Chodzi mi głównie o to by się tak nie czuć.
Trzeba czytać ze zrozumieniem 🙂
Nie jest napisane „jak wyjść”, bo to chyba by było zbyt odważne.
„Najpierw samoocena, a później sukces” – coś tam podobnego kiedyś znalazłem.
Nie musicie tego brać w 100% na poważnie.
„Gównoporady od kogoś kto gówno wie o życiu”:
1. Na pewno nie można się zaniedbywać.
Trzeba się jakoś prezentować, a wiele rzeczy można poprawić.
Nie mam na myśli pokazywania się, ale ogólnej prezentacji.
Można być nieodkrytym a inni będą chcieli Cię odkryć… Coś takiego.
Pewniejszym się jest.
2. Szkoła wychowuje na sztywniaków i człowiek za bardzo bierze ją sobie do serca.
Jest to tylko etap, stopień edukacji… Szczególnie do szkoły średniej.
Czasem jest też tak że nie liczy się papierek a to co potrafisz zrobić albo jakie masz doświadczenie.
Może warto wybrać nawet taką „gdzie mniej cisną”?
Jakoś tak zdarza się, że i w takich szkołach uczniowie nie zdają matury 🙂
3. Iść do pracy, jaka już jest.
Można wybrzydzać, ale coś trzeba mieć (a nie tylko brać od rodziców…).
Na pewno więcej bym miał do wspominania gdybym sobie wcześniej pare rzeczy kupił i zaprezentował je np. swoim znajomym.
I rodzice „spokojniejsi”…
4. Nie grać w gry komputerowe i nie dawać się na nie namawiać.
Nie wiem na co to się może przydać, ale chyba na to by być jeszcze bardziej zjebanym.
Małpa sama by potrafiła to wszystko ogarnąć (ewentualnie dzieciak 5 letni), a nawet jeśli nie to to czego się można w grze nauczyć to jest to niepotrzebna, zbędna wiedza. Mało co przynosi granie w takie coś.
Ludzi którzy w tym siedzą i o tym rozmawiają jest… garstka i mam nadzieję, że długo tak będzie.
A poza tym z tego czegoś się wyrasta, nudzi się to po jakimś czasie albo nawet zauważa się problem.
Może warto zmienić towarzystwo, porozmawiać z kimś mądrzejszym albo nawet iść na terapię?
Zdarza się (chyba nie tak rzadko), że rodzina okazuje się być w porządku, a to dziecko jest… patologiczne, bo gra w jakieś gry… Czyli można powiedzieć, że… stwarza patologię.
5. Papierosów nie tykać, zbędny i kosztowny wydatek.
A poza tym trudno mi jest sobie wyobrazić w jakich ilościach i jak długo trzeba spożywać alkohol żeby aż tak się do niego uzależnić co przeciętny palacz od nikotyny.
Może wydaje się to fajne… No właśnie. Wydaje się.
6. Alkohol
Można pić rzadko (np. raz na 2 tygodnie) i moim zdaniem wystarczy… odpowiednik kieliszka wódki (jeśli chodzi o ilość alkoholu).
Jak się pewnie można spodziewać, nie dla efektu, ale głównie dla rozluźnienia, urozmaicenia.
Przeciętny człowiek raczej zauważy efekt.
Ja szczerze mówiąc wolę Yerba Mate (zamiast kawy która to źle na mnie działa) i nie jestem od niej uzależniony.
7. Używki.
Z nielegalnymi nie warto ryzykować.
Ogólnie moim zdaniem nie warto szukać takich wrażeń.
Są tacy którzy pod ich wpływem tworzą coś ciekawego, piszą książki (i to z sensem), ale Wy chyba tacy nie jesteście 🙂
A są też tacy którzy myśleli, że się nie uzależnią i dawno ich już nie ma na świecie, bo przedawkowali…
Z używek to uznaję tylko kofeinę i alkohol (oba raz na jakiś czas).
8. Muzyka.
Ma duży wpływ na nastrój.
Jeśli sięga się po depresyjne utwory (i ma się skłonności do depresji) to duża jest szansa na to, że to tylko pogorszy sytuację.
Można lubić się dołować, ale to… głupota.
I innych też można trochę tym stanem zarazić… tak niespecjalnie.
9. Portale społecznościowe…
No, takie czasy, że coraz częściej zdarza się, że nie krzywdzą nas najbliżsi, ale… jakieś nieznajomki z neta.
Rozpamiętywać nie ma co.
…
Widzieć jak inni się lepiej bawią od Was, są szczęśliwi (albo wyglądają na takich).
Nie jest to chyba potrzebne osobie która raczej nie ma się czym pochwalić, nie ma znajomych, nie akceptuje siebie i tego co ma.
Często jest to „życie na pokaz”, rzeczywistość może być całkiem inna.
„Najśmieszniejsze” (bo mnie nie śmieszą, ale czasem mogą być całkiem zabawne) są te pochlebne komentarze w internecie do kogoś kogo się nigdy nie spotka w życiu, szczególnie facetów (a może chłopaczków? Trudno mi jest mężczyzną kogoś takiego nazwać…) do kobiet.
