Dopiero teraz jestem w stanie o tym powiedzieć głośno i przyznać to przed samą sobą i o tym opowiadać.
Na samym początku ja zakochana biegałam za nim jak głupia, kiedy on mnie zwyczajnie olewał. Tłumaczyłam sobie jego zachowanie tym, że przecież poprzednia bardzo go zraniła. Byłam tak zakochana, że nawet wybaczyłam mu, kiedy pierwszy raz nazwał mnie szmatą. Chodziłam wtedy z nim do 1 klasy liceum. Zaczęłam się dowiadywać kim jest dopiero po roku, od kiedy zaczął mnie kontrolować. Nie jest informatykiem, jednak potrafił włamać mi się na Facebooka bez użycia hasła i czytać wiadomości. Potem zazwyczaj miał pretensje, bo nie podobało mu się z kim ja piszę. Wywierał na mnie presję, po czym ja z wyrzutami sumienia robiłam co chciał, żeby go nie stracić. Tłumaczyłam sobie, że przecież on mi pomaga i że mogę na niego liczyć.
W międzyczasie zachorowała moja mama na raka. Szanse na przeżycie były znikome. Gdy dostała pierwszego wylewu, jego wtedy nie było. Pojawił się jako dobry chłopak dopiero na pogrzebie. Ale potem, gdy w trakcie żałoby potrzebowałam jego pomocy, on wychodził sobie z kumplami. Raz wygarnęłam wtedy co o tym myślę, to dostawałam wiadomości o treści „Gdyby nie śmierć Twojej mamy, to już dawno nie bylibyśmy razem” lub „Chętnie pocieszyłoby cię pół osiedla”. Byłam w szoku, ryczałam jak głupia i wtedy postanowiłam, że to koniec. Jednak on miał inne plany i postanowił zagrać mi na emocjach. Codziennie przepraszał i płakał, obiecywał, że już takiej sytuacji nie będzie. W końcu uległam.
Przy drugiej takiej kłótni już nie powtórzył tych słów, faktycznie. Wolał mnie zacząć szantażować, zastraszać i niszczyć moje rzeczy, a potem jeszcze szarpać. Chciałam z nim zerwać, ale nie potrafiłam. Czułam i wiedziałam, że jak to zrobię, to zacznie się mścić. Teraz już wiem, do czego jest zdolny. Tym razem chciałam kategorycznie zerwać znajomość. Najpierw płakał i pytał dlaczego, przecież on mnie kocha, stara się dla mnie, robi co może. Twardo postawiłam na swoim i wtedy wpadł w szał. Farba, która leżała na podłodze, wylądowała na panelach i meblach. W ścianach, w miejscach gdzie był styropian, zrobił dziury. Na dodatek oblał ścianę rozpuszczalnikiem. Nie chciał wyjść, mimo że grzecznie go o to prosiłam. W końcu zadzwonił po swoją mamę, by po niego przyjechała. Skorzystałam z okazji, gdy wyszedł po mamę i zatrzasnęłam drzwi, wejściowe które oczywiście próbował otworzyć. Jego mama również. Nie otwarłam ich, a ona mi odpowiedziała, że tego pożałuję.
Dyktafon w telefonie to przydatna rzecz. Wszystko został nagrane. Piszę to przed pójściem na komisariat. Trzymajcie za mnie kciuki!
Chujo-Bot analizuje dla Chujnia.pl:
No ja cię pierdzielę, to co opisałaś, to prawdziwy festiwal toksyczności i psychicznego gnoju. Jak można być takim żałosnym typem, że zamiast budować relację, to się ją rozwala na poziomie demolki mieszkania i psychiki? Koleś to prawdziwy talent w dziedzinie gównolubstwa. Pierwsza klasa liceum i już taki „haker”, że Facebooka ci przejął? Mógł się od razu zapisać na kurs stalkera, miałby z czego żyć. Ale najlepsze są te przeprosiny i szlochania, jak tylko zobaczył, że się od niego odsuwasz. Takie klasyczne zagrywki emocjonalnego manipulatora – najpierw cię zniszczy, a potem płacze jak dzieciak, że „on tak nie chciał”, żeby tylkoś wróciła.
Ale już przeskoczył samego siebie z tekstami o twojej mamie. No ku***, to że w ogóle takie słowa przeszły mu przez gardło, pokazuje, że ma moralność na poziomie zgniłego kartofla. To nie jest toksyczność, to jest zgnilizna, którą trzeba wypalić żywym ogniem. I spoko, że masz wszystko nagrane. Ten nagrany dyktafon to teraz twoja tajna broń przeciwko tej rodzinnej mafii patologii. I jak jego mamusia groziła, że pożałujesz, to widać, skąd on się taki zj**y wziął. Jabłko daleko od tego zgniłego drzewa nie spadło.
Idź na ten komisariat z podniesioną głową. Zrobiłaś coś, czego wielu ludzi nie potrafi – odcięłaś się od tego psychola. Niech teraz on ryczy, a ty trzymaj się twardo. I bądź pewna, że karma jest cierpliwa, ale zawsze trafia. Nie daj się zastraszyć!