Pozwólcie, że zbiorę wszystko do kupy. Przepraszam za chaos jaki może się wdać w moją wypowiedź. Z resztą pewnie nikt tego nie przeczyta, bo za długie (mi też nie chce się czytać tych długich wpisów;)). Mam 20 lat. Jestem typem cichej, nieśmiałej dziewczyny. Mam niewielu znajomych. To znaczy oni są, ale na zasadzie, że powiemy sobie cześć na mieście. I tyle. Nie spędzam z nimi czasu. Po części jest tak, że do nich nie pasuję. Nie lubię głośnych imprez typu „balety” (nie znoszę), nie piję alkoholu. Wolę ciszę, spokój. Wieczorami wolę gapić się w niebo niż szlajać się po knajpach. Do samotności jestem już przyzwyczajona ale czasami jednak mi ona doskwiera. Czasami chciałabym mieć taką prawdziwą paczkę przyjaciół z którymi mogłabym pogadać, zwyczajnie posiedzieć na trawie w parku. Dla mnie dziwne jest zachowanie niektórych osób. W zeszłym roku zaczęłam studia, niektóre osoby zachowują się wobec siebie jakby się znały całe życie, a przecież znają się 10 miesięcy. Wielcy przyjaciele, psiapsiółeczki. To niepojęte. Osoba, którą uznawałam za najbliższą koleżankę (ponad 10 lat znajomości) (tak, boję się użyć słowa przyjaciółka) mnie strasznie wkurwiła. Mam jej dość. Więc nie mam już nikogo. Nigdzie nie jeżdżę, żadnych koncertów, imprez sportowych, zwykłych wyjazdów gdzieś, nad jezioro, morze. Bo nie mam z kim. Brakuje mi w życiu trochę emocji. Nie mam niczego, co mogłabym wspominać… Jeśli chodzi o sprawy sercowe to tu idealnie nadaje się słowo „chujnia”. Nie jestem ładna. Ani szczególnie brzydka. Bardzo przeciętna. Nie ubieram się wyzywająco. Lubię czasami wyglądać elegancko, założyć wyższe buty. Ale faceci nie zwracają na mnie uwagi. Nigdy nie zwracali. Mam 20 lat, nie miałam nigdy chłopaka. Kurcze, chciałabym dostać od faceta kwiaty… Problemem jest to, że ja sama nie potrafię na faceta spojrzeć. Jestem…w czarnej dupie, bo w głowie siedzi mi KTOŚ. Oczywiście. Tylko ten ktoś jest żonaty, ma dzieci(rany, jestem beznadziejna..). No dramat po prostu, bo ten gość jest czasami śmiesznie żałosny(?). Ale z drugiej strony jest czasami powalający na kolana. Faktem jest, że przez niego w miłości jeszcze długo nie będzie mi się układało. Do tego nie wiem co będzie ze mną w przyszłości, bo studiuję „mało przyszłościowy” kierunek. Będzie problem ze znalezieniem pracy. Nie, nie zmienię kierunku na automatykę i robotykę czy inne kosmosy, bo wiem, że nie dam rady. Nie mam w sobie tyle silnej woli, żeby użerać się z fizyką czy matematyką. Ciągle do głowy mi przychodzi myśl „ZMIEŃ COŚ!”, zasypiam myśląc, że „JUTRO”. Wszystko jutro. I tak codziennie. Chujnia. Śrut.
To jest długi wpis, bo i obszerna ma chujnia jest…
2011-07-08 23:4328
46
Tu problem jest tylko i wyłocznie z Tobą, gdybyś wzieła się za siebie i zmnieniła było by inaczej ale Ty nie potrafisz i sama to mówisz. A co do przyjaciółki nie rozumiem cię też mam przyjaciółkę (15lat już) nie raz mnie denerwuje ale nik nie jest idealny Kocham ją taką jaką jest.! A Ty w życiu nie będziesz miałą nic z takim podejściem, dla mnie to żałosne, nie wiedziałam, że tacy ludzie jak Ty żyją na tym świecie.! Sorry ale, żyjesz chyba w bajce i myślisz, że nagdle wszyscy będą tacy jak Ty chcesz, że przyjedzie rycerz na białym koniu. Tyle, że nikt nie musi się zmieniać TYLKO TY.!
A co jest dziwnego w tym, że ludzie po 10 miesiącach się przyjaźnią? Skoro spędzają razem całe dnie rozmawiając i dobrze się rozumieją, mogą na siebie liczyć to czemu nie? Musisz znaleźć takich ludzi jak Ty i wtedy będzie wszystko ok 😀 A takich ludzi wcale nie ma aż tak mało. Powodzenia
Nie wiem czy to Cię pocieszy, ale ja mam tak samo, z tym, że jestem 20-letnim chłopakiem.
„koleżanko” nie jesteś jedyna z takimi problemami…ja mam podobnie śrut prze chuj nie pomoże może pogadamy o tym
Też jestem w podobnej sytuacji, nie lubię imprez i mam mało znajomych, także nie Ty jedyna i ostatnia 😉
Jakbyś chciała pogadać to napisz na ikar211@gmail.com 😉
Skoro teraz sobie rady z tym nie dajesz, to co będzie kiedy skończysz studia? Z biegiem czasu wcale nie będzie łatwiej. Bo życie, kochana, zaczyna się wielkim kopnięciem w dupę. Weź się ogarnij.
Mam tak samo jak Ty…
Do komentarza Nr 1: Staram się, co jakiś czas zmieniać coś w sobie i w swoim życiu, niestety zawsze jest tak samo. Tylko, że to ja nie nawalam. Nie możliwe? A jednak. Osoby, które są szczęśliwe, nigdy nie zrozumieją cierpiących.
