Pewnie ten temat był już wałkowany kilkaset razy, ale ja normalnie już nie mogę. Jestem świeżo po studiach, ściślej mówiąc po finansach. Zrobiłem nawet magisterkę, czyli 5 lat to wszystko zajęło. Teraz trzeba poszukać sobie pracy. Przeszukuję zatem wszystkie portale, znajduję naprawdę pełno ofert pracy jako doradca finansowy, doradca kredytowy itp. Wszędzie czytam tylko „super atrakcyjne wynagrodzenie, zależne od wyników”, „poszukujemy ambitnych studentów” itd. Normalnie żyć nie umierać. Jest tylko jeden problem, który pojawia się w tym na czym polega ta praca. Aplikując na doradcę finansowego, oczekuję, że będę wykorzystywał swoją wiedzę do, jak sama nazwa mówi, doradzania ludziom w sprawach finansowych, kredytowych. W końcu wiedzę teoretyczną mam niemałą, trzeba mi tylko praktyki. Otóż taki chuj! Praca doradcy finansowego/kredytowego polega na wciskaniu swojej rodzinie/znajomym polisolokat czy tam kredytów, licząc na kolejne polecenia i tak sobie budujemy swoją bazę klientów. Nosz kurwa mać! Serio pięć lat zapierdalałem jak jebany dziki osioł na studiach, żeby teraz zostać jebanym akwizytorem?! Coś w stylu: „Cześć Mirek, mam dla Ciebie super propozycję, będziesz sobie wpłacał na konto przez 10 lat po 500 zł, a ja z tego będę miał 300 zł prowizji, a i nie zapomnij mi polecić swoich 10 znajomych, żebym im również mógł wcisnąć to gówno”. Mam wpierdalać znajomych czy rodzinę w zobowiązania finansowe, z których przez 10-15 lat nie mogą się w ogóle wycofać. No kurwa już lecę! Pierdole takie coś! A jeszcze żeby do tego jakaś specjalistyczna wiedza była potrzebna. I znów taki chuj! Tych formułek może się nauczyć dziecko z podstawówki. Pierdolenie o oszczędzaniu itp. Już wolę sobie na kasie w Biedronce albo w Macu zapierdalać, przynajmniej umowa o pracę, 8 godzin odpierdole i chuj. Teraz od 2 miesięcy pracuję w banku i praca wcale nie jest znacznie lepsza. Co prawda ludzie przychodzą do okienka po kredyt czy założyć konto, ale kiedy nic się nie dzieje, to musimy dzwonić po klientach i namawiać ich do kredytów czy zakładania kont. No kurwa mać! Przecież jakby chciał jebany kredyt, to sam by sobie go wziął! Według zarządu, to każdy klient kurwa potrzebuje 100 tys zł kredytu, tylko jeszcze o tym kurwa nie wie. Jeszcze trochę, a nie wytrzymam i pierdolnę tym wszystkim. Pójde se do Maca albo Biedronki. Wiem, że będzie harówa, ale przynajmniej nie będzie tych jebanych planów finansowych. Jednym zdaniem: poszukiwanie pracy w Polsce to największa chujnia na świecie.
Poszukiwanie pracy
2018-06-08 12:31109
6
Podziekuj zydkom bo to oni chca wszystkich wpierdalac w zobowiazania finansowe aby moc potem zyc z odsetek. Te kurwy zawsze tak robily.
„Praca doradcy finansowego/kredytowego polega na wciskaniu swojej rodzinie/znajomym polisolokat czy tam kredytów, licząc na kolejne polecenia i tak sobie budujemy swoją bazę klientów.”
Świeży posiadaczu wyższego wykrztałćenia to nie jest praca w finansach tylko praca w sprzedaży 🙂 widzę że się nie kapnąłeś. PRaca w finansach to jest analityk giełdowy finansowy, który napierdala w pytonie i miele zestawienia i raporty itd. A obecnie to ty jesteś w obsłudze kienta, niesety czesto gorsze od sprzedaży bo brak prowizji tylko gówno pensja za dupogodziny niezależnie co zrobisz. Podpowiem ci jeszcze, że od takich prac się zaczyna w korpo i się awansuje. Studia to tylko podstawa, teraz czas na studia podyplomowe oraz kursy, np samodzielnego księgowego czy maklerski. I praca i jeszcze raz praca. Niestety finanse nie wnoszą zazwyczaj nic do przedsiębiorstwa, także traktuje się je jako koszt. Dalego kasa na początku nie zaduża. Trzymaj się korpo bo u januszy to bediesz walił 2100 zł brutto aż do emerytury, tam nie ma awansów.
