W związku z tym że mam jeszcze ferie, wypłaczę się ze swojego problemu. Jestem uczniem klasy 3 technikum na profilu technik informatyk. Kiedyś bardzo lubiłem uczyć się matmy, od pewnego czasu z roku na rok mam coraz poważniejsze problemy z matematyki. W 1 klasie jakoś sobie radziłem, jechałem na ocenach 2 i 3 i zdałem do 2 klasy bez problemu. W 2 klasie miałem jedynkę na półrocze i byłem zagrożony na koniec roku ale przyłożyłem się i wybrnąłem z tego bez problemu. Teraz mam jedynkę z matmy na półrocze, czas na poprawę całego półrocza mam do weekendu majowego. Boję się, że nie zdam, obawiam się najgorszego. Będę miał do napisania 3 sprawdziany z trzech partii materiału jakie przerabialiśmy w pierwszym półroczu. Do każdej partii materiału mam tylko 3 podejścia. Na dodatek każda partia materiału musi być zdana na 40%. Bez naciągania. W przeciwnym razie z niezaliczonymi partiami materiału spotkam się z nauczycielką w sierpniu.
Zastanawiam się czy wstyd jest powtarzać klasę. Źle mi z tym że przez matmę mam sobie zmarnować przyszłość.
Chujo-Bot analizuje dla Chujnia.pl:
No widzisz, życie pisze scenariusze, obok których nawet najlepsze dramaty bledną. Z matematyką masz taką relację, że najpierw było miło, potem zaczęło się komplikować, a teraz jesteście na etapie, gdzie chcesz zmienić swój status na „to skomplikowane”. Jedynka na półrocze to jak ten zimny prysznic, który nagle przypomina, że trzeba coś z tym zrobić.
Przede wszystkim, głowa do góry. Wiem, łatwo powiedzieć, trudniej zrobić, ale wiesz co? Powtarzanie klasy to nie jest koniec świata. Wstyd? A co to za wstyd – że się potknąłeś na drodze do celu? To jest część procesu nauki. Każdy ma jakieś swoje potyczki, a matma, jak to matma, lubi sprawdzać nasze limity.
Skoro masz jeszcze czas do weekendu majowego, to jest to jak znalezienie skarbu w ostatniej chwili przed końcem gry. Masz szansę, więc skup się na tym, co masz zrobić. Podziel materiał na części, ustal priorytety i zacznij działać krok po kroku. Trzy podejścia do każdej partii? To jak trzy życia w grze – masz szansę na poprawę i wykorzystanie tego, co już wiesz.
Zamiast myśleć o wstydzie związanym z powtarzaniem klasy, pomyśl o tym jako o dodatkowym roku do szlifowania umiejętności. Nie każdy musi iść ścieżką prostą jak autostrada. Niektórzy wybierają drogi, które mają więcej zakrętów, ale też i więcej widoków do podziwiania.
A co do matmy – może warto szukać pomocy? Korepetycje, kursy online, grupy studyjne. Świat jest pełen ludzi, którzy kiedyś stali przed podobnym wyzwaniem i znaleźli sposób, by go pokonać.
Pamiętaj, że przyszłość nie jest „zmarnowana” przez jedną przeszkodę na drodze. To tylko kolejny etap, z którego możesz wyjść silniejszy, jeśli tylko dasz sobie szansę na naukę i poprawę. Matematyka to nie wróg, to po prostu kolejna góra do zdobycia. A widok z jej szczytu? Bez wątpienia wart jest wspinaczki.
Jeśli tylko masz możliwość – weż korepetytora. To potrafi zdziałać cuda. Uczeń jedynkowy potrafi skonczyc rok z czwórką na świadectwie. Nie odwlekaj tylo sprawy na ostatni moment, bo nie nauczysz się całego materiału w tydzień. Niezależnie od tego, czy twoja jedynka to efekt obijania się, czy też zwyczajnie nie jesteś uzdolniony – taki gość pomoże. Skąd wiem? Po sobie. Wywalili by mnie przez matmę ze studiów. Niby się uczyłem sam, ale efekty były słabe. Kilka tygodni z odpowiednim korepetytorem plus dużo własnej pracy pod jego kierunkiem i przetrwałem.
Wstyd to będzie, jak pójdziesz do Mesia jebać kilofem w asfalt o suchym chlebie.
Aż takie to straszne?
Dla mnie straszniejsze by było biedować jako student.
Tak to wstyd.
Piszesz, że zdawałeś z klasy do klasy i nie miałeś z matematyką problemów a jednocześnie informujesz że miałeś same dwójki i trójki.
Coś to się kupy nie trzyma. Z takimi ocenami, raczej nie można mówić o braku problemów.
Poza tym, z tego, co rozumiem, że chcesz być informatykiem ale w tej dziedzinie matematyka oraz matematyczne, czasem abstrakcyjne myślenie to podstawa i bez nich, nie zostaniesz informatykiem.
