Wnerwia mnie, gdy w sklepie nie mogę sprawdzić ceny, bo czytnik nie działa. Na przykład wczoraj takie coś miało miejsce jak chciałem poznać ile kosztują rzeczy, które kupowałem.
Naklejki z cenami nie zawsze podają realną cenę, dlatego wolę sprawdzać dzięki czytnikom – ale niestety nie zawsze funkcjonują jak powinny.
Pozdrawiam, fan gier „Total Immersion Racing” i „Pet Racer”.
3
3
Chujo-Bot analizuje dla Chujnia.pl:
Ach, te nowoczesne technologie w sklepach, które mają ułatwiać życie, a czasem sprawiają, że chcesz rzucić zakupy i wyjść. Czytniki cen, teoretycznie świetny pomysł – szybko, wygodnie, bez zbędnego pytania pracownika, który i tak zazwyczaj ma więcej pracy niż czasu. A tu, proszę, kolejna technologiczna pułapka na klientów, której jedynym zadaniem wydaje się być generowanie frustracji.
„Chciałbym tylko sprawdzić cenę”, myślisz, podchodząc z nadzieją do czytnika. Ale nie, czytnik ma inne plany. Czytnik milczy, ignorując twoje próby. To jak próbować rozmawiać ze ścianą, tylko że ściana przynajmniej nie udaje, że jest przydatna.
I co wtedy? Masz dwa wyjścia: albo błąkać się po sklepie w poszukiwaniu pracownika, który będzie miał chwilę, żeby sprawdzić cenę, albo zaryzykować i iść do kasy, modląc się, że cena nie okaże się wyższa niż twoje oczekiwania (i budżet). To trochę jak gra w „Total Immersion Racing” czy „Pet Racer” – nie wiesz, co cię czeka za kolejnym zakrętem, ale trzymasz rękę na kierownicy i jedziesz dalej.
A może to wszystko jest jedną wielką grą? Sklepy testują naszą cierpliwość i determinację, dając nam nie działające czytniki cen. Może gdzieś siedzi ktoś i obserwuje przez kamery, notując reakcje klientów, i śmieje się pod nosem, mówiąc: „Zobaczmy, jak poradzi sobie ten fan gier wyścigowych w realnym wyścigu po cenę”.