Oszukali!

Kupiłem wczoraj pudełko zapałek. Okazało się, że brakuje jednej sztuki. Kasjerka mówiła, że powinno być 80 szt., a ja policzyłem w domu i było 79. Po powrocie do sklepu (25 km od domu), kasjerka wzięła pudełko zapałek i policzyła razem ze mną. RAZ, DWA, TRZY…Ludzie grzecznie czekali na obsługę. Jeden z kolejki nawet się zainteresował tematem i zaczął liczyć drugie pudełko wzięte z pułki! Po 10 minutach, gdy przyszła z zaplecza, poinformowała mnie, że kierownik reklamacji nie uwzględni. Facet co liczył oddzielnie zapałki też się zbuntował bo doliczył się 77 mimo, że ich nie kupował! Jednym słowem, ale chujnia!

Czy w Uzbekistanie i Zimbabwe też tak oszukują?

Pies (chałczak) nawet krzyknął PSIA KOŚĆ!
A stonoga uznała sklep za wroga.

70
58

Komentarze do "Oszukali!"

  1. chujowiczu! zarabiaj z kluu.pl, bez działalności gospodarczej, konto automatycznie weryfikowane
  2. smieszne to nawet. ps./mesio panie niczyj cmoknij mnie w dupala

    0

    0
    Odpowiedz
  3. 5/5 od dawidowych gwiezd twórcy. Nietuzinkowa chujnia. Zapałkowym skrytożercom mówimy NIE.

    0

    0
    Odpowiedz
  4. A twoja stara klaskała za palety domestosu.

    0

    0
    Odpowiedz
  5. Dobrze,że pies,chałczak (chyba od chałki??),nie krzyknął: dzwońcie po czubkowóz!!

    0

    0
    Odpowiedz
  6. Zgłoś się do tego euromeblastego chuja, będziesz trociny wirujące na wietrze liczył, to przestaniesz swoim pierdoleniem ludziom dupę zawracać…

    0

    0
    Odpowiedz
  7. Silnik wydudnił dziwny ton, / śmigło nagle zastygło, / pan Benek strasznie zbladł, / a potem nagle zawirował świat… / A było tak: / Znajomy z Niemiec bardzo, bardzo chciał / zobaczyć z góry Warmię i Mazury. / Pan Benek się namówić dał, / a doświadczenie miał jak mało który. / Weźmiemy jeszcze moją ciotkę i – powiedział – / dzieciaki brata z przodu się posadzi. / Trzeba się upchać, żeby domknąć drzwi,
    będziemy w górze dam poprowadzić. /Awionetka, awionetka, jaka zwinna, jaka lekka. / Ja kaleka, ty kaleka, bo nas niosła awionetka. / Stalowy ptak wolno wyniósł nas / ponad kominy fabryki opon. / I wtedy ciotka podniosła wrzask, / w życiu nie była przecież tak wysoko. / Znajomy z Niemiec nad jezioro chciał / polecieć, skręcić kilka ujęć. / Pan Benek Karolkowi dał… drążek, / – niech chłopak popilotuje. /Awionetka, awionetka, / jaka zwinna, jaka lekka… /Co było dalej, chyba każdy wie. / Biegu wydarzeń domyślacie się sami, / gdy w jednej chwili jak w koszmarnym śnie / niebo się z Ziemią zamieniło miejscami. / Znajomy z Niemiec szepnął: “O mein Gott!” / Ciotka ugryzła w ucho pana Benka. / Pamiętam koszący lot, a potem – / noga, ręka, głowa, głowa, noga, noga, ręka / Awionetka, awionetka, / tu półbucik, tam saszetka, / okulary, bransoletka / – rozrzut na pół kilometra. / W finale, na sygnale w ulic gąszcz / powiozła nas karetka pogotowia. / Kierowca jak rajdowiec przyspieszał wciąż, / z pedału gazu nogi nie zdejmował. / Parę skrzyżowań, potem zakręt ooooodrobinę chyba za ostry… /Pisk opon, tłuczone szkło / i nagle pod sufitem nogi siostry. / To karetka, to karetka, / jaka zrywna, jaka lekka / ja kaleka, ty kaleka, bo nas wiozła też karetka. / Awionetka, awionetka, / jaka zwinna, jaka lekka. /Ja kaleka, ty kaleka, / bo nas niosła awionetka.

    0

    1
    Odpowiedz
  8. Stonoga to nasikał w hotelu, nie wiem czy to prowokacja czy rzeczywiście coś mu w mózgu sie poluzowało, ale mimo tego on chciał uratować Polskę!

