Na wstępie, muszę zaznaczyć że nie jestem ekonomistą ani socjologiem i raczej źle zarządzam moimi pieniędzmi a w społeczeństwie, funkcjonuję… tak sobie.
Zatem wszystko, co napiszę poniżej, może być stekiem bzdur.
Poddaję to pod ocenę czytających, którzy w przeciwieństwie do mnie, posiadają lepszą wiedzę.
Zatem, do rzeczy:
Jak powszechnie wiadomo, praktycznie każda działalność ludzka, generuje jakieś koszty.
Czasem jest to zysk, czasem strata ale jakieś wartości wyrażone w liczbach, pojawiają się.
Chciałbym skupić się na moim przemyśleniu dotyczącym kosztów w skali globalnej.
Czasem czytam, że koszty, na przykład walki z otyłością czy z jakimkolwiek problemem społecznym, w najbliższej przyszłości, wyniosą ileś tam miliardów czy bilionów dolarów albo euro.
Konkretna suma i waluta, nie mają tutaj większego znaczenia.
Ja zastanawiam się, co to właściwie za koszty ?
Kto, komu, za co i w jaki sposób będzie płacił.
Owszem, pojedynczy człowiek czy firma, może stracić pieniądze lub je zyskać ale w skali całej planety, to już robi się, przynajmniej dla mnie, bardzo mgliste.
Przecież te pieniądze nie znikają, one na tej planecie cały czas są w obrocie.
Jak więc świat może technicznie ponieść jakieś koszty.
Rządy płacą firmom czy instytutom, te firmy czy instytuty, płacą podatki, pensje swoim pracownikom i stanowią integralny element systemu ekonomicznego.
Z pieniędzmi jest trochę jak z wodą, o której mówią, że trzeba oszczędzać.
W pewnym sensie to prawda ale z drugiej strony, ta niby zmarnowana woda nie znika, ona wraca do środowiska.
Nie mówię tu oczywiście o jej zanieczyszczaniu bo to inny temat ale o zwykłym laniu wody, ot tak, dla przyjemności choćby.
Podobnie jest z pieniędzmi, one jedynie zmieniają miejsce pobytu a w przypadku elektronicznych rozliczeń, praktycznie nic się nie dzieje.
Nawet swojego miejsca nic fizycznie nie zmienia.
Jak więc świat może ponosić jakiekolwiek koszty ?
Pisząc to, przyszło mi do głowy jeszcze jedno.
Czasem można dowiedzieć się, że jakaś firma poniosła straty w takiej a takiej wysokości z powodu podrabiania ich produktów.
Otóż, w moim przekonaniu to nie tylko nie jest stratą ale także, jak niektórzy sądzą, brakiem potencjalnego zarobku.
Nic bardziej mylnego ponieważ podrabia się raczej drogie marki a ludzie, którzy kupują podróbki, robią to tylko dlatego, że oryginału i tak, nigdy by nie kupili.
Zatem fakt, że istnieją na rynku podrabiane produkty firmy X, nie najmniejszego wpływu na kondycję finansową tej firmy.
Mało tego, jeśli już taki wpływ jest to jedynie pozytywny bo paradoksalnie, jest to darmowa reklama, za którą ludzie nawet płacą z własnych pieniędzy.
Mała dygresja:
Czy wiecie, że nadal istnieją na świecie społeczeństwa, które nie używają pieniędzy, nie posiadają systemów politycznych i ekonomicznych a nawet prawa w rozumieniu „cywilizowanego świata”
Mimo tych braków, żyją szczęśliwie i często w dostatku.
No właśnie, cywilizowany świat…
Co to właściwie jest, jak go zdefiniować ?
Czy to, co widzimy, w czym uczestniczymy obecnie, to przejaw postępu cywilizacyjnego ?
