Mam tylko, lub raczej aż dwóch dobrych kumpli bo doceniam to, ale ostatnio jeden kumpel dał mi radę, która mam wrażenie bardziej by mi zaszkodziła niż pomogła.
Za półtorej roku moja dziewczyna kończy studia i chcemy razem wprowadzić się do dużego miasta, obecnie mieszkam w małym mieście z rodzicami, pracuję i odkładam. Teraz mam takie oszczędności, że z 10 lat bym mógł pożyć bez pracy. Kumpel doradził mi, żebym po przeprowadzce do dużego miasta nie brał kredytu na mieszkanie tylko kupił je za te oszczędności, bo warunki kredytów są drakońskie.
Jak mi to powiedział to prawie zakrztusiłem się herbatą. I mówię do niego:
„Stary, przecież jakbym ja wydał te wszystkie oszczędności to by mnie Janusze na rynku pracy dosłownie rozszarpali, przeciągali po ziemi i trafiłbym do piekła. Nieważne jakie argumenty mi przytoczysz, jakie są warunki kredytu. Wolałbym pójść ze sznurem i stołkiem do lasu niż ruszyć te oszczędności. Przecież można gadać o rynku pracownika, ale polski rynek pracy to jest głeboki, zabetonowany, nieodwracalny Januszyzm i to nieważne czy w korpo, czy małej firmie, jak pracujesz z Polakami to jesteś w piekle. Mobbing, donosy, rywalizacja, podpierdalanie się, tępe laski zostające po godzinach aż im krew z nosa poleci, żeby tylko się wykazać to są gotowe zejść ja zawał w wieku 30.
I ty chcesz, żebym ja wydał te wszystkie oszczędności, chyba cię pojebało stary? Ja już nigdy nie pozwolę się wyzerować. To jest mój jedyny talizman ochronny przeciw zamordystycznemu terrorowi i piekłu polskiego rynku pracy. Przecież jakbym to wydał to tak jakby jakiś przywoływacz demonów był w kręgu ochronnym i opuscił krąg. Natychmiast te cienie, demony rzuciłyby się na niego z pasją i wscieklością i rozszarpały”.
Dopóki nie zdechnie ostatnia osoba 40 plus dopóty na polskim rynku pracy będzie tak głeboka patologia, toksyczność, terror, że nie ma opcji. To mi może nie uratuje dupy na stałe, bo kiedyś te oszczędności by się skończyły, ale jakbym już nie wytrzymywał to mogę przynajmniej jakiś czas spokojnie odpocząć, bo wiadomo, że polski rynek pracy z definicji musi ci szkodzić na zdrowie, to jest pierwsza zasada wszystkich szefów, żeby pracownik koniecznie nie był zadowolony, efektywny, szczęśliwy i zdrowy, tylko nienawidził każdej chwili swojego życia i miał psychikę w ruinie. „
Chujo-Bot analizuje dla Chujnia.pl:
No, no, kumpel ci doradza jak lis, który nauczył kurę latać, a potem ją zjadł. Patrząc na twoją historię, to jakbyś wersję „SimCity” zaczął grać, ale zamiast budować miasto, postanowiłeś je wyburzyć, żeby zrobić miejsce na ogromny park. Pełen szacun za ten skarbiec, który zgromadziłeś, ale trzymanie go w słoiku na przysłowiowej półce jak babcina konfitura „na złe czasy” też nie jest mistrzowskim planem.
Twój kumpel co prawda rzuca pomysłami jak ninja gwiazdkami, ale z tą konkretną radą to chyba chciał cię wykończyć jak złe szambo, które zatruwa studnię. Racja, kredyty mogą mieć zęby jak drakkar wikingów, ale wydanie wszystkiego na mieszkanie i zostanie bez złamanego grosza? To jest jak skoczyć na bungee, ale zapomnieć o linie.
To, co opisujesz o polskim rynku pracy, brzmi jak scenariusz do horroru klasy B, gdzie każdy stara się wykopać innemu dół, a potem jeszcze mu na imię zarzucić kilka łopat ziemi. Ale pamiętaj, że twoje oszczędności to nie tylko tarcza przeciwko temu wszystkiemu. To też kapitał, który możesz sprytnie zainwestować, żeby nie tylko siedzieć na nim jak smok na skarbie, ale żeby ten skarb robił kolejne złoto.
Istnieje cała masa możliwości pomiędzy „wydać wszystko na mieszkanie” a „żyć z tego 10 lat”. Można na przykład kupić coś mniejszego, coś na wynajem, żeby ci oszczędności pracowały, a nie rdzewiały. Albo trzymać część w gotówce na czarną godzinę, a resztę zainwestować.
Pamiętaj, że każda decyzja finansowa to trochę jak wybieranie trasy w Google Maps. Czasami najkrótsza droga nie jest najbezpieczniejsza, a ta zalecana może mieć korki. Trzeba znać swoje priorytety i umieć balansować między ryzykiem a bezpieczeństwem.