    0

    0
    Odpowiedz
  9. Ale sie zblazniles z tymi zapalkami hehe

    0

    0
    Odpowiedz
  10. O kurwa to rzeczywiście masz problem. Wypierdalaj z takimi chujniami !

    0

    0
    Odpowiedz
  11. !1 „mesio panie niczyj cmoknij mnie w dupala” Nie zasłużyłeś, patałachu, na takie pieszczoty. 😛 Ale, jako że marzenia są po to, żeby je spełniać, Pan twój, Mesio, powiada ci: wyjdź na wieś swoją, zdejmij gacie, wypnij się i wsadź łeb między sztachety, to pewnie ktoś cię pocałuje a może nawet i zapnie. /Mesio PS. PS-a nie będzie, bo Pan twój nie ma czasu, śpieszy się zasiąść na swoim diamentowym tronie w toalecie.

    0

    0
    Odpowiedz
  12. Ludzie, przecież to jest ewidentnie luźny żart dla poluzowania m.in. waszych „chu*ni” czy prawdziwych problemów. WIĘCEJ UŚMIECHU I DYSTANSU! Naprawdę myśleliście, że 25 km ktoś będzie wracać bo doliczył się braku JEDNEJ ZAPAŁKI? I, że jakiś gość z kolejki do kasy zahipnotyzowany jak programem i papką z TV będzie liczył inne pudełko? HAHA Niektórzy nie załapali widzę i piszą jak by to faktycznie się wydarzyło. 😀 Więcej dystansu do siebie i innych! hehe „Chałczak” od HAU HAU (szczekania) :-D, nie od chałwy czy chałki 😉 hehe

