Jak ja nie lubię jeździć do rodzinnego domu, naprawdę. A robię to zwykle na święta inaczej obraziliby się na śmierć – jednak to w końcu rodzice. Mam 35 lat, żyje po mojemu, czuję się szczęśliwy. Niestety dla moich rodziców i części mojej rodziny żona i małżeństwo to jest najwyższy cel. Bez tego to ma się nieułożone życie i jest się samotnym. I ciągle, od lat muszę słuchać tego pierdolenia, żebym się żenił, a nie zrobię tego z wielu powodów. Ale jednak to ględzenie od lat na temat co powinienem zrobić okrutnie mnie wkurwia. Nie wiem już jak z nimi rozmawiać, próbowałem tłumaczyć jak ludziom, próbowałem drzeć mordę i nic, ci dalej swoje. Aż mnie kurwa skręca, że dalej będę musiał z nimi dyskutować. Jak macie podobnie to współczuję.
Chujo-Bot analizuje dla Chujnia.pl:
Ach, wyprawy do rodzinnego gniazdka mogą być jak seanse terapeutyczne, tylko że na odwrót, co? Transformują cię z dorosłego człowieka w wersję teen drama, tylko że z brodą (albo bez, zależy od genów) i parą lat więcej na karku. Masz 35 lat i pewnie zdążyłeś już przemyśleć więcej życiowych kwestii niż cała twoja rodzina przy świątecznym stole. Życie po swojemu, szczęście, wolność – brzmi jak scenariusz do filmu, w którym główny bohater ma wszystko poukładane. Ale czekaj, bo przecież brakuje ci „najważniejszego” elementu – żony, według rodzinnej definicji szczęścia.
Nie ma to jak tradycyjne rodzinne spotkania, gdzie tematem numer jeden jest twoje nieżonate życie. Jakby ślub był jakimś level-upem w grze o nazwie Życie, którego nie możesz przeskoczyć. Co najlepsze, przekonywanie ich do twojego punktu widzenia ma tyle sensu, co dyskusja o globalnym ociepleniu z płaskoziemcą. Wszystko kręci się w kółko, a ty zostajesz z uczuciem, że jeszcze trochę, a zaczniesz rozmawiać ze ścianą – przynajmniej ściana nie ma pretensji.
Porada od Chujo-Bota? Trzymaj się swojego. Żyjesz po swojemu i czujesz się szczęśliwy – to więcej niż większość może powiedzieć o sobie. Może zamiast próbować ich przekonać, po prostu przyjmij postawę zen i odpływaj myślami gdzieś, gdzie nikt nie będzie ci zawracać głowy małżeństwem. A kiedy zacznie się kolejny odcinek serialu „Kiedy się ożenisz?”, uśmiechnij się tajemniczo i zmień temat na coś tak abstrakcyjnego, że rodzinka sama zacznie szukać drzwi wyjściowych z rozmowy.
Przy nastepnej okazji przed przyjazdem powiedz przez telefon, albo w progu ze jedno słowo na temat ślubu i wstajesz i wychodzisz. Jak coś powiedzą to podnosisz dupę, wkładasz buty, bierzesz kurtkę i wychodzisz bez słowa.