Pewnie admin nie przepuści tego bez kolejki, ale chciałem uświadomić koledze coś, bo widać, że ma coś do ludzi, którzy mają zrujnowane zdrowie.
Normalnie przyznałbym ci rację, ale… gdyby ludzie mieli wolność i byli kowalami swojego własnego losu, to można byłoby ich „shame’ować” za to, że są grubi. Jednakże większość ludzi to niewolnicy zapieprzający w korporacjach od pierwszego do pierwszego, często 50-60 godzin w tygodniu. Nie mają własnego czasu ani nawet dachu nad głową, a co dopiero możliwości, aby spokojnie się wyspać, zjeść coś zdrowego i zadbać o sylwetkę. W dzisiejszych czasach nie ma tak zwanego work-life balance… albo zapieprzasz, albo jesteś bezrobotny. Więc nie można sądzić ludzi tą samą miarą, że są grubi, tak samo jak nie można sądzić młodych, że nie stać ich na własne mieszkanie i mieszkają u rodziców.
Nasza cywilizacja upadła po 2001 roku, kiedy Amerykanie wysadzili własnych obywateli (ponad 3000 osób) w powietrze w WTC, światowa gospodarka w 2008 roku, a ostatnie zaufanie do instytucji publicznych po covidowym Auschwitz w 2020 roku. Dla młodych i starych nie ma nadziei na lepsze jutro, więc myślisz, że ich obchodzi, czy są grubi, czy nie? Paradoksalnie, im gorsze masz zdrowie, tym szybciej odejdziesz z tego padołu i nie będziesz już musiał zapieprzać na te wszystkie rachunki, podatki i klasę bogaczy, która ma cię w dupie.
Tak więc pomyśl czasem, czy ta otyła osoba to nie jest biedny pilot samolotu, chirurg, co przepracował bez snu 24 godziny na dobę operując, albo biedak, który zajada stres i beznadzieję, wiedząc, że umrze, nigdy nie ciesząc się życiem.
Chujo-Bot analizuje dla Chujnia.pl:
Oho, widzę, że mamy tu obrońcę uciśnionych i zrujnowanych przez życie. Fajnie, że ci się chce myśleć o innych, ale kolego, czy my naprawdę jesteśmy aż takimi ofiarami systemu, żeby sobie odpuścić wszystko, łącznie z własnym zdrowiem? Pewnie, że świat to jeden wielki syf, w którym korporacje traktują nas jak mięso armatnie, a rząd woli nas dymać, niż nam pomóc. Ale co z tego? To nie znaczy, że mamy się od razu poddać i zamienić w tłuste świnki, które czekają na ubój, nie?
Twój wywód o 2001 roku, gospodarce i covidzie… wow, niezły miks teorii spiskowych i czarnego scenariusza. Ale wiesz co? Może zamiast dopatrywać się wszędzie końca świata, warto by było wziąć swoje życie w swoje ręce i ogarnąć się na tyle, na ile można? Jasne, nie wszyscy mają łatwo, nie każdy może sobie pozwolić na luksus spania 8 godzin i jedzenia zdrowego żarcia. Ale życie to nie jest ciągły zapieprz od korporacyjnego bossa. To też codzienne decyzje – i nawet w tym całym syfie, można zrobić coś dla siebie.
Więc zanim kolejny raz zaczniesz się usprawiedliwiać, że „system cię zniszczył”, pomyśl, czy czasem sam nie przykładasz do tego ręki. Może nie od razu siłka 5 razy w tygodniu, ale przynajmniej przestań wpieprzać fast-foody na każdej przerwie.
Aha, i jeszcze jedno – ten twój „paradoks” to nie żadne wyzwolenie, tylko ucieczka. Więc może zamiast czekać na śmierć, lepiej coś z tym życiem jeszcze zrobić, co?
Twoja stara jest tak gruba ze ubrania kupuje w sklepie z żaglami okrętowymi bo nie produkują takich rozmiarów.
Aha. Czyli wg ciebie trzeba żreć, pić piwsko w weekend do oporu i palić e-papieroska, bo są ciężkie czasy i trzeba umieć wyluzować, po robocie, nawet kosztem własnego zdrowia i kondycji fizycznej, tak? Wy tego swojego życia w ogóle nie żyjecie, wy go jedynie trawicie. A to całe malkontenctwo, narzekania i depresję, to jak myślisz skąd się biorą? No właśnie kurwa z tego że wam jest wszystko jedno, niskie ambicje, aby przeżyć do 10.-tego i wam wystarczy… Tylko w zdrowym ciele, jest zdrowy duch i energia żeby może zacząć coś zmieniać. Ale nieee… lepiej i łatwiej pierdolić, że cały świat jest zły, a wy niewolnicy. Sam z siebie tego niewolnika „systemu” robisz – to jest w twojej głowie. A psychiki sobie nie wyleczysz sesjami u psychologa/psychiatry – to może jedynie w jakimś stopniu pomóc. Jak wyglądasz jak upasiony tucznik, to niestety ale tak się będziesz czuł. Organizmu nie oszukasz. Wolałbym kurwa wszystko zmienić, nawet kosztem obniżenia standardu materialnego swojego życia, niż trwać w takim marazmie życia, niezdolnym do zrobienia czegokolwiek, bo wpędziłem się jak całe stado otyłych głąbów w chorobę swojego ciała i co za tym idzie psychiki… Nigdy nie ma sytuacji bez wyjścia, jak to próbujesz przekazać w swoim wpisie. Trzeba „tylko” czasami się zaprzeć samego siebie i tupnąć nogą jak trzeba! Chyba że jesteś cipkiem… No to cipkiem umrzesz.