co jej taki facet co ma małą glizdę? A jeśli nie masz nawet 10 cm to już w ogóle nie ma wtedy mowy o stosunku.
Więc lepiej radośnie WAL CHUJA – z jękiem i chodzeniem łóżka. A jak jest mały to zmieści się między żeberka kaloryfera albo rurki c.o. – wsadzaj go tam i piłuj.
18 to mają głównie w pornosach
Wal chuja 1
nie rozmiar lecz technika zrobi z Cb zawodnika !
Powinienes isc na fitness albo silownie to chociażby jedną droga aby nie być samotnym i lepiej sie czuc pozdrawiam
Niby jak to by miało pomóc?
Moj ma 5 cali, mam chorobe psychiczna i zero perspektyw na porzadna prace tak samo jak ty. A jednak znalazlem sobie przyjaciol i kochanke. Jest spoko, aktualnie czekam na kursy ktore ma zorganizowac mi osrodek pomocy osobom niepelnosprawnym i czekam na nowa prace. Mam prawie 30 lat i nadal mieszkam z matka aczkolwiek mam przed soba pewne perspektywy. Uzbieraj na kursy, wyedukuj sie i znajdz se fajna prace. Pozdro
zycze ci zebys sie nie dawal takim myslom sam na sam widac ze ciezkie chwile w zyciu cie spotkaly ale sie nie ma co zalamywac, malymi krokami trzeba sobie jakos pomoc zeby sie nie zalamywac ciagle i nie tracic zycia bo jest tez na pewno cos co moze ci nadac jakis cel ze nie bd o tym co chujowe musial ciagle sie skupiac, pozdrowionka
pzdr
Jak nie masz vhuja ponizej 10cm to jeszcze cos ugrasz
No i co my biedni, maluczcy mamy poradzić na twoją stuleję z przerzutami?
Chuj Ci w dupę i poczujesz się lepiej
Kupię podłużnicę kabiny lewą od żuka
Mam tak jak Ty w pewnym stopniu. W wieku 15 lat poprzestawiałem sobie kręgi lędźwiowe, w wieku 26 lat wyjebałem na motorze łamiąc prawe biodro, kolano i udo. Wiem co to ból i wiem jak trudno wytłumaczyć to innym. Są dni kiedy leżąc w łóżku wszystko, dosłownie każdy jeden mięsień napierdala mnie tak że nie mam siły przewrócić się na drugi bok żeby sięgnąć po tabletki przeciwbólowe. Ale to nie jest powód do załamywania się, po to się upada aby móc się podnieść. Po wypadku przez 1,5 roku byłem na zwolnieniu chorobowym. Do pracy w której pracowałem 5 lat wróciłem tylko po to żeby podpisać wypowiedzenie. Przez kolejny rok próbowałem wszystkiego, aż w końcu zdałem sobie sprawę że nie nadaję się do niczego. I wtedy nastąpiło olśnienie; po chuj dawać się ganiać kierownikowi idiocie w pracy której nie znosisz, skoro możesz być szefem sam dla Siebie. Wziąłem dofinansowanie z UE, założyłem działalność, robię to co lubię, nikt mnie nie wkurwia, jakoś żyję.
Odnośnie małego penisa; Ty myślisz że ja albo 90% polaków ma takiego jak w murzyńskich pornosach?:). Bzdura! Jak panna Ci mówi że masz małego to odpowiedz że; „kiedy pizda rozjebana jak wiadro, to każdy za mały!:)” Głowa i faja do góry, nigdy nie jest tak żeby nie mogło być gorzej:D!
Ostrz rapier
Hartuj miecz
Poleruj grot
Stawiaj halabardę
Poleruj buzdygan
Ostrz nadziak
Gotuj berdysz
Wyciągaj harpun
Machaj pałaszem
Chwytaj jelec
Podejmuj schavionę
Zapodaj runkę
Poleruj korsekę
Szlifuj pikę
Stawiaj partyzanę
Prezentuj szponton
Ja mam tylko 3 cm. Seks oralny chłopie, połamiecie łóżko 🙂
może to Ci pomoże: https://youtu.be/vzOQ9UyZVes
żyj jak chcesz i miej wyjebane
Tak ogólnie od siebie. Jeżeli nie odnajdujesz się w roli dorosłego człowieka. Czyli te klasyczne oczekiwania typu; stała dochodowa praca, rodzina, dzieci, własny dom najczęściej na kredyt, auto co 5 lat to nowe etc. Lepiej odpuść. Skoro nie czujesz się na to gotowy, nie bierz się za to. Bo narobisz sobie tylko kłopotów przez takie spełnianie na siłę życzeń najbliższych. Oczywiście, w razie niewypału zostaniesz na lodzie sam. Bo to ty ostatecznie decydowałeś. Ogon, jak to w przypadku takich życiowych problemów, pociągnie się za tobą prawdopodobnie do końca życia „Dorosły jest, wiedział co robi” albo „a to nie wiedziałeś” Ludziom z reguły nigdy nie dogodzi. Do tego często zmieniają zdania pod wpływem emocji. Poza tym za dużo skur**** w obecnym świecie, żeby wierzyć w ideały sprzed 20 lat. Dla złagodzenia napięcia psychicznego oraz lepszej kondycji fizycznej polecam jednak mieć jakąś znośną pracę na stałe. Ale właściwie tylko to jedno uznaję z tych życiowych”powinności”. W dodatku będziesz miał jakieś perspektywy. A tak poza pracą, lepiej nie angażować się w rzeczy, których nie czujesz. Bo to ty płacisz za czyjeś błędy oraz złe rady. W takim przypadku lepiej nie robić nic. Nie wiesz co robić ? Nie rób nic.
Nie masz dobrych rezultatów na tych terapiach, bo potrzeba ci zrozumieć, że masz do siebie przyczepione różne demony np. odrzucenia, kompleksów, poniżenia. Znajdź sobie w internecie, co to są za jedne i znajdź sobie informację o tym, co oznacza narodzenie się na nowo według chrześcijaństwa.