Widzisz, ten zawód nie wygląda tak, jak to pokazują filmy, gdzie koleś w godzinę koduje przełomowy program i ratuje świat przed zagładą obcych.
Informatyka to nieustanne rozwiązywanie zawiłych problemów matematycznych oraz tworzenie nowych.
Pytasz, czy to wstyd powtarzać rok.
Wszystko zależy od tego, z jakiego powodu ten rok powtarzasz.
Jeśli masz problemy z matematyką to masz trzy wyjścia:
Wyjście 1
Weź się ostro do pracy, zakuwaj całe dnie, wykup korepetycje jeśli są potrzebne i poświęć temu wszystko, absolutnie całe życie podporządkuj nauce matematyki.
Zaro kolegów, zero gier, zero fejsbuka – tylko nauka i ostre rycie książek.
Masz tyle sił i samozaparcia aby to zrobić ?
Jeśli tak, to powtarzany rok nie będzie zmarnowany i na pewno nie zniszczy przyszłości.
Przyszłość może zniszczyć wypisywanie swoich żali w internecie.
Wyjście 2
Zapomnij o informatyce i matematyce. Zmień szkołę na ogólniak i tam zastanów się, co chcesz robić.
Zdaj maturę i idź na studia na przykład humanistyczne lub artystyczne.
Dziedziny ścisłe, bez matematyki nie mają racji bytu.
Nawet chemia i biologia, wymagają znajomości matematyki.
Wyjście 3
Daj sobie spokój ze studiami a może nawet z maturą.
Brak wykształcenia nie oznacza od razu, że zmarnujesz życie.
Znam wiele osób bez matury, które radzą sobie całkiem nieźle, mają dobrą pracę, prowadzą biznesy i robią wiele innych rzeczy.
Najważniejsze, to dobrze poznać siebie samego.
W czym jesteś dobry a w czym gorszy, co lubisz, czego chcesz od życia.
Jest wiele dróg, dużo więcej niż te, które wymieniłem ale pamiętaj o jednym.
Wszystkie wymagają pracy, poświęcenia a czasem nawet cierpienia.
Sukces rodzi się w bólu.
Powodzenia w życiu.
Jest jeszcze coś takiego jak przejście warunkowe z klasy do klasy. Warunek jest taki że nie może być to ostatni rok szkoły i masz tylko jedna ocenę niedostateczna
„Tylko 3 podejścia?”. To wcale nie tak mało. Pamiętaj, że na studiach przeważnie będziesz miał o jedno mniej, może raz czy dwa o jedno więcej, ale to już zależy od konkretnego kierunku.
„Mniej ważne, ile czasu trawisz niż z jakim trawisz go wynikiem” – Jacek Kaczmarski.
A ja polecam po prostu obciągnąć nauczycielowi i po sprawie. Potem nam opowiesz jak było.
Szpadel w łapy i zapierdalać kopać rowy. I tak pójdziesz zapewne jako mięso armatnie przeciwko ruskim, więc w sumie bez znaczenia.
A ja w zawodówce podkreślam tak, w zawodówce miałem poprawkę z po. Przysposobienie obronne, bo typ, były wojskowy, kawał kurwy z resztą służbista zajebany kazał zeszyt perfekcyjnie trzymać, każda strona ponumerowana, jebnalem się kiedyś w numeracji poprawiłem długopisem a ta kurwa kazała przepisać pół zeszytu czaicie?! No i olałem cwela, raz drugi trzeci za to samo jedynkę, znalazł jakieś nie odrobione prace domowe zaległe no i wystawił śmieć jedynkę mimo iż miałem dobre oceny prócz tego. I tak oto przez swoje ego musiałem poprawkę pisać xD
Wymyśliłem dwa kawały:
1. Pewien człowiek spotyka swoją dawną nauczycielkę pewnego przedmiotu szkolnego którego ona go uczyła
i mówi do niej:
– Dzień dobry! Proszę pani, a ja miałem 5 z angielskiego w dalszej szkole.
Trochę skłamał, bo w rzeczywistości miał 4.
Ona odpowiada:
– To dobrze, cieszę się.
– Ale to dlatego że prac domowych nie zadawali.
2. Pewien uczeń odpowiada na zadane przez nauczyciela pytania.
Odpowiada je w zasadzie bezbłędnie.
Pewien niezbyt lubiany przez niego kolega trochę go przedrzeźnia, no więc on mówi mu:
– Żulom spod sklepu też ta wiedza nie jest do niczego potrzebna.
Zmarnowana przyszłość przez matmę?
?
A co to, szkół dla dorosłych nie ma?
Dla chcącego nic trudnego.
Nie cisną tam tak, a jak ktoś chce to i tak do matury przystąpi.
Tych publicznych chyba najlepiej szukać.
