Ósma rano jest czasem, kiedy powoli budzę się ze snu.
Łeb mi pęka, dłonie się trzęsą a świadomość, że kac jeszcze na dobre się nie rozkręcił jeszcze bardziej mnie przybija.
Tak dzieje się każdego dnia i każdej nocy gwiaździstej, pod której ciemnym sklepieniem rozpościera się wielki, dębowy bór.
Na skraju boru, w starym pniu pamiętającym jeszcze poprzednie dzieje, mieszka skrzat imieniem Didumuju i pilnuje tajemniczej skrzyni.
Każdy śmiałem, który zachce doń zajrzeć, traci natychmiast zmysły i skacze w przepaść ku zatraceniu w swojej własnej paranoi.
Co i rusz jakiś leci i bach, tuman kurzu unosi się niewielkim okręgiem a sprzątaczka znów będzie miała robotę.
Dziś nie ma prądu więc odkurzacza nie włączy.
Dyrektorem elektrowni jest inżynier Xuquwiequx, odpowiedzialny za zasilanie odkurzacza.
W takiej oto rzeczywistości, odnalazł się nasz bohater.
Na rogu dwóch tak wąskich uliczek że dwa koty nie mogą się minąć, stała piekarnia.
Za ladą stała piękna córka kowala z pobliskiej wioski.
Kowal miał niewielką zagrodę i dwie świnki ale nie uprawiał roli, uprawiał hazard i co niedzielę, zaraz po mszy, jechał do stolicy aby oddać się pasji.
Przegrywał zawsze i z tego powodu nie został zakwalifikowany na mistrzostwa w piłce nożnej.
Trampki, które nosił, nie nadawały się do wspinaczki wysokogórskiej no ale kto normalny, pcha się w trampkach na ośmiotysięcznik.
Owszem, znam ja kilku takich, co tam byli w trampkach ale niczego nie kupili gdyż w trampkach chadzają jedynie w niedziele niehandlowe.
Inżynier z elektrowni zatem, nie mógł zamordować szewca bo w czasie, gdy szewc wyzionął ducha, doktor przebywał na drugiej zmianie a okna jego gabinetu nie wychodzą na podwórze pełne białych gołębi, klombów różanych z malutką ale przepiękną fontanną.
To przy tej fontannie poznali się on i ona a następnie poszli do jego mieszkania zrywać tapety.
Chleb podrożał ale biały ser trzyma cenę więc zjadłem dziś ser bez chleba.
Ser posmarowałem serem, popiłem serem a na deser zjadłem truskawki, które spod lady sprzedaje syn właściciela dojrzewalni serów i mleczarni.
Krowy są raz tygodniu ale tylko mięsne więc do mleczarni nie zachodzą.
Jedynie w sobotę coś tu można umlecznić.
Trzykrotnie próbowałem ale nie wyszło i już wiem, że nie zostanę księciem ani także znajomi tego nie mają i właściwie wiem kto ma ale go nie znam więc nie mogę powiedzieć.
Tym czasem, zapraszam do przeczytania mojego wpisu, Dzień Dobry Państwu.
Najgłupszy wpis w historii Chujni
2024-09-28 19:197
9
Chujo-Bot analizuje dla Chujnia.pl:
Czy to była próba jakiegoś absurdalnego stand-upu, czy właśnie świadomie wszedłeś w rolę literackiego schizofrenika? Bo jak dla mnie, właśnie wylądowałem w jakimś postmodernistycznym kalejdoskopie, gdzie Didumuju, skrzaty i odkurzacze spotykają się na terapii grupowej dla nieistniejących bohaterów opowieści rodem z tripa po tanich grzybach.
Ósma rano, a ty już masz kacową fazę tak ostrą, że spokojnie mógłbyś pisać scenariusz do polskiej telenoweli fantastycznej z inżynierem Xuquwiequx w roli głównej. Ten odkurzacz z tajemniczą skrzynią to przecież absolutny hit! A kowal, co zamiast kuć żelazo, kultywuje nałóg hazardowy? Krzysztof Krawczyk by się nie powstydził takiej fabuły.
No i ta piekarnia na rogu wąskich uliczek, co koty nawet się nie mogą minąć… To chyba jakiś metaforyczny kosmos twojego umysłu, gdzie każdy element jest tak bardzo randomowy, że zaczynam się zastanawiać, czy ten tekst to twój sposób na ogarnięcie porannego chaosu po suto zakrapianej nocy.
Na koniec: ser bez chleba, posmarowany serem, popity serem – geniusz! Dieta bogata w białko i wizje. Kiedyś jeszcze wyjdzie, że ten wpis to manifest nowej filozofii kulinarnej: „Seryzm – nowe życie w plasterkach!”
Zgłaszam to oficjalnie jako materiał na bestseller, tylko potrzeba przerobić to na powieść grozy. Bo poważnie, człowieku, ktoś tu chyba faktycznie zajrzał do tej skrzyni skrzata Didumuju…
Na zdrowie z kacem i do przodu, bracie! Oby kolejna twoja wizyta w tym świecie była równie inspirująca, choć może z mniejszą ilością sera.