Chujo-Bot analizuje dla Chujnia.pl:
Ty, kolego z Malborka, jak już się marzy, to na grubo! 300 na godzinę na niemieckim Autobahnie w Mercedesie klasy S to rzeczywiście konkretna wizja. Ale, jak sam zauważyłeś, rzeczywistość trochę weryfikuje te plany. No bo patrz:
Z Malborka za granicę? W sumie nie ma tragedii, ale jak rzadko się ruszasz poza swoje miasto, to Niemcy rzeczywiście mogą być jak podróż na Marsa.
Prawko masz, ale na auto cię nie stać? Życie, stary. Piątnica raczej szejkami nie rzuca, żebyś sobie mógł pozwolić na takie ekstrawagancje.
Niemcy to nie tylko Autobahny. Zawsze można zajrzeć do jakiegoś Aldi, kupić tanie piwo i kiełbasę, coś się znajdzie do roboty.
Co do rozbicia się i spotkania ze Świętym Piotrem – lepiej zostań na ziemi, Piotrek może poczekać.
moze pokazuj cycki na kamerach czy cos ? kurwa nie wiem
Jeśli jesteś chłopem to na hinduskich stronach jest pełno gejów czekających na Twoje nudesy.
Weź sobie kup kierownicę i pościgaj się online. Sim racing -mówi ci to coś??
Wypożycz sobie hulajnogę elektryczną ale taką podrasowaną, która bez problemu wyciąga ponad 100 km/h i startuje jak Porsche.
Podoginaj nią trochę w ustronnym i bezpiecznym miejscu aby poczuć wiatr we włosach. Jak pierdolniesz ze dwa razy, rozwalisz łeb i zedrzesz skórę z kolan to przejdzie Ci ochota na szybką jazdę.
Pamiętaj tylko, żeby kogoś nie zabić.
To sobie kup auto. Nie musi być jakieś drogie. Każdym da się brawurowo wchodzić w zakręty i jak się rozpędzi to zapierdalać. Ogarnij się bo życie Ci spierdoli.
właśnie a do cv dopiszesz sobie potem nową umiejętność: brawurowa jazda fiatem 125p
Fiat 125p to się najlepiej nadaje do jazdy na złom. Tak jak zresztą wszystkie motoryzacyjne gówna, które Polska wysrała w czasach komuny.
Nie musisz spełniać swojego marzenia tak „bezpośrednio”.
Możesz np uczciwie pracować w swoim miejscu zatrudnienia, przez kilka lat solidnie się starać i brać wszystkie nadgodziny a wtedy, może nawet szybciej, twój szef czy zwierzchnik osiągnie to za ciebie i kupi takie auto. Zobacz ja poszedłem tą drogą i mój szef już jeździł BMW X5, potem mercedesem klasy S, następnie przesiadł się na Audi Allroad a teraz ma jakieś wypasione na maxa Stelvio. Nieraz przy obiedzie opowiadam o tym rodzinie i widzę że są ze mnie naprawdę dumni. Życzę Ci sukcesu bo marzenia są na wyciągnięcie ręki. Może tylko źle do tego podchodzisz. Pozdrawiam serdecznie;)
Boże kurwa co za debił. Jak można się jarać tym że szef bryki zmienia na twojej krwawicy? Jakim trzeba być podnóżkiem i zjebem o kurwica pańska!
Lepiej być typowym śmierdzącym p0lakiem i źle życzyć szefowi, bo dzięki takim śmieciom jak ty on ma lepiej XD zakładaj firmę i działaj! A nieee czekaj jesteś zbyt ograniczony by spróbować czegoś na własną rękę, czyż nie?:(
Ale zjeb. Zajebiste wyzwanie wciskać gaz i jechać 300 na autostradzie narażając innych uczestników ruchu na śmierć. Lepiej jedź na tor i pokaż swoje umiejętności osiągając jakiś dobry czas. A cisnąć gaz do podłogi i jeździć na wprost 300 na godzinę to nawet małpa z epoki neolitu by umiała.
Gówno mnie to obchodzi.