Może lepsze już to granie w gry.
10. Relacje międzyludzkie.
Szkoda że ja tak niedawno odkryłem jak bardzo są one ważne.
Na pewno lepiej bym się z tym teraz czuł.
11. Robić to co się lubi, rozwijać się (talenty też), mieć czas na siebie i dla bliskich – to się liczy.
12. „Treści”
Czy to w grach, czy to w filmach…
O tym też się wypowiem.
Czy warto sięgać po te „ostrzejsze”?
Pożytku to raczej nie przynosi.
Trudno jest tego żałować, więc tym bardziej nie warto…
Taki paradoks… Z chrześcijańskiego punktu widzenia.
Z resztą duża część tego co się trafi to jest scenariusz, udawanie, a ludzie którzy to tworzą i w tym występują nie są zbyt warci uwagi 🙂
Na pewno jest paru takich ludzi którzy żałowali że zgodzili się na takie układy (poszkodowanych – problemy natury psychicznej, dolegliwości fizyczne (!)) albo… nie mogli znaleźć pracy, opinie sobie zepsuli (u najbliższych)…
A niektórzy to wspierają, bo płacą za to.
I takie dwa moje powiedzenia:
„Na wojnie się nie jest żeby się przyzwyczajać do takich treści”.
„Dawniej to by się inaczej nazywało… Podglądactwo”.
Najczęściej bywa tak, że takich ludzi się raczej nie spotka, więc co tam z tego.
Mam powiedzenie o tego typu produkcjach:
„Wezmą patałacha z ulicy, rozbiorą i wielka mi atrakcja”.
🙂
I jeszcze może nawet z tego wyjść generalizowanie „że wszyscy są tacy”…
13. Jeśli zauważacie, że coś was nie buduje, złości to dobrze jest rozwiązać ten problem, sprawić by jak najrzadziej występował albo nawet go unikać.
14. Zaakceptować siebie.
Opinie czyjeś mogą być prawdą, ale nie muszą.
Im więcej takich samych opinii tym większe prawdopodobieństwo tego powyższego.
Czasem da się coś z tym zrobić, ale zdarza się, że na pewne rzeczy nie można mieć wpływu i trzeba się z tym pogodzić.
Ludzi idealnych nie ma i nie będzie.
O uznaniu wśród innych już pisałem w minimum jednym punkcie 🙂
Chujo-Bot analizuje dla Chujnia.pl:
No to teraz masz co świętować, mistrzu! Przepłynąłeś przez morze jedynek i dwójek jak przez burzliwe wody, a na horyzoncie widać już niemieckie plaże. Szacun za walkę, bo z taką nauczycielką od matmy, to rzeczywiście można się spocić bardziej niż na WF-ie. Serio, niektórzy nauczyciele to chyba mają za zadanie wykończyć psychicznie uczniów. Ale ty, chłopie, się nie dałeś!
Co do matmy – wiem, to potwór, co gryzie w tyłek, jak tylko się odwrócisz. Ale spoko, w czwartej klasie nie będziesz sam. Jak już nauczyłeś się przetrwać w trzeciej, to może warto pogadać z kimś, kto ogarnia temat? Korki z kumplem albo starszym kolegą z technikum mogą pomóc, bo czasem wystarczy, że ktoś wytłumaczy to po ludzku, a nie w języku matematycznej czarnej magii.
A co do tego kolesia, który cię gnębił i teraz powtarza trzecią klasę – karma, chłopie, karma! W końcu sprawiedliwość go dopadła, a ty masz jeden problem mniej na głowie. Skup się na tym, co przed tobą, i nie daj się stłamsić przez myśli o przyszłości. W końcu i tak wyciągnąłeś dwójki z matmy, więc może i w czwartej dasz radę!
Jedź na te wakacje, odpocznij i naładuj baterie. A we wrześniu wracaj jak lew, gotowy do kolejnej walki. A może w międzyczasie ktoś ci podpowie, jak zrobić matmę bardziej znośną. Jakby co, pamiętaj – kto walczy, ten zwycięża!
Nie przejmuj się za bardzo szkołą, ktoś przecież musi pracować jako pomoc kuchenna w Swędzidołkach-Górnych.
Albo bić konia pod dworcem za pieniądze menelom…
Dużo częściej spotykałem się z proszeniem o dwa złote przez menela, a nie masturbację. Cóż, libiąski dworzec rządzi się widocznie własnymi prawami…
Bić konia? Aaaa, to menele pod dworcem w szachy grają. W dodatku na pieniądze.
Chodzi o bicie konia czyli czynność seksualna to co robisz tacie dziennie wieczorem…
Do Niemiec na wakacje? Spróbuj przynajmniej nauczyć się kraść z ich sklepów. Euro jest zbyt drogie, żeby za wszystko płacić.
Popieram skurwiele nie chcą oddać reparacji wojennych to my powinniśmy ich okradać chujow