No to pierdolnij tym ,nijak to się ma do twojego wykształcenia ,a do pracy handlowca po tym co napisałeś widać ,że się nie nadajesz. Tylko rozkmiń sobie jeszcze niby co mógłbyś robić związanego z finansami ,ujmę to tak wykształcenie nie zapewnia wejścia do danej branży i to jest chujnia rynku pracy ,a nie że mało płacą na produkcji czy każą wciskać gówno kredyty ludziom.
zamknij paszcze bo ci naszcze 🙂
Wyszogród – miejscowość w zachodniej części województwa Mazowieckiego, bardzo blisko Wyszogrodu płynie rzeka.
Więc jeżeli byś chciał pracować w Biedronce to polecam Biedronkę przy ul. Mickiewicza 16 w Wyszogrodzie. A żebyś miał do niej blisko to jeszcze zamieszkaj w Wyszogrodzie. Tam w Biedronce będziesz miał mnóstwo zajęcia. Są ogromne kolejki przy kasach a dzięki tobie się one zmniejszą. Tak więc pędź jak najszybciej zamieszkać w Wyszogrodzie i robić zakupy w tamtejszej Biedronce przy ul. Mickiewicza 16. Bo warto.
Dlatego zrobilem policealna po technikum a nie studia. Wiesz latwo powiedziec. Ale do biedronki czy kerfura to by miec umowe o prace to tez trza miec szczescie. Jebac wolny rynek. Za PRLu konczyles edukacje i sami cie juz wsadzili po szkolach do roboty byl luz.
Ja się jeszcze dziwie ze wy wszyscy naprawdę w tym tkwicie. A nie podusili te żmije w białych koszulach. Ja robię to co lubię icmam wywalone na takie zobowiązania korpo ludkow
Bolanda. Na taką prace możesz liczyć tutaj jak nie jesteś synkiem jakiegoś „włodorza” jak buractwo ze słomą w bucikach za 5000 samych siebie nazywa. Kasa w Biedronce, taśma produkcyjna czy emigracja to twa przyszłość. Zaraz jakiś bubek powie że jesteś nieudacznik bo chujokierunek wybrałeś czy co tam ale realia są takie jakie są i chuj można zrobić w pojedynke. Najwięcej o nieudacznikach mają do powiedzenia gnoje, którzy nigdy pracy nie szukali w tym bantustanie lub sami o własnych siłach nie zarobili grosza bo sie ślizgali na znajomościach i układach rodziców tylko już troche zapomnieli o tym.
Zaiste powiadam wam,co robić należy. Ale robić sumiennie i z lubością.
Walić konia, pić whiskey i ruchać.
Kraść krokodyle, szczać do zlewu w pracy w pomieszczeniu socjalnym i nie tylko. Szczaj na podłogę wokół kibla, niech sprzątaczki jebią i czyszczą twoje odchody. Wkładaj zawsze zapałki kolegom z pracy w zamki szafki z ubraniami, i podpierdalaj im papierosy, mleko z lodówki i kawę- będziesz miał na zastawę. I nie zapominaj o cukrze. Jak postawią jakieś jogurty czy serki to też bierz. Napoje, cukierki. Ale sam nic nie noś do roboty. Niech cię dokarmiają. Ja tak robię, i stać mnie na wszystko.
Wal konia, masuj drąga i ruchaj dmuchane lale, kradnij krokodyle, obsrywaj kible, wycieraj gluty o lustro w windzie i o klamki, drap się po jajach i podawaj rękę, jeździj bez biletu, wkładaj ważne kwity do niszczarki jak nikt nie patrzy, podpierdalaj długopisy, zszywacze i taśmy klejące. I nie zapominaj o papierze do ksero i srajtaśmie. Jak postawią jakiś zapach czy odświeżacz w kiblu to też bierz. Niech cię sponsorują. Ja tak robię i stać mnie na mielonkę i litrowe mocne w PET.
Racja, kiedy chce mi się srać to idę do wucetu i załatwiam sprawę, nie czekam aż może ktoś zadzwoni i pomoże mi się wysrać.
Tak właśnie jest
Tak jest
To tak ładnie sie nazywa, a zwykły syf, z którego kasę ma tylko pracodawca
Coś ci powiem. Kup sobie oryginalną planszę komiksową Thorgala we Francji za 20 tys i sprzedaj po tygodniu w Polsce za 60 tys. I tak na jednej kartce papieru zarobisz 40 000 PLN
Nie pójdziesz…