Jadę na wykład. Wsiadam do autobusu, a tam 30 osób w wieku lat 6 jedzie na wycieczkę. Nie problem, bawcie się dobrze. Ale czy musicie zajmować absolutnie wszystkie miejsca siedzące w autobusie komunikacji miejskiej? Jest 15.00, ludzie wracają zmęczeni z pracy. Nawet babci nie przepuszczą, co za hołota. Wszyscy inni stoją oczywiście w drzwiach pojazdu i każdy postój na przystanku zajmuje 5 minut. Jezu, czy wy nie wiecie, że w żółtych polach (WTP) się nie stoi?
Wracam. Usiadłam w skrytym miejscu, ale nie na końcu. Oczywiście jak zawsze przyciągam wariatów, tak teraz trafił mi się cuchnący pijak. Boże. Musiałam się przesiąść, bo to ja bym na niego zwymiotowała, nie on na mnie.
Widzę nastolatkę wgapioną w telefon. Nie, nie siedzi. Pilnuje roweru, który stoi na miejscu dla wózka. Nieważne. Ważne, bo dosiada się kolejna gruba kobieta ze swoim wypolerowanym rowerkiem i wciska się zdyszana. Powie mężowi, jak ciężko ćwiczy, u hu hu. Najważniejsze – wsiada kobieta z dzieckiem. Nie ma miejsca oczywiście, a „rowerzystki” udają, że nic nie widzą. I co? Wózek wciśnięty pod biletomat, do którego już w ogóle nie ma dojścia.
Trzyletnia dziewczynka z wózka nie korzysta. Trzyma się telefonu. Krzyczeć dopiero potrafi, ale smartphone’a obsługuje bezbłędnie. Biedne dziecko przy pierwszym hamowaniu robi dłuuugą na sam koniec autobusu. Nieważne. Już wysiadam.
[Trzeba było nie przekręcać głowy.] Na końcu półdupkiem siedzi kolejna pulchna kobieta rozpowiadająca na cały regulator jej i jej dzieci prywatne problemy. To, że nie mieści się na siedzeniu – nie moja sprawa. Ale z lekka gryzie mnie, że chodzi w mini dżinsowej spódniczce, do której wymarzyła sobie samonośne, obcisłe pończochy, które ześlizgują jej się ze spoconych udzisk. I te majtki. Tego się nie odwidzi.
Czy ja żyję w Warszawie?
Żyjesz w niegdysiejszym „Paryżu północy”, przepięknym miejscu, z jednym kurwa wychodkiem na całe piętro.
Droga autorko, chyba zbyt ostro podchodzisz do kwestii grubej baby. Może wsiadła do autobusu, bo rower się jej zepsuł albo źle się poczuła. W tym drugim przypadku wprawdzie mogłaby na chwilę usiąść na ławce i odpocząć. Ale koło ławki też chodzą ludzie, a jak sama napisałaś, pewnych rzeczy nie da się odzobaczyć.
My warszawiacy często spotykamy się z takim fopa .
Jakiej Warszawie?
W Słoikowie. Wystarczy spojrzeć na te puste ulice w weekendy. Ile jest wolnych miejsc do parkowania a te pozostałe parkujące pojazdy mają warszawską rejestrację. Idylla kończy się wieczorem pod koniec weekendu, kiedy zjeżdżają się słoiki spod znaku EL, SCZ, KR, PO, BI itd.
I jeszcze LLU jebane
Super wpis, czasem nawet na chujni można „spotkać” normalnych ludzi. Napawa mnie to optymizmem, że jeszcze nie wszyscy zwariowali. Pozdrowienia dla autorki
Gdzie są ci normalni?
Rozwiązaniem twoich problemów jest walić konia i jednocześnie jodłować.
„Ludzie wracają zmęczeni z pracy” czy zmęczeni ludzie są w jakiś sposób uprzywilejowani? Inaczej, czy ktokolwiek jest uprzywilejowany do siadania? Kto pierwszy ten lepszy i nara.
To porzekadło jest bez sensu.
Kup sobie samochod, jakiegos Bentleya, no nie wiem Mercedesa co najmniej? Jaki to problem bo nie rozumiem. Skoro nie podoba Ci sie komunikacja miejska.
Jak nie masz pieniedzy, to pokazuj cycki na internecie za pieniadze.
Bo to zjebane miasto jest. Też to przerabiam.
A co ci do tego, co powie rowerzystka.
Zajmij się sobą.
Sorry, ale nie wiem gdzie mieszkasz.
Piszesz, że Warszawa… No to obstawiam, że w Warszawie XD.
Twojego chujowego wpisu też nie czytałem, ale czytałem za to komentarze – zatem polecam ci hulajnogę , taką z kopa odpalaną , albo zrób doktorat.
Jebana młodzież, 6 lekcji na dupie, i pierwsze co zrobią w autobusie to muszą usiąść i ryj w telefon. A ja wracam zmęczony z pracy. I mam ich w dupie!
To masz rasową dupę…śrut