Jak mnie denerwują te wstawki po angielsku. Tyle lat jesteśmy na mapie, tyle lat kultury, walki o język by na koniec obecna młodzież (a czasami i dorośli, którzy próbują być na czasie) nie potrafią powiedzieć jednego zdania bez wpakowania tam angielskiego zwrotu. Mówisz, mówisz i nagle „that’s all”. No kurwa, nie da się powiedzieć „to wszystko? Rozmawiam z kimś i on nagle „anyway, by the way”. Ale ty jesteś oczytany, nauczyłeś się 2/3 słów po angielsku. Już rozumiem, że niektóre rzeczy się utarły i po prostu są częścią „slangu” ale bez przesady… Najśmieszniejsze jest to, jak oglądasz nawet wiadomości i profesjonalny dziennikarz mówi „oni targetują, focusują się”. I kończy się na tym, że musisz np. rodzicom tłumaczyć co drugie słowo, bo dziennikarz jest taki „cool” bo zna jedno słowo. Czytasz np. coś w internecie i te geniusze nawet nie potrafią tego napisać. Piszą „golkiper” itp. Jeszcze jak ktoś wstawia te słowa, a normalny angielski tak kaleczy, że każda osoba znająca ten język na poziomie średnio-zaawansowanym by ją wyśmiała przy normalnej rozmowie. Nie pozdrawiam takich pustaków
Wstawki po angielsku
2018-07-31 22:2364
4
Ano…ciagle ma sie te kompleksy…boso – ale w ostrogach, tyle ze nie calkiem.
Kradnij krokodyle, pij whiskey, szczaj do zlewu w socjalnym. Mnie stać na wszystko. Ty…, wal konia. Widzę, że tak robita, bo gdzie kobita? Elo stuleje, ja se whiskey chleje, później wchodzę w kobite, jak już jest wypite. Co? Mi zazdrościta, bo konia walita? Nie stać was na whiskey, zbieraj w lesie syski.
A najbardziej to słychać u korposzczurków którzy chcą być tacy cool i zachodni a przyjechali ze wsi i są wiekszymi polaczkami niż przeciętny janusz
Wielka chujnia, bracie. Ale czy ktoś podda twoją kwestię pod procedowanie?
Suck my big dick, nyga.
Też mnie to irytuje ale sporo jest takich wieśniaków w polszy
Nareszcie! Widzę, że nie wszyscy moi rodacy mają najebane jak 150. Postawiłbym Ci wielki kufel piwa. A co do tych matołów: drażni mnie to jak chuj, ale śmieje się z nich, bo wiem, że prawie wszyscy gdyby pojechali do kraju, w którym mówi się po angielsku, to by nawet wyżebrać pod Tesco kasy nie umieli.
Ja mówię tylko „sorry”, bo krótkie, no i może „fuck” Ale najgorsze, że powoli angielski staje się drugim językiem urzędowym.
W pewnym warszawskim korpo było na spotkaniach o targetach, issiusach, adresowaniu problemów, dyskrepancjach dependencji a „Informacja o zgłoszeniu do testów”, w skrócie nie wiedzieć czemu IOZT była wymawiana aj oł zet ti. Było nawet o dobrym czasie po południu.
Kurwa za komuny nie gadało się po rusku w pracy.
Tak samo zdrażniły mnie wypowiadania WSZYSTKICH „dziennikarzyn” w KAżDYM środku masowego przekazu (TV-radio) podczas komentowania rozwoju wydażeń związanych z umową TTIP…
– „tij, tij, aj, pi”…
Nosz RWAKU, jak te CIULE w podstawówce alfabetu się uczyły !?
– zamiast „te”, to „tij” pieprzyły, a zamiast SAMOGŁOSKI „i”, to „aj” pluły ?
W języku polskim powinno być „tetip” i kropka !
Przy tych ich idiotycznych „ajejach”, to przypuszczam, że co najmniej 50% Społeczeństwa nie jest w stanie prawidłowo przyporządkować języka „mówionego” do „pisanego” (w radiu „tij, tij, aj, pi”, a w gazetach TTIP…