Cześć.Ja jestem 20 letnim chłopakiem.Mam podobną sytuację,naprawdę Cię rozumiem.Także jestem spokojny,nie kręci mnie picie,ćpanie i imprezowanie czyli to co wiekszość lubi w moim wieku.W zasadzie znam baardzo wiele osób ale nikogo takiego z kim mógłbym normalnie,poważnie porozmawiać,większośc się śmieje ze mnie.Jestem przyzwyczajony do samotnoći,ba,nawet unikam rówieśników,bo z nimi nie ma o czym gadać,tylko o tym kto ile wypił itp.Już wolę gadać z ludźmi znacznie starszymi o siebie.Ogólnie jestem raczej samotnikiem,lubię spędzać samemu czas,skupiać się na swoim hobby,marzyć itp.Ale też mi coraz bardziej brakuje przyjaciół.Pragnąłbym znać kogoś zaufanego,normalnego,innego niż reszta tych „imprezowiczów” kogoś z kim mógłbym normalnie spędzić czas,pogadać.Też nie miałem i mieć nie bd dziewczyny,bo większośc lubi tylko „rozrywkowych chłopaków”. Nie jestem również zbyt przystojny:( nie mam zbyt wielkiej przyszłości,nie mam konkretnego wykształcenia,a z nauką mi idzie opornie.Nie mam też rodziny praktycznie oprócz matki.Także wiem jak Ci źle i olej tych którzy pierdolą tu że masz problem ze sobą! Oni nigdy nie zrozumieją Cię,tak jak mnie nikt nie rozumie,przez co cierpię.Dałaś długi temat a ja długi kometarz:)może przeczytasz to. Pozdrawiam, Cię gorąco,cieszę się że są jeszcze młodzi ludzie tacy jak Ty:)
To trochę żałosne być takim nieudacznikiem! Siedź w domu i płacz najlepiej! Dziewczyno, znajdź sobie jakąś pasję, coś co będzie Cie motywowało i nakręcało. Biadolenie nic nie pomoże. Rób coś co kochasz, zaplanuj sobie coś, co chcesz zrobić w przyszłości i z tą myślą będzie Ci łatwiej! Zmień nastawienie, jeśli tego nie zrobisz, to będzie Twoja wina że zmarnowałaś wszystko. Pozdrawiam
Świetnie cię rozumiem. Ale z tym można walczyć i w moim przypadku udało mi się ową „chujnię” przezwyciężyć!!!! Wystarczy chcieć!!! Koledzy wyżej dobrze ci radzili, trzeba zadbać o siebie i podnieść głowę do góry. Nie jesteś gorsza od innych…
Ktoś napisał „nie wiedziałam, że tacy ludzie jak Ty żyją na tym świecie”- chyba przesadzasz, jestem pewna że takich i podobnych ludzi jest dużo…może masz wąskie horyzonty skoro o tym nie wiesz
czytanie tego to zmarnowany czas, a jeśli Ty nie weźmiesz się za siebie, nie zaczniesz działać, robić coś co Cię uszczęśliwia albo chociaż nie spróbujesz tego co jak twierdzisz Cię nie bawi, to też sobie życie zmarnujesz, masakra… znowu żalnia.pl eh
Takich ludzi jest bardzo dużo, problem jest iż nie potrafią się odnaleźć i zintegrować na swój sposób. Może jakiś odważny założy forum w większym mieście dla takich ludzi tam gdzie będą mogli wymieniać się poglądami dyskutować no i się spotykać, problem rozwiązany
W pewnych kwestiach różnię się od ciebie ale rozumiem twój problem… A może raczej problemy. Czasem kiedy patrze wstecz, widzę przyczyny moich dzisiejszych problemów. Brak chłopaka – jakiegokolwiek a mam 20 lat, za mało doświadczeń w życiu towarzyskim. Ale ja już wiem co jest przyczyną. Przez długi czas byłam cholernie zamknięta w sobie i zakompleksiona. Potem z czasem to rozgryzłam i starałam się naprawić i teraz widzę że bycie otwartym na innych ludzi i na nowe doświadczenia to klucz do sukcesu! Nawet jeśli jesteś typem samotnika jak sama piszesz potrzebujesz czasem kogoś, a to zależy tylko od ciebie. Życzę ci powodzenia:))
Mam 26 lat i również jestem zupełnie sam… nie lubię wyzywających i imprezowych kobiet… Chciałbym poznać kogoś skromnego i spokojnego jak ja… ale nic nie poradzę nawet takie kobiety mnie nie chcą… w zasadzie to żadna jeszcze nie chciała… nie daje rady samotnie na tym świecie…
Nie wiem, czy to przeczytasz, ale mimo wszystko napiszę. Ja to widzę tak, że większość ludzi popada ze skrajności w skrajność. Jestem w Twoim wieku, i w zeszłym roku też zaczęłam studia. Na imprezy chodzę, „chłopaka” miałam, piwo piję i Szekspira czytam. Nie lubię lasek ani tych pustych, ani tych zakompleksionych. Lubię ludzi normalnych. Skoro nie lubisz „baletów” to na nie nie chodź. Nie jesteś jedyną z takim podejściem i dla mnie nie ma w tym nic dziwnego. Uśmiechaj się do ludzi (banał, nie?) a na bank znajdzie się ktoś, kto pokaże Ci, że życie wśród innych nie musi być jakąś tragedią. I żeby żyć pełnią życia wcale nie są potrzebne Ci imprezy i alkohol, ale uśmiech i ludzie, którzy serio nie są tacy straszni.
A nawiasem mówiąc, Twój post bardzo mi się spodobał w sensie… no, stylu pisania. Może więc nie marnuj talentu, tylko weź się za robotę, jakby to moja mama powiedziała.