Zrobiłem właśnie zajebistą grochówę. Taką na dziko, w stylu militarnym, z podsmażoną cebulą i kiełbą oczywiście prosto z biedry. Smak grochówy powala zajebistością i najchętniej człowiek wlałby w siebie cały gar, ale nie można. I tu jest chujnia, bo po takiej porządnej grochówie z dupy wydobywają się tak ogromne ilości siarkowodoru, metanu i podobnych, że można by na tym taką drugą zupę ugotować (perpetum mobile?). I jak tu żyć drogi panie? A srak. Że zacytuję bohatera kultowego dzieła socjologiczno-artystycznego „Piątek”: „(…) w końcu zesram się na śmierć”. Śrut.
62
61
Gastro!
Ale bym opierdolił taką grochówę! Uwielbiam taką z kuchni polowej! Pozdrawiam Cię!
Tak bywa, lasunia. Że byłaś dobra to uściski dla Ciebie ale ludziska już tak mają, trochę trza olać, ale dla zwierzaków dobrym być zawsze…
O kurwa, pojebały mi się posty..
Wpierdalasz grochówe a potem srasz z dupy że aż dym idzie ale masz chujnie!
Ale za to jakie BENGALE można puścić !!!