Wracałem dzisiaj od koleżanki, która mieszka jakieś 30 km ode mnie, w innym, nieco mniejszym mieście. Wracałem do domu pociągiem. Późna noc, stoimy na peronie, jest -13 stopni, odmarzają nam ręce, a pociąg przyjeżdża po półgodzinnym opóźnieniu. Myślałem, że to koniec problemów, nic bardziej mylnego. Wsiadłem i pojechałem do domu. Przynajmniej tak mi się zdawało. Pociąg zatrzymał się na stacji, która jest dosłownie 10-15 minut spacerem od mojego domu. Poszedłem do drzwi, przycisk zapalił się na zielono i nacisnąłem go. Nic się nie stało. Nacisnąłem drugi, trzeci a nawet czwarty raz, ale drzwi i tak się nie otworzyły po czym pociąg ruszył dalej. Konduktor do mnie podszedł, sprawdził mój bilet i chciał wpisać mi mandat, ponieważ nie wysiadłem na ostatniej stacji, którą obejmował mój bilet. Powiedziałem mu, że drzwi się nie otworzyły, że naciskałem przycisk, że świecił się na zielono, nacisnąłem ponownie i to nie raz, a drzwi i tak ani drgnęły. Nie uwierzył mi i stwierdził, że to niemożliwe, bo on jeździ tą linią jakieś 10 lat i nigdy taka sytuacja nie miała miejsca. Poza tym widział jak inne osoby wysiadają z pociągu. Jeden z pozostałych pasażerów przyznał mi rację, powiedział, że też miał taką sytuację i tylko to, tak na dobrą sprawę uratowało mnie przed mandatem. Konduktor zaczął się ze mnie naśmiewać i przyprowadził mnie wręcz za rękę do następnych drzwi. Tym razem udało mi się wysiąść. Problem w tym, że wylądowałem w środku nocy na 13-stopniowym mrozie w dziurze zabitej dechami 6 kilometrów od domu. Bez następnego przyjazdu w przeciągu następnych dwóch godzin. Musiałem zadzwonić do ojca, żeby po mnie podjechał i zabrał mnie do domu. To był dzień, kiedy pierwszy raz jechałem gdziekolwiek sam pociągiem. Trauma na całe życie, nigdy więcej. Za parę lat robię prawo jazdy i zapominam o istnieniu pociągów. Jebać KW, PKP, PKS, MZK i wszystkie inne publiczne środki transportu.
Pociągi
2022-07-14 16:184
1
Pomyśl, że startujemy o tej samej porze z Krk do Gdańska żeby spędzić tam fajny długi weekendzik bo Gdańsk jest zajebisty i tyle wystarczy żeby tam jechać 😉 Ty lecisz furką, a ja w pierwszej klasie ekspresowego pociągu. Lecisz tam 7h, a ja 5,5h. Zapłacisz dwa razy więcej niż ja. Jesteś po 7h godzinach jazdy trochę zmęczony, a jedyne co robiłeś po drodze to słuchałeś ulubionej muzyki lub radia, w którym pierdolili o galopującej inflacji, wypadku autokaru w południowo-wschodniej Indonezji, o tym, że Ziobro nie zostawił napiwku w restauracji. Ja w tym samym czasie przeczytałem niegrubą książkę lub kilka rozdziałów grubej, a w międzyczasie zjadłem solidny obiad z dostawą do miejsca, w którym siedzę, a końcowo wjeżdżam do samiutkiego centrum miasta nie wkurwiając się, gdzie mógłbym zostawić samochód ze świadomością, że gdzie bym go nie zostawił to i tak w centrum dużego miasta wszędzie skasują mnie i to srogo. Podsumowując, zabuliłeś dwa razy więcej, jesteś głupszy (wspomniana książka lub dowolna czynność), całą drogę uważałeś żeby nie wjechać w jakiegoś 19 letniego passata (70k km, pierwszy właściciel igła hahhahaha), a ja podziwiałem piękne widoczki w przerwach od książki/pracy. Także kup sobie fajną furkę, nie działaj pod wpływem emocji, nie pluj na ciuchcię i czyń sobie tę ziemię poddaną ;))) Alpaga
A ta Twoja koleżanka 30 kilometrowa… Ma wygoloną?
Słuchaj gnojku. Kiedy pierwszy raz prowadziłem samochód, na drogę wyskoczył mi lokalny pijaczek. Kiedy pierwszy raz jechałem autobusem pożygałem się. Kiedy pierwszy raz jechałem pociągiem wylałem sobie herbatę (na szczęście nie gorącą) na jaja. Mieszkam na wsi i nie ma u mnie tramwajów. Idąc twoim tokiem rozumowania nawet w zimę mam zapierdalać rowerem?
Wyobraziłem sobie jak w trakcie upałów bez klimy podróżując pociągiem wylewam nagle, jak ją nazwałeś, na szczęście niegorącą herbatę” na jajka i wiesz co? To musiało być miłe uczucie i fajna ulga więc na Twoim miejscu ze wszystkich środków transportu, to do pociągu przekonałbym się najbardziej 😉
Gnoju, zamiast posuwać koleżankę to bierz się za lekcje i wieczorem wal chuja pod kołdrą. Zachciało się gówniarzowi wojaży i jeszcze narzeka