Koniec miesiąca wyczekiwany tak długo prze ze mnie oznacza wypłatę. Patrzę rano na konto i jest upragnione wynagrodzenie na koncie. Myślę sobie zajebiście, jadę zatankować slaba gazem, bo taniej, 80 zł poszło, wcześniej dałem kasę za chatę 250 zł. Zachęcony nową gazetką z Kauflandu zapierdalam na „tanim” gazie na zakupy. Kupiłem najpotrzebniejsze rzeczy, wszystko w promocji. Poza jedzeniem kupiłem płyn do płukania i maszynki do golenia – najtańsze. Zadowolony z siebie zasuwam do kasy. Jaka chujnia mnie ogarnęła jak mi kasjer mówi, że 70 zł mam zapłacić. Bilans dnia – minus 400 zł. Ja zarabiam 1500 zł za 184 H użerania się z ćwierć inteligentnymi szympansami w markecie. A miałem zaoszczędzić w tym miesiącu, bo rata za szkołę się zbliża. Jednym słowem ŚRUT i CHUJNIA NA MAKSA.
Matki Bożej Pieniężnej
2011-07-08 23:4328
55
ja mam swój biznes , w tym miesiącu pomimo znacznych wydatków i inwestycji nie zarobiłem nic 🙁
głosujcie dalej na Tuska!
Znam ten ból. Dzień wypłaty to dla mnie wielkie święto. Zarabiam jeszcze gorzej (1000zł/pełen etat) i już mam od tego taki nawyk, że dodaję w pamięci ceny kolejno wkładanych do koszyka produktów, żeby nie było niespodzianki przy kasie.
witaj w POlandii
Ja też mam swój biznes.Ćwierć banki zainwestowane i też bez wypłaty znowu. Dlatego siedzę na chujni. Ale cierpliwi zostaną nagroddzeni, więc się nie martw kolego z ad.1;)
@2 – tia, lepiej na piś – koń by się uśmiał
do 6 od 2: to se na sld zagłosuj
Ja mam swój biznesik-jestem na plusie,wypłaty biorę często a nie raz w miesiącu(raczej wynagrodzenia za dzieło),i nie narzekam.W Polsce da się żyć całkiem nieźle,ale nie na jebanym etacie.
Tylko Korwin-Mikke.