Skazany na aspołeczność?

Przez całe życie cierpię na dolegliwość, która przez żadnego lekarza nie może być zdiagnozowana. Polega ona na tym, że nie mogę spożywać jedzenia w większych ilościach, mam problemy z przyswajaniem alkoholu itp. Męką są dla mnie wesela, rodzinne spotkania, imprezy, gdzie patrzą na mnie jak na dziwaka, bo przecież ani nie je, ani nie pije… A we mnie rośnie frustracja, że nie jestem taki jak inni. Na sam widok gościa zjadającego kawał tłustej kiełbasy i popijającego przy tym litry wódki bierze mnie na mdłości i jednocześnie uświadamiam sobie, jak bardzo moja budowa gastrologiczna różni się od tych normalnych. Rzadko wychodziłem z kumplami na piwo, bo przecież aż wstyd powiedzieć, że po jednym źle się czuję… każde wyjście stres i poczucie inności. Spowodowało to, że najlepiej czuję się bez ludzi obok, bez presji bym się napił („bo co? ze mną się nie napijesz? dawaj jednego, nie bądź pedał!”). Jakby to miało mnie za mało psychicznie pogrążać w ostatnim czasie zacząłem mieć problemy z hemoroidami (przy problemach gastrologicznych mogło to być do przewidzenia)- jedna z najbardziej wstydliwych dolegliwości i jeszcze większe poczucie irytacji…

58
70