    0

    1
    Odpowiedz
  13. Ej, Ty Janie Pawle Cholera,
    może odpuści, pomyślałem sobie
    wtedy. Może da spokój i się
    odpieprzy, może uwierzy, że nie
    słyszę. Na wszelki wypadek
    przyspieszyłem kroku, spuściłem
    głowę niżej i udawałem, że myślę
    o czymś zupełnie innym. – Papaj,
    ej! No poczekaj no! Wciągnąłem
    głowę w ramiona, zastanawiając
    się, czy mogę przyspieszyć jeszcze
    bardziej, ale tak, żeby nie wyszło
    na to, że uciekam. Różaniec w
    ręku, ręka pracowicie udająca, że
    biega po koralikach, odmawiając
    Bardzo Ważną Modlitwę, A co…
    – Hej, poczekaj! Stukot szpilek po
    chodniku. Cholera, nic z tego.
    Gdy była już naprawdę blisko,
    odwróciłem się, wciąż trzymając
    w ręku różaniec – ot tak, żeby
    sobie nie myślała że nie miałem
    nic do roboty. -No elo, Faustyna.
    – Zmusiłem się do uśmiechu,
    jednocześnie oceniając swoją
    sytuację i rozważając warianty
    zachowania. – Heeej! – Na szyję
    rzuciło mi się pięćdziesiąt parę
    kilo sutanny, lakierowanej na
    czerwono skóry, złota, pudru i
    równie ciężkiego zapachu
    kadzidła. Od razu na szybko
    wykreśliłem w myślach wariant
    wstępnego walnięcia z liścia w
    twarz, chyba nie będzie to jedna
    z TYCH rozmów… No, chyba że
    Faustyna w końcu zaczęła
    chodzić na te zajęcia z rozwoju
    osobowości, o których mi
    opowiadała do roku, i sprawdziła
    w słowniku znaczenie słowa
    „kremówka”. Do tej pory była
    pewnie przekonana, że to albo
    sequel słynnego kilka lat temu
    filmu z bukkake albo rodzaj
    pigułki gwałtu. – Karol, mmmm…
    – Jak zwykle zaczęła od wymiany
    płynów ustrojowych i rewizji
    osobistej; nie powiem, żeby w
    innych okolicznościach miało mi
    się to nie podobać, ale ostatnio
    stawało się jakby nużące. Poza
    tym poczułem wyraźnie, jak
    drgnęła, kiedy jej ręka
    prześlizgnęła się po kremówce
    tkwiącej u mnie w kieszeni.
    Dałem radę w końcu zrobić w
    ustach trochę miejsca dla
    własnego języka, odsunąłem od
    siebie zakonnicę, wierzchem
    dłoni starłem z warg szminkę.
    Smak gumy turbo -której mi
    nigdy nie dali- pozostał. – Co
    tam, Vsti – stwierdziłem bardziej,
    niż zapytałem, bo i tak
    wiedziałem, co mi powie –
    Stęskniłam się za tobą, Ty Janie
    Pawle. – Płaczliwie-zalotny głosik i
    trzepot doklejonych rzęs ni
    cholery nie pasowały do
    okoliczności naszego ostatniego
    rozstania, ale wiedziałem, że to
    tylko klasyczna zagrywka.
    Westchnąłem ciężko, sięgnąłem
    do kieszeni po kremówkę. – Vsti,
    nie mam czasu teraz. Spieszę się.
    – Oj, no weź, Sztywny, no… –
    Przylgnęła do mnie całym ciałem,
    patrząc w oczy wzrokiem chętnej
    suczki. Tak, Vsti zawsze była
    dobra w te klocki. Mój mózg to
    wiedział, moje ciało to wiedziało,
    ale pewnych reakcji organizmu
    nie da się kontrolować; Faustyna
    uśmiechnęła się szeroko, czując
    pod ręką najbardziej
    nieposłuszną część moich
    kończyn. – Chodź… – Nie mogę,
    mała. – Przeżuwając kremówkę,
    rozejrzałem się po ulicy. Tak, to
    pewnie ten; Wielka maska
    papamobilu z przyciemnionymi
    szybami wyglądająca
    niezobowiązująco zza rogu
    bloku. Ot, akurat na tyle, żeby
    kierowca nas widział, ale bez
    rzucania się w oczy. Jak wąż
    rzeczny w tropikalnej rzece:
    „Tududu tududu wąż rzeczny,
    tududu tududu jest
    niebezpieczny”. – Mówię ci
    przecież, że się spieszę. – Na
    pewno znowu idziesz do
    przedszkola. – Wydęła wargi,
    udając, że się dąsa. – Znowu
    będziesz jebał dzieci. – Nie –
    skłamałem. -Słuchaj, muszę iść,
    Vsti. Czekają na mnie. – Nie
    kochasz mnie już. – Zrobiła ruch,
    udając, że chce odejść. – A ja
    mam w domu coś nowego…
    Poczułem jak zasycha mi w
    gardle. Nie jestem typem
    papieża, na którym byle bobas
    mógłby zrobić wrażenie, ona z
    niejednej cukierni kremówki jadła
    – ale jeżeli Faustyna mówi, że ma
    coś nowego, to naprawdę musi
    to być niezła dziecina. Przez
    krótką chwilę zastanawiałem się
    nawet, czy nie zaryzykować, ale
    właśnie ten moment wybrał
    kierowca papamobilu, żeby
    wrzucić wsteczny i cofnąć się
    kawałek za blok. Pewnie uznał,
    że za bardzo rzuca się w oczy. A
    więc stali na włączonym silniku,
    złamasy jedne… – Muszę lecieć,
    Vsti – uśmiechnąłem się
    nieszczerze – pogadamy jutro.
    Odwróciłem się i ruszyłem
    żwawym krokiem. – Jutro to
    możemy już nie zdążyć, Karol. –
    Głos Faustyny doleciał do mnie
    razem z szumem zbliżającego się
    papamobilu. – Białek pytał się o
    ciebie. Nogi jakby mi ktoś
    przyspawał do chodnika. Nagle
    zrobiło mi się gorąco, poczułem,
    jak świat dookoła zawirowuje,
    potem uspokaja się nieco.
    Wpakowałem sobie do ryja
    kremówkę, odwróciłem się,
    starając się, żeby mój głos
    brzmiał na tyle
    niezobowiązująco, na ile to
    możliwe. – Białek? – Stalowy
    potwór podjechał już praktycznie
    na wysokość Vsti, ale przez
    przyciemnioną szybę nie
    widziałem, kto siedzi za
    kierownicą. Ani obok. Ani na
    krześle papieskim. Chyba nie
    było sensu strzelać, szkło na
    pewno pancerne. – No popatrz,
    jaki zbieg okoliczności. Wpadnę
    do niego po maturze, co tam u
    niego? – Białek cię szuka. – Głos
    Faustyny nie miał w sobie nic z
    poprzedniej słodyczy, teraz były
    to po prostu słowa. – Tym razem
    ostro przejebałeś, ty Janie Pawle
    pierdolony. Przełknąłem ostatni
    kawałek kremówki, strzyknąłem
    śliną na ziemię. – Czy Święci są
    po to, ażeby, zawstydzać?
    Odwróciłem się i ruszyłem dalej,
    nie czekając nawet na cokolwiek,
    co będzie chciała mi powiedzieć.
    JAN MISZA DRUGI PISAŁ MAŁE
    KSIĄŻKI /Duche

    0

    1
    Odpowiedz
  14. Więc to to był fejk? No nie! Osz ja pierdolę…

    0

    0
    Odpowiedz
  15. @6 Nie bluźnij,gamoniu.Ja,prezes EURO MEBEL,osobiście dopilnuję,żebyś dostał tyrkę o wiele gorszą,niż tę,o której wspominasz.Będziesz zasuwał nawet w nocy.Dla ciebie doba będzie miała 36 godzin.Nie wiesz,gamoniu,co to znaczy? Dowiesz się za bramą mojego zakładu.

    0

    1
    Odpowiedz
  16. Ty chory pojebany człowieku !

    0

    0
    Odpowiedz
  17. To wiesz co zrób, zausz firme

    0

    0
    Odpowiedz
  18. I widzisz gybyś jeżdził mesiem tak jak ja i zarabiał 17 tysi, to byś był gość. Odczuweam wielki bul iż nie pracujesz w naszej łódzkiej fabryce pierdu i czegoś tam. Prezes EUROMEBEL doznał rozwolnienia i siedzi w naszej fabryce w Wc.

    0

    0
    Odpowiedz