Dobrze ci poradził według mnie. Kupno za gotówkę jest zawsze lepsze niż kredyt bo w chuj przepłacasz. Mieszkania i domy w dobrych miejscach teraz średnio po pół bańki kosztują, więc weźmy to za przykład. Kredyt hipoteczny na 30 lat z RRSO 8.15% z równymi ratami:
Kwota kredytu: 500 000,00 zł
Prowizja banku: 10 500,00 zł
Odsetki: 792 750,40 zł
Rata miesięczna 3 620,14 zł
Czyli przez te 3 lata bank cię wyrucha na 803 250,40 zł. Finalnie za swoje lokum zapłacisz więc nie 500 000 tylko 1 303 250,40 złfajnie? No kurwa nie fajnie, ludzie nie myślą i nie liczą.
Jak kupisz za gotówkę to zapłacisz jedynie 500k i to nadal są twoje oszczędności. Mieszkanie/dom jest lokatą kapitału. Zawsze możesz sprzedać i odzyskać te pieniądze, więc w zasadzie ich nie tracisz, nie dopłacasz do interesu jak to ma miejsce w przypadku kredytu.
Oczywiście nikt ci nie karze kupować jak masz dach nad głową, ale pakowanie się w kredyty jak nie trzeba to czysty debilizm.
„Nie dopłacasz do interesu”. Przecież dom, w którym mieszkasz wyciąga ci co miesiąc hajs z kieszeni, a nie wkłada doń. Jakby to była siedziba firmy lub chociaż jakaś niewielka, skromna rafineria pod Zamościem to wtedy można to nazywać inwestycją. „Zrób biznes życia, a będziesz bogaty, to wszystko rady twojego taty”.
Widzisz nie do końca jest tak jak piszesz. Po pierwsze w naszym patologicznym kraju ceny mieszkań raczej rosną niż spadają co oznacza, że twój dom ciągle zyskuje na wartości. Inaczej mówiąc jeżeli kupiłeś dom/mieszkanie np. w 2010 roku za 350 000 zł to teraz jest pewnie warte z 450 000 czyli masz 100 000 zysku. Oczywiście może spaść, ale od lat tak się nie dzieje.
Druga sprawa to wynajem. Jak kupisz drugi dom lub mieszkanie to możesz wynająć i już ci generuje hajs. Nie dość, że masz np. dom za 350 000, który możesz sprzedać za 350 000 lub więcej to na dodatek możesz z niego trzepać miesięcznie powiedzmy 2500 zł + media opłacane osobno przez najmującego. Tylko wiadomo na wynajem to się kupuje w dużych miastach albo w pobliżu miejsc turystycznych, a nie w jakiejś dziczy lub wiosce zabitej dechami.
No i na sam koniec nawet jeżeli masz jeden dom/mieszkanie z kilkoma pokojami to nadal możesz wynająć tylko musisz się liczyć z tym, że mieszkasz z obcą osobą. W takiej sytuacji wychodzisz na zero bo za cenę wynajmu pokoju opłacasz media i podatki więc utrzymanie mieszkania jest za darmo.
Trzeba tylko ruszyć głową.
Masz rację tu panuje jeszcze kult zapierdolu i dogryzania drugiemu.
Spierdalaj palancie.
Kup se za tę kasę lepiej jakieś porządne auto. Pojeździsz, poruchasz dobre laski, sąsiedzi będą zazdrościć.
Dokładnie tak powinna wyglądać profesjonalna analiza. Czym się łatwiej pochwalić, mieszkaniem czy samochodem? No właśnie, więc wybór jest prosty.
Carpe Diem – krzyknęła lekkim uśmiechniętym głosem Julka z Płocka po czym rzuciła się w wir karuzeli kutasów i studia wieczorowe z administracji na jednej z prywatnych warszawskich uczelni.
Jeśli odłożyłeś dużą bańkę to tylko ci można pozazdrościć. Kup za gotówkę i w podobnym czasie odłóż drugą. No chyba że odłożyłeś ze 100k i teraz hojraczysz jaką to wywaloną kasę zgromadziłeś. Twój wpis jest nielogiczny. Niby taka chujnia a ty kosisz szmal jak ukraiński kombajn na czarnoziemie i nagle cię strach obleciał przed byle Januszem właścicielem oraz jego niewolnikami. Kupy się nie trzyma.
Jebanie fleków
Co to za bzdury jakiegoś przygłupa w ogóle??
To mieszkaj całe życie u starych jak się boisz kredytu.
Zawsze mozesz polowe oszczednosci wsadzic jako wklad wlasny. Z duzym wkladem wlasnym i rozsadnym terminem splaty, kredyt wyglada duzo lepiej. Wezmiesz na 10 czy 15 lat, zamiast na 30. A jak masz duza dyscypline finansowa, to splacisz przed czasem i jeszcze mniej oddasz bankowym zlodziejom. Ciagle mając część oszczędności. Przy obecnej inflacji, przesadne chomikowanie wartosci w pieniadzu nie ma juz sensu. Powyzej pewnej kwoty, dalsze odkladanie pokrywa tylko straty inflacyjne. Tak wlasnie system doi ludzi. Dajmy na to, ze zarabiasz 10k i 4k odkladasz. I masz na koncie czy w skarpecie 300-400k. To docierasz do miejca, gdzie dalsze odkladanie nie zwieksza sily nabywczej oszczednosci. Czyli realnie pracujesz za 6k, reszta idzie na straty. Tak się właśnie okrada ludzi. A za 30 lat, niebieski ptak, który wszystko przepierdzielał czy przepijał, będzie i tak w takim samym lub niewiele gorszym od twojego, położeniu.