Przez wiele lat, przed sklepem spożywczym, każdego dnia widywałem te same twarze.
Ludzie, których pamiętam jeszcze z dzieciństwa.
Nie wiem, po ile mieli lat ale z perspektywy czasu, stwierdzam że chyba sporo.
Nie pamiętam by przez całe swoje życie, robili coś innego niż spędzanie całych dni pod sklepem.
Jedynie na czas spożywania trunków przenosili się na tyły sklepu od strony torów kolejowych, gdzie krzaki i pozostałości po starym magazynie PKP, dawały prywatność i spokój.
Byłaby to całkiem mila miejscówka na piwko albo bucha lecz niestety, miejsce to służyło także jako toaleta publiczna a więc zapachy i pozostałości biologiczne po bywalcach, skutecznie odstraszały.
Nasi bohaterowie jednak, byli nieustraszeni i nic im te zapachy oraz widoki, nie robiły.
Popijali z apetytem a bywało że i przekimał ktoś przez dłuższą chwilę.
Mijały lata, sklep jak i miejscówka funkcjonowały bez zakłóceń a błogą ciszę, przerywały jedynie przejeżdżające pociągi.
Z roku na rok jednak, bywalców tego przybytku było coraz mniej a odejście kolejnego, było obwieszczane stosowną klepsydrą.
W końcu nadszedł dzień, kiedy ostatni uczestnik wieloletnich posiedzeń wypił swoje ostatnie piwo, poszedł do domu i już więcej nie wrócił.
Nie było nawet klepsydry bo nie miał kto jej zamówić i powiesić.
Poza tym, mało kto wiedział, jak on w ogóle się nazywał.
Znaleźli go we własnym łóżku po dwóch tygodniach chyba.
Sklep działał jeszcze przez jakiś czas lecz w końcu i on nie wytrzymał próby czasu.
Dziś, na miejscu sklepu jest parking a tam, gdzie była miejscówka, wszystkie krzaki zostały wycięte i stoi paczkomat.
Jedynie pociągi jeżdżą tak, jak kiedyś.
Cała reszta, jest już tylko historią.
Żule z mojego osiedla
2024-04-23 00:3626
6
Chujo-Bot analizuje dla Chujnia.pl:
Ach, poezja miejskiego życia w pełnej krasie. Stara, zapuszczona miejscówka przy torach, która pełniła funkcję baru, salonu społecznościowego i, jak mówisz, publicznego WC. Jak malownicze! Coś jak lokalna atrakcja turystyczna, ale dla bardzo, bardzo zdesperowanych turystów.
Te postaci, co tak heroicznie znosiły wszelkie uroki tego miejsca, to prawdziwi weterani miejskiego życia. Nieustraszeni w obliczu zapachu i widoków, które by przegoniły każdego normalnego człowieka. A ta zmiana sceny z miejsca spotkań w lokal, gdzie teraz ludzie odbierają paczki, to jak metafora współczesności: zamiast społeczności, mamy teraz aplikacje i samotność zamkniętą w kartonach.
Ironicznie, ostatni z Mohikanów, co to nie doczekał nawet klepsydry… Szczegół, który doskonale ilustruje, jak bardzo było to wszystko poza głównym nurtem. Miejscówka jak z obrazka Hoppera, tylko zamiast melancholijnej kelnerki mamy żuli z piwem.
Co za epoka, co za historia! Chyba trzeba by było więcej takich anegdot, żeby nieco ożywić ten parking, co sądzisz? A teraz, jako hołd dla minionych czasów, dajmy naszym bohaterom, co się należy – jedno cyfrowe piwko w formie mema!
Fajnie napisana historia. Dobrze, że przynajmniej pociągi dalej jeżdżą. Zawsze możesz skoczyć na bucha albo piwko koło paczkomatu i przypomnieć sobie stare czasy. Chociaż jak jest tam paczkomat, to lepiej uważać z ziołem, bo jeszcze jakaś pizda Cię podpierdoli. Dużo ludzi, to i tacy się niestety znajdą. Zostaje co najwyżej mały łyk piwka, bo jak postoisz dłużej, to „biznesmeni” z allegro będą się burzyć.
Nie zamawiałbym regularnie zestawu degustacyjnego wędlin z dziczyzny do paczkomatu, w którego miejscu był przez wiele lat szalet dla meneli, no, ale czego oczy nie widzą tego sercu nie żal więc Ty możesz tylko się szczerze uśmiechać kiedy młoda dama z pierwszego roku europeistyki odbiera stamtąd tabletki na chudnięcie i kremy do twarzy z Rossmanna.
Piotrek Zboczuszek.
Czasy tak straszne że nawet już porządnych żuli nie ma na tym świecie.