Mam skórę jak nosorożec. Na rękach, nogach i brzuchu jest ok, ale plecy i barki mają fakturę tarki do sera. Jak się podrapię to zostaje pół kilograma martwego naskórka na paluchach. Nawet jak się zdrapie to pumeksem, na co schodzi jakieś półtorej godziny i zostaje na wodzie kożuch jak na mleku to za dwa dni jest to samo. Dłonie są jeszcze gorsze, twarde jak skała, czasem nawet sobie z tego jaja robię, że mogę zatrzymać katanę gołą dłonią, ale na to specjalnie nie narzekam, bo jestem mechanikiem i muszę wsadzać łapy w różne dziwnie i nieprzewidziane do tego miejsca więc to mi nawet „na rękę” (doceńcie te zajebistą ironię). Ale wracając do pleców. Miałem szatański plan żeby się tego pozbyć, wypaliłem na słońcu. Obecnie schodzi trzecia warstwa jak u jakiegoś pierdolonego węża. Jak to nie pomoże to chyba zamienię ręcznik na papier ścierny.
Skóra
2011-07-08 23:4329
55
a można po prostu odwiedzić tego pana co się dermatolog nazywa…
Jest też ktos taki jak lekarz.
ale co ja tam wiem !?
może Ty masz łuszczycę? leć do konowała
U znachora byłem, nawet u trzech różnych i zawsze było tak samo. Spojrzał, przejechał patyczkiem i powiedział że mam taki typ skóry i mogę to najwyżej pumeksem zdzierać. Znając życie jak pójdę do jakiegoś prywatnego szamana to odrazu znajdzie się jakieś cudowne mydełko albo kremik. Jeden powiedział nawet żebym spojrzał na to z dobrej strony, przynajmniej blizn nie będę miał bo się skóra szybko regeneruje. A o dłonie to nie mam żalu po prostu reakcja przystosowawcza organizmu, przynajmniej się nie pokaleczę za bardzo to te śrubki i inny szajs.
tłusty krem?:)