Nie chce mi się rozpisywać, to zostawię tutaj tylko taki krótki wpis na szybko. Otóż wkurwia mnie wykolejanie znaczeń różnych określeń. Zawsze tak jest, że ktoś wymyśli jakieś trafne, nieraz zabawne określenie na pewną grupę ludzi, a potem przychodzi niedorozwinięta umysłowo dzieciarnia, zaczyna te określenia bezmyślnie powtarzać bo stają się modne, a ostateczny wynik jest taki, że cały sens tych określeń idzie się jebać.
I tak mamy na przykład popularnych ostatnio „Januszy”. Na początku było to określenie na bardzo specyficzną grupę ludzi, którzy nie mają żadnych zainteresowań, nie mają wiedzy, ale pierwsi się pchają ze swoimi złotymi radami i zawsze wszystko najlepiej wiedzą. Aaale oczywiście dzieciarnia zasłyszała i teraz „Januszem czegoś tam” jest każdy, no kurwa dosłownie każdy. Sensu w tym zero, a samo określenie stało się jakąś bliżej nie określoną obelgą. To samo tyczy się „Karyn”, czyli kiedyś tępych blachar które wyżej srają niż dupę mają, robiących się na światowe miss, a w rzeczywistości mające iloraz inteligencji na poziomie stolnicy do pierogów. A teraz to już chuj wie do kogo to się w ogóle odnosi. Ameby zaczęły powtarzać bez cienia refleksji i sens gdzieś zaginął.
Dalej mamy np. „singli”. Dzisiaj to określenie jest równoważne z „kawalerem” lub „panną”. Czyli krótko mówiąc singiel to osoba, która aktualnie nie jest w związku. A czy ktoś jeszcze pamięta, że na samym początku singiel to był ktoś, kto jest sam z wyboru, z pełną premedytacją i nie chce tego faktu zmieniać? To był ktoś, kto jest sam, bo tak woli i absolutnie nie szuka sobie pary. W przypadku faceta to był ktoś, kto nie tyle nie ma dziewczyny, co nie chce jej mieć. Tylko później kocie mamy i inne piwniczaki zaczęły się nazywać „singlami”, bo to przecież ładniej brzmi niż np. „stara panna” i cały sens poszedł się jebać.
Taka mała rzecz, a wkurwia.
Wypaczenie znaczenia
2018-07-31 22:2337
10
Obyś większych problemów nie miał, Januszu 🙂
Kradnij krokodyle, pij whiskey, szczaj do zlewu w socjalnym. Mnie stać na wszystko. Ty…, wal konia. Widzę, że tak robita, bo gdzie kobita? Elo stuleje, ja se whiskey chleje, później wchodzę w kobite, jak już jest wypite. Co? Mi zazdrościta, bo konia walita? Nie stać was na whiskey, zbieraj w lesie syski.
Zamulasz brajanku. Rozkmiń jeszcze „ameby” i „piwniczaki”, powkurwiaj się.