Zdaję sobie sprawę, że temat jest kontrowersyjny i ilu Polaków tyle opinii, a każdy jest przecie ekspertem z dziedziny lotnictwa, polityki i czego tam jeszcze.
Ja ekspertem nie jestem. Ale swoje przemyślenia mam.
Generalnie to pytam się sam siebie i Was: po jaki gwint są procedury? Lotnisko można zamknąć gdy nie ma warunków. Wieża ma radary, podaje pozycję ciśnienie i co tam jeszcze. Wszystko po to żeby było bezpiecznie. Więc rozumiejąc to, że pilot odpowiada za cały lot zastanawiam się po co te procedury skoro odpowiedzialność ponosi pilot. W Smoleńsku była mgła. Gdyby od pilota wszystko zależało to by nie podchodził do lądowania, bo nic nie widział. Ale nie. Wieża mu nawija – idziesz po kursie, wsio ok. No to chłopina leci skoro oni widzą, że jest dobrze. Jasnym było, że to podejście musi być nadzorowane przez kontrolerów na ziemi, bo nic nie było widać. Jak można smęcić pilotowi, że idzie po kursie jak przez ileś tam kilometrów zasuwał 80m w bok??? Bez wieży by w ogóle nie podchodził do lądowania, a tak to mamy co mamy.
Oczywiście ja rozumiem, że ten lot nie powinien się odbyć, że podejście do lądowania było manewrem nic nie wnoszącym do sytuacji, bo Ruscy widzieli, że nie da się lądować. Ale pozwolili na to podejście i prowadzili samolot w sposób tak żałosny, że bluzgów mi brakuje. I dlatego uważam, że nie tylko piloci nasi zawinili… Od kiedy to Ruscy bojaźliwi tacy się zrobili żeby kaczor mógł ich wystrachać??? Lotniska nie zamknęli, sprowadzali samolot w sposób nie do opisania bezmyślny i to jest ich odpowiedzialność.
Nie będzie tradycyjnego zakończenia i bluzgów też nie dawałem, bo temat poważny.
Nigdy się nie dowiemy jak było na prawdę. Przy tego rodzaju katastrofach lista winnych jest zwykle długa. Wbrew pozorom samolot to jeden z najbezpieczniejszych środków transportu. Żeby się rozbił, sporo rzeczy musi pójść nie tak. Do katastrofy doprowadza cały łańcuch zdarzeń, z których każde z osobna nie musiałoby się skończyć tragicznie.
Ta katastrofa była super szczególna. Na pokładzie samolotu byli politycy, samolot rozbił się na terytorium obcego państwa, w dodatku przy lotnisku wojskowym. Piloci byli pilotami wojskowymi.
W takim przypadku zamiast tradycyjnego obiektywnego wyjaśniania przyczyn mamy sprawę polityczną, w której chodzi głównie o znalezienie kozłów ofiarnych. Prawda, która mogłaby się przyczynić do zwiększenia bezpieczeństwa innych lotów jest tutaj drugorzędna, a może nawet nieistotna dla decydentów.
Musimy pogodzić się z faktem, że nigdy nie poznamy pełnych, prawdziwych przyczyn tego wypadku. Co więcej – cała wina zostanie zrzucona na ludzi, którzy niekoniecznie muszą tą (lub całą) winę ponosić.
wszyscy mają dosyć tej katastrofy i rozdmuchiwania tego w mediach. Polecam zając się deficytem budżetowym, podwyżką vatu… Bardziej to „przyziemne” (sic!) aczkolwiek bliższe każdemu z nas.
Pierdolisz, a prawdy nigdy nie poznamy.
A znasz specyfikacje sprzętu jakim dysponowali kontrolerzy? Do garażu też wjeżdżasz z zamkniętymi oczami, a sąsiad cię przez cb-radio naprowadza?
Sprawa jest jasna, Rosjanie za tym stali. Nie wierze, że to nie było przez nich zaplanowane! Fakty mówią same za siebie.
i to jest Twoja chujnia?
@3: co, dziadek pewnie służył w Armii Czerwonej..??
Nie w AK.