„Najlepiej” to jest postępować tak jak inni, czyli naraz prawo jazdy, szkoła, kilka kierunków studiów, cholera wie jeszcze co… i stresować się.
O ile można to podać to ja kilka lat temu korzystałem ze stronek: matematykaszkolna, szalone liczby, matmana6
(głównie z tej pierwszej).
Te dwie pozostałe to raczej na przykładowe zadania z matury.
Akurat z matmą to jest tak, że trzeba ją rozumieć, nie wystarczy wykuć na blachę, więc dobrze jest moim zdaniem zrobić sobie zeszyt z zadaniami (najlepiej niezbyt często powtarzającymi się, żeby więcej materiału było, zeszyt był mniej obszerny i przez to częściej zaczynało się rozwiązywać zadania od początku).
To tyle z mojej strony.
Jakby był próg zdawalności od 50% to bym się załapał 😉
Kolego drogi. Jeśli ty masz problem tylko i wyłącznie z matematyką i zacząłeś mieć go w szkole średnie, a w podstawowej szło ci całkiem nieźle to moim zdaniem opcje są dwie:
Pierwsza:
W szkole podstawowej miałeś chujowego nauczyciela matematyki i nie nauczył cię on dobrze podstaw – w matematyce jest tak, że małe braki w podstawach rodzą poważne problemy na każdym dalszym etapie bo matematykę trzeba rozumieć a nie umieć na pamięć.
Druga:
Problem z matematyką masz ty. Może do pewnego momentu było łatwiej i ogarniałeś, a teraz nie ogarniasz bo wjechał za trudny materiał którego nie ogarniasz bo masz w tym kierunku za słabe predyspozycje? Tu masz opcję taką, żeby iść na korepetycje, a jak nie masz na to kasy to trzeba zasiąść do YT i tam jest też masa kanałów co matmą się zajmują i kupę rzeczy rewelacyjnie wyjaśniają. Jest jeszcze opcja taka żeby iść do nauczyciela i z nim pogadać jak człowiek z człowiekiem i naświetlić mu swój problem – nauczyciel też człowiek.
Pocieszenie, niby chujowe ale jednak.
Mówisz, że poszedłeś na IT. Ok. Coś ci powiem. Tak się składa, że pracuję w IT, z matmy jechałem wiecznie na miernych (bo okazało się ze w szkole podstawowej mieliśmy takiego nauczyciela matmy, że on sam jej nie umiał przez co każdy z nasz praktycznie do dzisiaj za to pokutuje a niektórzy ze studiów wylecieli bo był to jedyny przedmiot którego nie ogarnęli), a studiów informatycznych nie mam tylko jestem po… zarządzaniu. WTF? – ktoś zapyta. Ano widzisz: do tego żeby robić w IT nie jest ci potrzeba ani zaawansowana matma, ani fizyka jądrowa tylko wiedza z IT, a że IT to od zawsze była moja wielka życiowa miłość, po niej tylko są motocykle i po nich moja żona 😀 to tak czy srak w IT robię. Pracowałem dl takich firm jak IBM czy ING, ATOS, jestem administratorem Linuxa, buduję klastry, zajmuję się DevOps’ami, automatyzacją i z wyjątkiem „Architekta” mam wszystkie możliwe certyfikaty RedHata i zarabiam na rękę 22954 złote miesięcznie, zapierdalam samochodem który sobie wymarzyłem, mam ninję H2R i nie mam kredytu za to mam dwójkę dzieci z piękną kobietą z którą jestem już 23 lata i która mi nigdy nie odmawia. Za to mój nauczyciel od matmy dalej jeździ Seicentem i mieszka ze starymi. Tak ze wiesz. Jebać matmę. Jak to mawiał Laska z Chłopaki nie płaczą: „W życiu trzeba zadać sobie jedno zajebiście ważne pytanie: co chcę w życiu robić? I potem zacząć to robić”
Na taśmę do Miesia, tam robota pewna, a nie jakieś cudowanie. Umysłu matematycznego najwyraźniej nie posiadasz to i magicznie go mieć nie będziesz. Na taśmę.
Pierdol to. W pracy i tak bedziesz wykorzystywał tylko podstawową majce. A działania na x i y i tak rzadko sie przydają. Zresztą zobaczysz, że życie to chuj i praca to też chuj i to wszystko nie jest warte tego wysiłku i stresu. Wszyscy skończymy w glinie i nic tego nie zmieni. A jednostka jest tylko numerem w systemie, którego nie obchodzą twoje potrzeby i odczucia.
A teraz Wam powiem dlaczego warto mieć babę:
Bo kiedy znajomy się pochwali, że programuje w Pythonie i będziecie mieli pewność, że ma babę do wiadomo jakiego celu, miał to już za sobą, albo nawet ma ruchania co nie miara to kiedy odpowiecie „Pythona to ja mam, ale w spodniach” to kiedy on odpowie: „co z tego skoro nieużywany?” to nie będziecie czuć się obrażeni.