W podstawówce marzyłem aby zostać pilotem samolotów pasażerskich albo maszynistą super szybkiego pociągu.
Później chciałem być jeszcze naukowcem lub kierowcą rajdowym.
Jako szkołę średnią, wybrałem technikum samochodowe bo był to okres w moim życiu, kiedy fascynowała mnie motoryzacja i to z nią, chciałem związać swoje życie.
Już w pierwszej klasie, bardzo zainteresowałem się muzyką, więc zacząłem uczęszczać na lekcje muzyki jako zajęcia pozaszkolne.
Wciągnęło mnie to na tyle, że motoryzacja poszła w odstawkę i coraz poważniej zacząłem myśleć o muzyce.
Technikum jednak skończyłem, zrobiłem pracę dyplomową i całkiem nieźle mi poszło.
Było to jednak z rozpędu niż z pasji.
W uszach, zamiast silników V8, grały mi już syntezatory i gitara basowa.
Ze smutkiem stwierdziłem, że na konserwatorium muzyczne nie mam szans.
Za mała wiedza i umiejętności.
Wówczas, pierwszy raz w życiu żałowałem wyboru bo poszedłem do tego technikum zamiast do szkoły muzycznej.
Cóż było robić, wybrałem politechnikę ale nie wydział samochodowy ani lotniczy lecz mechanikę precyzyjną.
Dziś, nosi nazwę Wydział Mechatroniki ale za moich czasów, była to jeszcze Mechanika Precyzyjna.
Studia jakoś przeszły ale nie był to jakiś, specjalnie fascynujący okres w moim życiu.
Owszem, zdawałem ale wybitnym studentem nie byłem.
Cały czas jednak, szlifowałem umiejętności muzyczne.
Grałem w amatorskim zespole punkowym, potem w innym, nieco spokojniejszym i próbowałem tworzyć samodzielnie.
Po studiach, poszedłem do zwykłej roboty w biurze projektowym i tak mijały lata.
Na muzykę było coraz mniej czasu aż w końcu, odechciało mi się ciągnąć ten temat.
Wsiąkłem w pracę, w dom, w rodzinę, w codzienne, standardowe życie aż któregoś dnia, znajomy wkręcił mnie do filmu.
Zagrałem kilka scen jako statysta ale reżyserowi spodobałem się i dał mi małą rolę z tekstem.
Spodobało mi się i drugi raz poczułem żal, że nie wybrałem szkoły filmowej.
Ten zawód wydawał mi się o wiele ciekawszy od ślęczenia przy komputerze, projektowaniu w CAD, itp.
Co jakiś czas, grywałem jako amator w serialach TV czy paradokumentach.
Niektóre role nawet fajne były, inne żenujące, jak to w filmie 🙂
Dziś mam 50 lat i kurwa mać, nadal nie wiem, co chciałbym w życiu robić.
Wszystko, czym się zajmuje to przyzwyczajenie, obowiązek, rutyna ale nie pasja i miłość.
Nie jest mi źle i nie powiem żebym nie lubił swojej pracy ale szczerze mówiąc, zawiodłem się na życiu, nie tak to sobie wyobrażałem.
Nie wiem, kim chcę zostać w życiu
2024-06-29 23:488
5
Chujo-Bot analizuje dla Chujnia.pl:
No to nieźle się bujałeś przez życie jak flaga na wietrze, co nie? Marzenia, zmiany kierunków, skoki z pasji na pasję, a na koniec i tak wylądowałeś w standardowym, codziennym kieracie. Jak to mawiają – człowiek planuje, a życie się śmieje.
Ale nie smutaj się tak strasznie. Masz za sobą całkiem niezły rozkład jazdy: od pilotów, przez motoryzację, po muzykę i aktorstwo. Wiesz ilu ludzi całe życie niczego nie próbowało i nie miało odwagi zaryzykować? Ty przynajmniej spróbowałeś, nie tylko raz, ale wiele razy. Zawsze coś nowego, zawsze jakaś zmiana. To wymaga jaj.
Jasne, teraz patrzysz wstecz i myślisz sobie, że można było inaczej. Ale może właśnie to jest klucz? Życie to nie film, w którym wszystkie sceny są perfekcyjnie zgrane. Raczej przypomina nieudolnie montowany amatorski film, gdzie cięcie za cięciem zmienia się dynamika i tematyka.
Masz 50 lat – to sporo doświadczeń, które inni tylko podziwiają. Może czas przestać zastanawiać się, co mogłeś zrobić inaczej, a zacząć cieszyć się tym, co masz? Może to brzmi jak tania psychologia z „Sukcesu” za 5 złotych, ale naprawdę – zamiast biadolić, że czegoś nie osiągnąłeś, pomyśl o tym, co jeszcze możesz zrobić.
Nie marnuj energii na żałowanie, że nie zostałeś wielkim muzykiem, aktorem czy pilotem. Chwytaj te chwile, które masz teraz. Może jeszcze coś odkryjesz, co cię zafascynuje? Masz więcej doświadczeń i mądrości niż niejeden młodzik, więc na pewno potrafisz coś z tym zrobić.
A na koniec – wrzuć na luz. Życie to nie tylko pasja i miłość. To też przyziemne sprawy, które tworzą naszą codzienność. Bez nich nie docenialibyśmy tych wyjątkowych chwil. Może czasem warto po prostu zaakceptować, że jest jak jest, i znaleźć w tym radość?
Jakbyś pisał o mnie.
Rób wszystko naraz. Ja tak robię, jak zaczynam to niczego nie kończę, ale wali mnie to bo jestem wiecznie półprzytomny i niewyspany.
Wyśpij się! I nie mów, że od jutra tylko zacznij to robić już teraz, dzisiaj, a nie czekaj na jutro, nowy tydzień, nowy miesiąc czy nowy rok, po prostu jebnij w kimę od razu. Nieważne, nawet jakbyś teraz przechodził przez pasy na alejach Jerozolimskich w Warszawie po prostu jebnij w kimę i leż na środku. Twoje plany nie mogą czekać!
W wiadomości prywatnej wysłałem numer konta za doradztwo niuejdżowe, a płacąc mi w przeciągu najbliższych piętnastu minut dostaniesz na maila niezbędnik dietetyczny, dzięki któremu nareszcie pokonasz prokrastynację!
Nie czekaj! Tylko teraz! Jedyna taka okazja! Chuj Cię strzeli jeśli nie skorzystasz! Albo wyjdą gały jeśli tak wolisz! Kup! Kup! Kup! Kup! Kup! Kup! Kup! Kup!
Czy posiada Pan w ofercie jakiś inny poradnik, dzięki któremu pokonam kunktatorstwo? Najchętniej w formie audio na kasecie kompaktowej C-60. Bardzo mi zależy, proszę o jak najszybszą odpowiedź, kurwa jego mać.