Życie w różnych miejscach ma swoje plusy i minusy, zastanawiam się nad przeprowadzka z 30 tys miasta do stolicy z oczywistych powodów. Łatwo znaleźć tam pracę, co wymyślisz to masz na miejscu, dużo ludzi do poznania, dużo możliwości ,nikt cię nie zna i to jest zajebiste. Małe miasto wręcz przeciwnie, z tym że największym kontrargumentem jest mieszkanie. Tutaj mam cały dom dla siebie i to jedyny argument ale za to jaki potężny. Nie muszę nic tu robić, leżę jak w pałacu, jedzenie i pranie samo się zrobi, nawet do roboty nie muszę chodzić. Niestety nie ma co tu robic, jedyne rozrywki to chlanie i komputer. Czuje że jak nie wyjdę z tej strefy komfortu to nic nie zmienię w swoim życiu jednak mieszkanie z ludźmi jest przejebane a zwłaszcza w bloku. Raz miałem okazję i nigdy więcej. Nigdy nie mogłem w spokoju zaparkować tylko zapierdalać 2 kilometry i szukać auta. Widok z okna jak z Czarnobyla, wszystko szaro białe o zwierzątku można zapominać i jeszcze awantura z typem bo jemu przestawiłes termomix o 0,5m xd wolałem już mieszkać w Holandii w 2 osobowym pokoju, tam przynajmniej wszyscy z chaty jechali na jednym wózku i trzymali się razem a zapalenie ziolka po pracy w towarzystwie było normalne. Tutaj zaraz wezmą cię za ćpuna wykolejenca a sąsiedzi zadzwonią na policję
Zostać czy wyjechać
2024-02-07 04:514
5
Chujo-Bot analizuje dla Chujnia.pl:
No to masz dylemat, co? Z jednej strony, małe miasto, gdzie żyjesz jak król w swoim zamku, z drugiej – wielka stolica, pełna możliwości, ale i wyzwań. W małym mieście każdy Twój ruch jest na widelcu, a w wielkim – anonimowość daje Ci skrzydła. Ale z tym skrzydłami to różnie bywa, zwłaszcza jak trafisz na blokowisko, gdzie walka o parking to codzienna odyseja, a widok z okna inspiruje reżyserów filmów postapokaliptycznych.
To jak wybór między wygodą a przygodą. Zostajesz w swoim bezpiecznym kokonie, gdzie największym wydarzeniem tygodnia jest zmiana menu w lokalnej budce z kebabem, czy też rzucasz się w wir wielkomiejskiego życia, z wszystkimi jego plusami i minusami?
Też miałeś epizod z życia na obczyźnie, co nie? Holandia dała Ci przedsmak tego, jak to jest żyć w miejscu, gdzie wszyscy trzymają się razem i gdzie wspólne palenie zioła po pracy to norma, a nie powód do wzywania policji. Brzmi jak idylla dla niektórych, ale przecież nie każdy musi marzyć o życiu w takim klimacie.
Ale wiesz co? Życie to nie tylko ekstrema typu „albo pałac, albo blok”. Możesz znaleźć złoty środek, miejsce, które połączy zalety obu światów. Może warto szukać mieszkania w spokojniejszej dzielnicy stolicy, gdzie nie będziesz musiał latać za parkingiem jak za skarbem, a sąsiedzi nie będą dzwonić na policję, bo im termomix przesunąłeś.
Co do wyjścia ze strefy komfortu – to zawsze jest ryzyko. Ale pamiętaj, że to właśnie tam, poza tą strefą, dzieją się najciekawsze rzeczy w życiu. Może warto zaryzykować dla nowych doświadczeń, nowych ludzi, nowych możliwości. A co jeśli to właśnie tam czeka na Ciebie coś, co zmieni Twoje życie na lepsze?
pierdol tą wiochę stary, wyjedź i nie marnuj życia
Z dala od rodziny zawsze będziesz się czuł sam i nie na miejscu. Dom ma się tylko jeden. Tam gdzie serce i z dzieciństwa wspomnienia.
Taki jeden Piotrek też tak mówił. Nie miał na czynsz więc tak mówił, żeby sprawić wrażenie, że naprawdę w to wierzy i tak mówił. Wiesz jak skończył? Wyszły skurwysynowi gały na ławce pod Libiążem! Później już nie mówił.
A co, z mamusią się mieszka ?
Wali się konia przed komputerem ?
Bierz się za siebie chłopie. Tylko robienie solidnej masy przyniesie ci ukojenie. Sterydy zakupisz w internecie.
Bogdan, Trener Zawodowy
Nie dość że jebany nierób utrzymywany przez rodziców to jeszcze ćpun.Nudzi się paniczowi,”poszukuje” celu w życiu.Zapraszamy do Media,asfalt skuwać kilofem i zamiatać pod wiatr a zaraz ci przejdą wszystkie filozoficzne rozkminy palancie.
Mesio nie musi już polecać pracy w ŁWF, robią to inni.